Andrzej Walter – Paroksyzmy nudy

0
133

Andrzej  Walter

 

 

Paroksyzmy nudy

 

 

   Pierwszorzędny pisarz literatury drugorzędnej.

 

walter   Tak określono kiedyś Henryka Sienkiewicza. Dziś włożono dostojnego noblistę do komórki rzeczy nieużywanych. Albo wręcz do spróchniałej budy rzeczy kompletnie zużytych. Zahibernowano go w atmosferze rzekomego kiczu, zawartych nieścisłości historycznych, krytyki kształtowania patriotyzmu, który nagle wypadł z mody, jako nie nadążający za czasami propagowanego uniwersalizmu. Sienkiewicz stał się passe i nowe pokolenie wzdryga się na samą myśl sięgnięcia po jakieś „Potopy” i inne „Wołodyjowskie” … Dlaczego? I czy faktycznie Sienkiewicza jedynie zahibernowano?

 

   Sienkiewicz przestał bawić, gdyż jest nudny. To stwierdzenie usłyszeć możecie od większości młodych ludzi. Trudno dziś przedefiniować ten argument. Kolejne pokolenia przecież coraz więcej spraw i rzeczy śmiertelnie nudzi, a już zwłaszcza literatura. Każda. Jakakolwiek. Ich nudzi nawet czas, w którym przyszło im trwać.

 

Czyli – książka twój wróg.

 

   A zmuszanie dzieci do czytania jawi się jako zbrodnia doskonała i … bardzo jednocześnie niedoskonała, wrednie nachalna. Przemoc w rodzinie. A my dziś potępiamy wszelką przemoc. Nieprawdaż? Wszechogarniająca nuda z mocą tornada rozprzestrzenia się na świat i pochłania kolejne warstwy i środowiska społeczne. Nikt nie sprowadza tego stanu rzeczy do samonapędzającego się mechanizmu, którego podłoża należy szukać w braku podjęcia jakiegokolwiek wysiłku w jakimkolwiek wyzwaniu – nawet tak prostym, zdawałoby się, jak sięgnięcie po książkę i „wejściem” w jej świat, jej styl, jej przestrzeń, wyrażoną słowami, aż do odczucia siły opowieści. W tym wnikaniu przecież kolejnym krokiem jest fascynacja, zachłyśniecie się i wreszcie doznanie olśnienia polegającego na sile pączkującej wyobraźni, na rosnącym świecie wewnętrznym, duchowym, który staje się antytezą tych parkosyzmów nudy. Tylko ta paskudna przemoc. (aby choć dać szansę to osiągnąć) To perfidne zmuszanie nieopierzonego „gówniarza” – weź, przeczytaj książkę. To straszne. Zaiste.

 

   Wychowanie ograniczyło się zatem do własności „wychowywanego”, hodowli i edukacji. Żadnych nakazów i zakazów, żadnej przemocy i zmuszeń, żadnych nacisków i wymagań. Większość praw – nieliczne obowiązki. A z obowiązków, to najbardziej tolerancja.

 

Pierwszorzędne zasady drugorzędnego świata.

 

   Coraz częściej towarzyszą mi właśnie takie myśli, kiedy patrzę na otaczający mnie świat, kiedy spotykam ludzi, podejmuję z nimi próby dialogu, rozmów, a właściwie wymiany tych naszych skołatanych myśli. Jest coraz ciężej, gdyż to świat bez myśli. Myśl – bogini kultury, literatury, przetrwania i pchania tego świata naprzód po prostu umarła. Uznano, że ten świat i tak się sam dalej potoczy. To cecha ekonomii dobrobytu, albo zmierzchu Imperium – a przez „imperium” rozumiem tu szeroko pojęty Zachód. Myśl zastąpiła kalka uchwyconej społecznym przekazem informacji. Zastąpił ją mechanizm myślenia za nas – zapnij pasy, zapal światła, nie pal, żyj zdrowo, nie angażuj się emocjonalnie, bądź sobą… Sobą? Czyli kim?

 

   Nie. To nie jest utyskiwanie na brak czytelnictwa. Jest mi z tej perspektywy dokładnie obojętne kto, co i ile czyta. Każdy jest przecież kowalem własnego losu, w myśl zasady powszechnej wolności. To tylko obserwacja. Nie obca wielu ludziom refleksja, która nie przekuje się w nic, gdyż przekuć się nie może. Zarówno System, jak i Mechanizm tego świata do tego nie dopuści. (pożyteczni idioci wmawiają nam, że jest przecież tyle innych atrakcji) A na nagłośnienie tych lamentów brak środków – gdyż, tak, to cała brutalna prawda o świecie, gdyż dziś o wszystkim decydują środki. I system, mechanizm, informacja (prawdziwa albo nie) w miejsce zdrowego rozsądku. A swoją drogą jak rozsądek może być zdrowy w świecie bez kształtowanej czytaniem wyobraźni? Może być tylko drugorzędny. Jak H.S.

 

   W takim świecie nie dziwi mnie narzekanie pisarza, który osiągnął w Polsce sukces. Za takiego można dziś uznać na przykład Marcina Wolskiego. (a co z pisarzami, którzy przy sukcesie nawet nie stanęli – zgroza… ?)

 

   Wolski to uznany satyryk, prozaik, poeta, autor piosenek kabaretowych, z wykształcenia historyk. W latach 2006-2007 dyrektor Programu I Polskiego Radia. Przez wiele lat współpracujący z Programem 3 Polskiego Radia. Stały felietonista “Wprost”, “Gazety Polskiej”, „Do Rzeczy. Twórca słynnego magazynu 60 minut na godzinę, a także Polskiego zoo. Autor wielu humorystycznych powieści o wartkiej akcji, łączących klasyczną sf z innymi gatunkami literackimi. Debiutował w roku 1966 na łamach “Szpilek”.

 

   Oto fragment wywiadu z pisarzem w magazynie Onet.pl

 

Ma pan wzięcie na rynku.

 

Nie narzekam. Teraz jest dużo lepiej. Kiedyś autor o poglądach konserwatywnych mógł pisać jedynie do “Frondy”, jakichś kwartalników, lub pism chrześcijańskich.

 

Pisze pan wyjątkowo dużo. W 2012 r. wydał pan trzy powieści. Podobnie rok wcześniej. 2010 r. był rekordowy. Aż cztery książki.

 

One są pisane w różnych okresach. Czasem następuję rok kumulacji.

 

Płodności?

 

Płodność zwiększa się zazwyczaj wtedy, gdy mnie skądś wyrzucają. Tak było gdy przestałem być dyrektorem Pierwszego Programu Polskiego Radia. Potem gdy zwolniono mnie z TVP. W szufladach mam dziesiątki rozgrzebanych zaczętych rzeczy, które próbuję skończyć. Tak to czasami wychodzi, że nagle kończę trzy zaczęte książki.

 

A jak się sprzedają?

 

Nakład każdej powieści to na ogół około 10-20 tys. sztuk. Są też dodruki. Jak na nasz rynek, można mówić że to sukces, ale gdybym został lepiej zareklamowany, to można by było dorzucić jeszcze jedno zero.

 

Brakuje reklamy?

 

Gdy “Gazeta Wyborcza” zrypała moją powieść “Noblista” to zadzwonił do mnie wydawca, że się hurtownie rozdzwoniły, bo nagle się zrobił popyt na książkę. To pokazuje jakie znaczenie ma recenzja w dużym medium. Od jakiegoś czasu przy okazji premier moich kolejnych książek pisze się o mnie mniej.

 

Czuje się pan zamilczany?

 

Główne media niestety milczą. Do “Kawy czy herbaty” nie zaproszą, mimo że obiecują. Chciałbym być bardziej obecny, ale zawsze szukam błędów w sobie. Może nie jestem wystarczająco dobry?

 

Jakie książki pan czyta?

 

Nie przepadam za literaturą współczesną. Dla mnie skończyła się na dobrych, amerykańskich pisarzach sensacyjnych lat 60. Czytanie na przykład noblistki Elriede Jelinek zwyczajnie mnie mdli. Lubię pierwszorzędne dzieła literatury drugorzędnej. Tak kiedyś pisano o Henryku Sienkiewiczu. Lubię książki, z przesłaniem optymistycznym, nawet gdy kończą się źle..

 

Poglądy pisarza mają znaczenie?

 

Dla mnie nie. Uważam na przykład Johna Irvinga za głupiego lewaka, ale pisze świetnie. “Świat według Garpa” to jedna z moich ulubionych książek

 

W urzędzie przedstawia się pan jako pisarz?

 

Tak. Kiedyś czułem się bardziej radiowcem, potem była telewizja. Teraz jestem pisarzem, ale samo pojęcie straciło na znaczeniu. Dzisiaj adwokat może być szmatą, pisarz grafomanem, lekarz mordercą. Sam tytuł bez nazwiska nic nie znaczy.

 

 

   Sądzę, że ten wywiad, to pewna kwintesencja obrazu stanu literatury we współczesnym świecie, a zwłaszcza w Polsce. Mówi wiele, zarówno o tym świecie, jak i o literaturze. Mówi wiele o pozycji autora, jego problemach, o całym mechanizmie przemysłu medialnego oraz relacjach autor – czytelnik mocno uzależnionych od sił zewnętrznych. Mówi też (podskórnie) o lansowanym systemie wartości, w który – ręczę osobiście jako wierny czytelnik Wolskiego – autor ten zdecydowanie się nie wpisuje. Jego książki bowiem, przy bardzo dobrym warsztacie literackim, propagują przyjaźń, miłość, wiarę, zasady, lojalność i prawdę – czyli wszystko to, co uznaje się dziś za śmieszne, pokraczne, nudne, naukowo uzasadnione, chemiczne, sztuczne i passe. Czysty moher. Nawet bez beretu. Szkoda tylko, że tak dobrze się go czyta. Wciąga od pierwszych wersów i nie odpuszcza adrenaliny do ostatnich słów. Czy po to stworzono literaturę? Nie wiem. Na pewno taka też jest potrzebna. Na przykład w wakacje. Nie wiecie już co to wakacje? To tylko kwestia decyzji – można je spędzić „pod lipą”, z książką w dłoni – też jest przyjemnie. Jeśli ktoś nie potrafi się nudzić …

 

   I powie ktoś – znów Walter zrzędzi, że nie czytają. A niech nie czytają. Odpowiedzialność za bycie imbecylem spadnie na ich głowy, nie na moją i nie na wasze. To ich świat, ich wyobraźnia i ich decyzje – ba, deklaratywna zgoda – na drugorzędność.

 

   A wielka literatura? Twardoch made In Mercedes? Zostawmy ją jedynie słusznej opcji. Salonom, namaszczonym, zagłaskanym. Zcelebryconym gwiazdom – kultury, struktury, guru i wydawnictw. Wybacz Winnetou, ale biznes is biznes. (Tak rzekł Jasiu, kiedy zapytano go – kto był największym wodzem w dziejach? Lenin!!!) Wybacz Winnetou … ale zaczytuję się teraz Wolskim. „Wciągam się”, bawię się, wypoczywam … a tym, którzy nie czytają mówię –

 

„sie ma”

 

– w języku im zrozumiałym i powszechnie uznanym za nowoczesny.

 

Andrzej Walter


Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko