Rekomendacje książkowe Krzysztofa Lubczyńskiego

0
96

Rekomendacje książkowe Krzysztofa Lubczyńskiego


 

 

Wspomnienia architekta-polityka


warszawa-architektaBrzmienie nazwiska Marian Spychalski (1906-1980), to dla mojego pokolenia brzmienie nazwiska z najwyższej półki politycznej lat sześćdziesiątych, wymieniane jednym tchem z takimi nazwiskami jak Władysław Gomułka, Józef Cyrankiewicz, Zenon Kliszko, Aleksander Zawadzki, Ignacy Loga-Sowiński i kilka innych. Przedwojenny sympatyk ruchu komunistycznego, w czasie okupacji członek kierownictwa PPR, działacz Krajowej Rady Narodowej, po wojnie prezydent Warszawy, a potem więzień stalinowski (1950-56), aresztowany, więziony i brutalnie przesłuchiwany przez funkcjonariuszy Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego w ramach represji przeciw „odchyleniu prawicowo-nacjonalistycznemu” (1948), jako jeden z ludzi bliskich Gomułce („gomułkowszczyzna”, „spychalszczyzna”). W latach 1957-1968 członek Biura Politycznego KC PZPR i Minister Obrony Narodowej, od 1963 Marszałek Polski. Podaję tę skromną garść z bogatego życiorysu Mariana Spychalskiego, ponieważ w wydanych przez oficynę Bellona jego wspomnieniach jako architekta i pierwszego powojennego prezydenta stolicy, tych informacji w zasadzie brak, poza ogólnymi uwagami o „działalności politycznej”. Nie ma choćby wzmianki o okolicznościach i okresie uwięzienia, jeśli nie liczyć dramatycznych rysunków więziennych. A szkoda, bo mamy do czynienia z jedną z kluczowych postaci w historii Polski Ludowej, a przy tym ostatnim jak dotąd Marszałkiem Polski.


Wspomnienia Mariana Spychalskiego nie są zbyt skrupulatne, jeśli chodzi o historię rodzinną i czas jego dzieciństwa i młodości w rodzinnej Łodzi. Z całą pewnością nie są to „wspomnienia niebieskiego mundurka” ani „samowara” Większość zapisków dotyczących okresu międzywojennego odnosi się do działalności Mariana Spychalskiego jako młodego, utalentowanego architekta, kierownika Wydziału Ogólnego Planu Zabudowy Warszawy mocno zaagażowanego w budowanie stołecznego statusu Warszawy z urbanistycznego punktu widzenia i silnie akcentującego potrzebę rozwoju mieszkalnictwa w cierpiącej na głód mieszkaniowy stolicy. Wspomnienia mają co prawda rys specjalistyczny, ale pisane jasnym, gawędziarskim językiem stanowią ciekawy przyczynek do urbanistycznej historii Warszawy czasów prezydentury Stefana Starzyńskiego. Są też wspomnienia ze służbowych podróży autora, w tym do hitlerowskich już Niemiec i do Szwecji. Wojenna część wspomnień Spychalskiego dotyczy po części spraw prywatnych, po części działalności w konspiracyjnej komórce planowania rozwoju stolicy w przyszłości. Jest też nieco informacji o podziemnej działalności politycznej autora, ale serwowanych dość oszczędnie, bez wystarczająco jasnego opisu zdarzeń i personaliów, z licznymi lukami. Wydaje się, że to dramatyczne, więzienne przeżycia Spychalskiego wytworzyły w nim instynkt tak daleko idącej dyskrecji, a poza tym pisał je prawdopodobnie po odejściu z kierownictwa PRL, po 1968 roku, w warunkach intensywnego działania Służby Bezpieczeństwa i nie mógł wykluczyć, że w przypadku przechwycenia przez nią materiałów zbyt niedyskretnych ich treść mogłaby być skierowana przeciwko niemu.
 

Ostatnia część wspomnień marina Spychalskiego dotyczy jego działalności jako pierwszego powojennego prezydenta stolicy, który zastał ja jako po części zburzone i całkowicie zdewastowane miasto. Wspomnienia poprzedzone są wstępem architekta Adama Wagnera na temat Warszawy, jako nieukończonego projektu II RP oraz wstępem wnuczki Mariana Spychalskiego, Małgorzaty. Wzbogaca je komplet fotografii,  w tym jedna szczególnie wymowna – reprodukcja autoportretu autora w więziennej celi. Bez wahania rekomenduje te wspomnienia Czytelnikom.
 

Marian Spychalski – „Warszawa architekta. Wspomnienia pierwszego powojennego prezydenta stolicy”, Wyd. Bellona, Warszawa 2015, str. 210, ISBN 978-83-13416-4

 

Kryminał jako zwierciadło czasu


tadeusz-cegielski-detektyw-w-krainie-cudow-To niewiarygodne, ale naprawdę były czasy, gdy tzw. kulturalni ludzie czytali powieści kryminalne po kryjomu, wstydząc się tego przed swoim środowiskiem. Czasy te dawno minęły, wraz ze snobizmem na literaturę i sztukę wysokiego lotu. Dziś nikt nie przejawia takiej wstydliwości, a kto wie czy nie jest odwrotnie i czy niektórzy ludzie nie kryją się z lekturą rzeczy wysokiego sortu (cokolwiek by to oznaczało), aby nie wyjść w oczach innych na snobów i zadufków. Bycie „intelektualistą” zdecydowanie nie jest dziś w modzie. Dziś nikt nie przechadzałby się dla szpanu z egzemplarzem „Ulissesa” Joyce’a pod pachą. Raczej z komiksem. Wiadomo jednak, że powieść kryminalna jest tym gatunkiem prozy, który poza walorami ludycznymi, jako porcja sensacyjnej rozrywki do czytania na plaży, szczególnie intensywnie chłonie i absorbuje okruchy rzeczywistości, elementy jej nastroju ogólnego, panujące niej obyczaje, emocje, mody, obsesje. Słowem, powieść kryminalna jest jak magnes zbierający zewsząd różnokolorowe opiłki. Jest w tym względzie przeciwieństwem innego gatunku prozy popularnej, czyli prozy o tematyce miłosnej, tzw. romansów, gdyż te oparte są raczej na budowie rzeczywistości fikcyjnej, wyidealizowanej i wypreparowanej z socjologicznego kontekstu. Poza tym powieść romansowa czy obyczajowa jest silnie uzależniona od przyjętych konwencji społecznych. Gdy od nich odchodzi, traci prawo przynależności do gatunku czytadeł. Powieść kryminalna, może dlatego że z definicji mówi o złu, miała od początku „większe uprawnienia” do mówienia o ciemnych stronach życia. Może także dlatego, że jej struktura jest wyjątkowo pojemna (mimo konwencji gatunkowych) by wchłaniać składniki z otaczającej i przemieniającej się rzeczywistości świata.


Tak rozumianej powieści kryminalnej poświęcił swoją monografię „Detektyw w krainie cudów” Tadeusz Cegielski, uczony historyk, między innymi historyk masonerii, ale i autor powieści kryminalnych (m.in. „Morderstwo w Alei Róż”, „Tajemnica pułkownika Kowadły”). Jego praca ma zakres szerszy niż tylko ten ujęty w tytule. Jest historią gatunku i jego zwierciadlanej funkcji od narodzin gatunku sensacyjnego czyli osiemnastowiecznych jeszcze „Przygód Caleba Williamsa” Williama Godwina oraz tzw. powieści gotyckiej XIX wieku (Horace Walpole, Anne Radcliffe, Emily i Charlotte Bronte, można by, tytułem dygresji) do niej dodać także naszego Zygmunta Krasińskiego), amerykańskiej sensacyjnej prozie romantycznej (Edgar Allan Poe, Nathaniel Hawthorne, niewymieniony Ambrose Bierce), aż po tytułowe lata czterdzieste XX wieku. Dużo  miejsca poświęca autor sztuce takich pisarzy jak Arthur Conan Doyle i jego Sherlockowi Holmesowi czy Agacie Christie i jej Herculesowi Poirot. Praca jest wszakże zdecydowanie zdominowana przez literaturę kryminalną anglosaską i przez opracowania teoretyczne z tego obszaru. Nie ma w niej ani kryminału francuskiego (choćby Georgesa Simenona, który zaczął pisać jeszcze przed II wojną światową, choć jest niekonieczny moim zdaniem passus poświęcony Francois Vidocqowi), ani dawnego kryminału polskiego (n.p. „Prokurator Alicja Horn” Tadeusza Dołęgi-Mostowicza), nurtu popularnej literatury dość bogato przed laty opisanego w książce Janusza Dunina „Papierowy bandyta”. Spośród pominięć z kręgu literatury amerykańskiej moja uwagę zwróciły dwa. Po pierwsze, pominięcie w passusie dotyczącym romantycznego nurtu grozy w prozie amerykańskiej (Poe, Hawthorne) tak znaczącej postaci jak Washington Irving, autor głośnego zbioru opowiadań „Rip van Winkle”. Po drugie, zaledwie zdawkowe potraktowanie takiego autora jak Raymond Chandler. Nie zamierzam się jednak koncentrować na brakach szczegółowych tej publikacji, bo i tak zasługuje ona na wielkie uznanie za rozległe potraktowanie tematu. „Detektyw w krainie cudów” Tadeusza Cegielskiego to obowiązkowa lektura dla tych czytelników kryminałów, którzy mają potrzebę intelektualnego, teoretycznego podbudowania tej praktyki i dla takich (jak niżej podpisany), którzy nie należą do fanatyków gatunku – wyłączając stare fascynacje Sherlockiem Holmesem, Maigretem czy literaturą grozy – ale którzy docenia jego cenne walory socjologiczne i antropologiczne.


Tadeusz Cegielski – „Detektyw w krainie cudów. Powieść kryminalna 1941-1941 a narodziny nowoczesności”, GWFoksal (WAB), Warszawa 2015, str. 374, ISBN 978-83-0945-5


Listy Witkacego – ciąg dalszy


listy-2-1Jestem jeszcze pod wrażeniem dyskusji „Kto naważył „PIW-u?”, która odbyła się w pierwszym tygodniu maja, a która dotyczyła sytuacji i przyszłych losów Państwowego Instytutu Wydawniczego. Dyskusja była delikatna w formie, ale ostra w treści. Nie zdążyłem zabrać głosu, choć się z nim zgłaszałem ale może i dobrze, bo miałem w zanadrzu kwestie i cytaty tego kalibru, że niepotrzebnie dolałbym być może oliwy do ognia. Dodam tylko, że dyskusja zakończyła się akcentem nie pozbawionym okruchu nadziei, choć do happy endu jeszcze bardzo daleko, o ile w ogóle nastąpi. A o listach cóż jeszcze napisać ponad to, co pisałem o tomie poprzednim i o czterech tomach listów do żony?  Uczta duchowa.


Stanisław Ignacy Witkiewicz – „Listy II (wol. 1), Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2014, opracowanie i przypisy Tomasz Pawlak z udziałem Stefana Okołowicza i Janusza Deglera, str. 1013, ISBN 978-83—06-033-60-1


Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko