Katarzyna Wójcik
Gra w obłęd
Kto w tej historii tak naprawdę jest obłąkany? Woodrow Wilson, przyszły prezydent Stanów Zjednoczonych? Winslow Slade, pastor kościoła prezbiteriańskiego wraz z całą swoją rodziną? Upton Sinclair, sympatyzujący z socjalistami pisarz? M. W. van Dyck II, kronikarz będący równocześnie narratorem? Autorka książki? A może wreszcie sam czytelnik?
Bohaterem powieści-kroniki „Przeklęci”, pióra znakomitej amerykańskiej pisarki Joyce Carol Oates, jest Klątwa. Princeton w stanie New Jersey, początek XX wieku. Zaczyna się niewinnie: Woodrow Wilson – rektor uniwersytetu w Princeton – dostrzega demoniczne rysy w twarzy swego rzekomego krewnego; Groverowi Clevelandowi – byłemu prezydentowi Stanów Zjednoczonych – wydaje się, że jego zmarła córka spaceruje po dachu za oknem; Upton Sinclair – młody, obiecujący pisarz – widzi zjawę swej żony w czasie, kiedy przebywa ona zupełnie gdzie indziej (czy na pewno?). Wszystko zaczyna nabierać szalonego tempa od momentu uprowadzenia Annabelle – wnuczki pastora Slade’a – sprzed ołtarza, gdzie przed chwilą zawarła związek małżeński z młodym oficerem. Uprowadzenie ma iście szatański przebieg; mimo że większość uczestników ceremonii wie kim jest porywacz (a może jednak to nie było porwanie, może Annabelle uciekła z własnej woli?), nikt nie pamięta jego wyglądu (ze słów narratora-kronikarza wynika, że dwie osoby przybrały postać jednej – „demonicznego oblubieńca”). Jej dzielny brat Jozjasz wyrusza na poszukiwania ukochanej siostry, które kończą się w momencie, gdy po kilku miesiącach uprowadzona wraca sama. Na łożu śmierci opowiada historię o Bagiennym Królestwie, będącym we władaniu wampirzego rodzeństwa, w którym była przetrzymywana i z którego cudem udało jej się uciec. Od tej pory Klątwa żwawo hula po Princetonie, znajdując ofiary w jej mieszkańcach, którzy stopniowo popadają w obłęd (a może to jednak czytelnik staje się szaleńcem?). Morderstwa, plaga węży w szkole dla dziewcząt, Sherlock Holmes próbujący pomóc w rozwikłaniu tajemnicy Klątwy, tajemniczy graf pochodzący ze starego wołoskiego rodu (czyżby potomek Drakuli?), sekretne przejście w kominku w bibliotece, próba utopienia niemowlęcia przez matkę i chłopiec o nadprzyrodzonych zdolnościach, który partią gry w warcaby wskrzesza swoje umarłe rodzeństwo i tym samym kończy działanie Klątwy (a może to jednak nie do końca jego zasługa?).
Oates tworzy istny powieściowy melanż: fikcji z rzeczywistością, wymyślonych postaci z realnymi, obłędu z normalnością, religii z herezją. Wszystko jest szaleńczą, halucynacyjną mieszanką, w tle której dzieje się życie społeczne tamtych lat: przepychanki polityczne, potyczki na tle rasowym, walki kobiet o prawa do głosowania. Wśród korowodu postaci dwie zdają się zupełnie burzyć swój utarty w historii wizerunek: Jack London – mimo talentu literackiego – będący wyniosłym i zadufanym w sobie pijakiem-hulaką, którego „intelekt przywodził na myśl tasak do mięsa” oraz Theodor Roosevelt, „przyzwyczajony do zabawiania swych słuchaczy i siebie popisami serio-komicznego geniuszu: grubiański, porywczy, zębaty, gadatliwy i nieprzebierający w słowach, obdarzony skrzypiącym głosem, który dobywał się z mięsistej twarzy (…)”.
Książka ma strukturę kroniki – i w taki sposób jest prowadzona przez narratora-kronikarza. Większa jej część jest fabularyzowana, jednak liczne fragmenty dzienników i listów (oraz dość specyficzny humor) nie pozwalają na znużenie formą. Oryginalnym posunięciem autorki jest propozycja dwojakiego czytania książki – występują w niej bowiem krótkie rozdziały-wtrącenia narratora, które nie wnoszą niczego nowego do treści, są jednak cennym uzupełnieniem poprzedniego rozdziału: „Czytelnika zazwyczaj nie informuje się, że w danej skomplikowanej relacji sporo zostało pominięte. Czytelnik musi być ufny i zakładać, że tylko to, co zostało ujęte, było potrzebne, natomiast to, co zostało pominięte, jest zbędne. (…) Czytelnik, który chce wiedzieć nieco więcej o mojej kronice, powinien przeczytać to postscriptum (…). Czytelnicy, którzy są przekonani że wiedzą dostatecznie dużo (…), powinni po prostu przejść do rozdziału „Narcyz” – całkowita zmiana scenerii, zapewniam!”.
Ale „Przeklęci” to nie tylko wzbudzająca dreszczyk powieść gotycka. To wnikliwe studium psychologiczne i moralne. Bo Klątwa ma swoje przyczyny właśnie w moralności. Wprowadzenie czytelnika w wątpliwości dotyczące stanów psychicznych bohaterów powoduje u niego samego zachwianie poczucia normalności. Ta książka jest jak gra w warcaby, rozgrywana między autorem a odbiorcą: kto kogo zbije i czyja racja okaże się słuszna: czy założenia czytającego, czy też autor zastosuje kolejną zasadzkę?
„(…) czy zwykłym pionkom na szachownicy przychodzi do głowy, że są tylko pionkami i że nie panują nad własnym losem? Czy zadają sobie pytanie, co dałoby im moc wydźwignięcia się ponad szachownicę, na taką wysokość, z której przebieg danej partii stałby się oczywisty? Obawiam się, że nie jest to możliwe, tak dla nich, jak i dla nas: nie dana nam wiedza, czy to my coś czynimy, czy też to z nami coś czynią; czy to my jesteśmy pionkami w grze, czy też samą grą”.
Warto wejść w to szaleństwo Oates, zanurzyć się w Klątwie tej książki i dać się ponieść obłędowi czytania.
„Przeklęci”, Joyce Carol Oates, przeł. Katarzyna Karłowska, Rebis 2015
Katarzyna Wójcik