Katarzyna Wójcik
Fotografia oskubana
Dawne fotografie niosą ze sobą ogromny ładunek emocjonalny: sentyment, jakiś niepokój, zamęt lub nawet grozę, burzą ogląd współczesności. Czasem śmieszą wymuszoną pozą i powagą bohaterów, zachwycają lub dziwią strojami czy przedmiotami dookoła. Niekiedy prześladują, nie dają spokoju, wrzynają się w mózg głęboko. „[…] żeby odkryć prawdziwą wartość tych zdjęć, trzeba z nich pozdzierać kolejne maski: łagodną maskę sepii, maskę domalowanego koloru, maskę rozczulającego oddalenia […]. Stare zdjęcia zawsze wymagają od oglądającego wysiłku; są pozornie uległe – ale to uległość zwodnicza.”
„Odbicie” Wojciecha Nowickiego to kolekcja, podzielonych na cztery części, jedenastu esejów będących wnikliwym studium fotografii – niemal wyłącznie starych fotografii. Ale nie jest to sucha analiza, skupiona tylko na obrazie. To o wiele szersze spektrum: kulturowe, społeczne, obyczajowe, historyczne, literackie. Nowicki zdziera ze zdjęć wszystkie maski, rozkłada je na części pierwsze, by potem złożyć przed czytelnikiem od nowa, pokazać jak działa ten mechanizm.
Pierwsza część książki to istny „gabinet osobliwości”, to „naruszenie granicy tego, co dopuszczalne”. Fotografia z początku XX wieku, zbliżenie twarzy człowieka w kaftanie. Mężczyzny o kobiecych rysach, albo może kobiety o męskiej urodzie… Zdjęcie na następnej stronie – nagiej postaci w pełnej okazałości – rozwiewa wątpliwości (no, może jednak nie do końca): to androgyne, hermafrodyta. Osoba płci obojga. To osobliwość natury, która od zawsze intrygowała i ciekawiła. Zdjęcie prowokuje do zastanowienia – jak ten człowiek mógł się czuć, co myśleć, jaka była jego tożsamość? Z niejaką pomocą przychodzi literatura: Balzac, Foucault. Z niejaką, bo „[…] hermafrodyta pozostaje zagadką, wyjątkiem, bo – niezależnie od stanu badań, od wiedzy – zdaje się w jakiś sposób zaprzeczać naturalnemu porządkowi świata […] jak wszystko, co (wolelibyśmy) ukryte przed wzrokiem”.
Kolejny esej i kolejne zdjęcia – wprowadzające pewną wesołość: nagi (nie licząc podkolanówek na podwiązkach, zegarka na ręku i sygnetu na palcu) mężczyzna (jak się okazuje zupełnie poważny, bo mecenas) z czarnym wąsem, pręży się przed obiektywem niczym superbohater. Jedno zdjęcie tyłem, jedno z półprofilu, jedno przodem. Coś, co dzisiaj nosi nazwę selfies. „W tych trzech zdjęciach jest wszystko, czego mi trzeba: niedopowiedzenie, prywatne mauzoleum oszołomienia własną mocą, mała, powiatowa śmieszność i osłabienie najsilniejszych efektów wynikające z oddalenia – z tego, że to się dzieje kiedyś, dawno i na tych zdjęciach wszystko o tym przypomina […]. Nie akt w tym akcie widzę, ale rozpaczliwy autoportret, próbę lustra, zresztą przegraną, a jednocześnie czyn pełen odwagi, do którego nie każdy jest zdolny […].” Wydaje się, że Nowicki o zdjęciu mówi wszystko, że nie zostawia czytelnikowi żadnej furtki, że zagarnia całą przyjemność interpretacji dla siebie. Nic bardziej mylnego. Cała przyjemność „czytania” tych zdjęć polega właśnie na tym, że to czytanie na „czworo oczu”. Autor pokazuje tylko ścieżkę interpretacji, którą można podążyć, podaje propozycję historii konkretnej fotografii (albo też całej serii), ale nie jest to historia wyłączna. „[…] czytanie fotografii to sztuka wahania, a podjęte decyzje są na zawsze nieostateczne.” Dlatego też bohaterowie zdjęć do dokumentów czy serii „typów ludzkich” – Żydów, Cyganów, zesłańców syberyjskich, chłopów – prowokują do tworzenia własnych historii. Czasem ułatwieniem są podpisy i dedykacje z tyłu fotografii – jak na wojskowym zdjęciu Maryana K. „Trzeba […] łączyć niekiedy fotografię ze słowem albo z ruchem, z dźwiękiem. Trzeba wyjść poza czysty zapis fotograficzny, żeby donośniej dać przemówić obrazom.”
Druga część to trzy eseje poświęcone wspaniałym, acz „zakurzonym” gliwickim fotografom: Jerzemu Lewczyńskiemu, mistrzowi niejednoznaczności i uporządkowania, który „zamienił życie na fotografię”; Wilhelmowi von Blandowskiemu, człowiekowi-zagadce, parającemu się wieloma profesjami, szaleńcowi – wokół którego autor tworzy wciągający wir historii, opierając się zaledwie na strzępkach informacji i niezbyt licznych fotografiach; wreszcie Michałowi Greimowi, fotografowi biedaków i nędzarzy, „kolekcjonerowi twarzy”. Z tymi postaciami poniekąd łączą się dwa eseje z trzeciej części książki, które Nowicki poświęca fotografii współczesnej, a konkretnie Anecie Grzeszykowskiej i Michaelowi Ackermanowi.
Wszystkie stare zdjęcia są prezentacją życia, które przebrzmiało dziesiątki lub setki lat temu. Dokumentują to co przeminęło, co należało do dawno minionej epoki. Coś, co umarło, ale jednak niezupełnie, bo pozostało na fotografiach. To umieranie – także w sensie dosłownym – dzieje się w ostatniej części książki, w której jedyny umieszczony tam esej jest zapisem fotografii post mortem; czegoś co naszej, traktującej umieranie jako temat tabu kulturze, wydaje się barbarzyńskim zwyczajem. „[…] każdy portret to obraz osoby in spe martwej.” (Choć, jak się okazuje, istnieją obecnie wyjątki od tej fobii umierania i gdzieniegdzie praktykuje się współczesną wersję zdjęć pośmiertnych, na których zmarły usadzany jest przy stole lub ustawiany w ulubionym za życia miejscu).
Jedenaście esejów, podzielonych na cztery części. W każdej z nich kilka, kilkanaście fotografii. A każda z fotografii to inny świat, inna historia. Historia nieoczywista, bo bohaterami zdjęć są w większości nieznani ludzie. Nowicki tworzy ich historię – być może ją odkurza, być może wymyśla. To nie jest najistotniejsze. „Nie szukam faktów, o co innego w tym wszystkim chodzi.” O co? O niedopowiedzenia? Nieuchwytność? Kruchość tych zdjęć i historii?
„Odbicie” to lornetka, przez którą możemy spojrzeć na świat starych fotografii z dwóch stron: powiększenia i pomniejszenia, przybliżająca minionych ludzi i ich życie oraz pozwalająca dojrzeć dalekie horyzonty interpretacji. „[…] trudno uwierzyć jak bardzo mylące może być zdjęcie.”
Wojciech Nowicki, „Odbicie”, Wyd. Czarne, Wołowiec 2015.
Wojciech Nowicki (ur. 1968) – pisarz, dziennikarz, publicysta, kurator wystaw fotograficznych, recenzent kulinarny. Dotąd ukazały się jego „Dno oka. Eseje o fotografii (2010), „Stół, jaki jest. Wokół kuchni w Polsce (2011), „Jerzy Lewczyńśki. Pamięć obrazu” (2012), „Salki” (2013), „Niepokoje Wilhelma von Blandowskiego” (2013).