Znów ufałaś – i wątpiłaś znowu,
[krakało spłoszone zamykanie ramp…],
gdy
pod konstrukcjami z żelaza i szkła
stał się pociąg,
fakt,
który tonnowymi uderzeniami kół poza rozpacz wykraczał.
[krakało spłoszone zamykanie ramp…],
gdy
pod konstrukcjami z żelaza i szkła
stał się pociąg,
fakt,
który tonnowymi uderzeniami kół poza rozpacz wykraczał.
Parowóz
wlókł długi i ciężki twój żal.
W płytkim świetle za wcześnie zapalonych lamp
świat jakby odziwaczał
i stronił…
– Załamał się w rozbitych bezdźwięcznie łzach.
Kształt twój mglił się i wietrzał,
między nami rozsnuwała się dal.
I musnęło mnie, niknąc, pożegnanie twej dłoni:
oddłoń powietrzna.