Piotr Wojciechowski – Myśli niesłuszne

0
279

Piotr Wojciechowski



MYŚLI NIESŁUSZNE


rys-na-stycze012


    Na południowym skraju Doliny Wilkowskiej w Górach  Świętokrzyskich leży niewielka wieś o leśmianowskiej nazwie Wymyślona. Pojechałem tam z sentymentu i ciekawości. Pradziadowie moi pochodzą ze wielkopolskiej wsi Zaniemyśl, miałem więc powody, aby szukać wiatru w polu właśnie na polach Wymyślonej. Nie dojechałem jednak, zatrzymało mnie wiele miejsc i zdarzeń, romańska przestrzeń kapitularza w cysterskim Wąchocku, dwudziestolecie odzyskania praw miejskich świętowane w  600-letnim Bodzentynie, odrębność Szydłowca i Szydłowa, dwu wspaniałych miast, tak różnych, a niby w tej samej okolicy. Przy okazji napatrzyłem się wsi kielecko – świętokrzyskiej. Tam bywało zawsze biednie, choć nie tak biednie jak w okolicach Radomia. Teraz biednie nie jest, wiele wsi już tylko w połowie jest siedliskiem żyjących z roli gospodarzy, a i ci standardem swoich domów i obejść mało się różnią od osiedlających się tu ludzi miejskich. Wielu uprawia jeszcze zboża, ma plantacje truskawek, a główny dochód czerpie z agroturystyki. Kolorowe wille kryte dachówką, stylowe balustrady i bramy, klęski w poszukiwaniu jakiegoś stylu, pełne pomyłek i niekonsekwencji szukanie estetyki, ale przecież dostatek, nawet zamożność. Sądząc po autach przed posesjami, utrwalona zamożność.

    Skoro tu tak dobrze – myślałem sobie jadąc przez Dąbrowę Dolną, Wolę Szczygiełkową – Baszowice – skoro tu tak dobrze, to przecież zechcą tu przyjechać ci, którym jest źle. Władze europejskie radzą o lokowaniu również w nowych krajach Unii uciekinierów z Afryki i z Bliskiego Wschodu. Kogo i jak zechcą ulokować w tej okolicy. Jak to będzie wyglądało? Dziewczynki w burkach, chustach islamskich w szkole w Bielinach Kapitulnych? Jak będą przyjęte? I nagle – głos afrykańskich tam-tamów w Puszczy Jodłowej… możliwe to? Wyobraźnia odmawia szukania odpowiedzi.

   A przecież jasne jest, że człowiek będzie chciał być tam, gdzie – jak sądzi – będzie mu lepiej. Czarny czy biały, wykształcony czy analfabeta – będzie tam dążył. Do Woli Szczygiełkowej i Bielin Kapitulnych także.

  Wszelka humanitarna troskliwość, wszelkie objawy miłosierdzia i miłości bliźniego, które poprawiają los uchodźców i imigrantów w Europie, prowadzą właśnie do tego, że setki milionów ludzi z Afryki, Azji i Oceanii będą chciały przyjechać. Legalnie i nielegalnie, płacąc i przepłacając gangsterów, tonąc i cierpiąc będą dążyły do nas. Aby doznać opieki, zakosztować miłosierdzia, a potem żywić się dobrobytem i prawami człowieka. Setki milionów już stoją po bilet do nas. I tego nie zatrzyma się żadnym dzieleniem kwot uchodźców, bo gość wmuszony staje się ciężarem, potem wrogiem. Poprawna politycznie uprzejmość dla przybyszów staje się  zagrożeniem dla miejscowych.

   Czy więc miłość bliźniego, humanitaryzm, międzyludzka solidarność postawione wobec tak globalnego i masowego zjawiska okazują się pomyłką, absurdem, urojeniem pięknoduchów? 

  Ależ nie. Pomyłką, absurdem, urojeniem pięknoduchów jest faryzejska, krótkowzroczna, urzędnicza, praktyka humanitaryzmu europejskiego. A głównie – unikanie zrozumienia najprostszych zależności. Ludzie chcą uciekać z miejsc głodu, rozpaczy, ludobójstwa, ucisku. Uciekać od biedy i bezrobocia. Albo Europa może się przeciwstawić tym zjawiskom szerzącym się daleko poza jej granicami, albo jest skazana na inwazję nędzy i obcości, lawinowe ich wtargnięcie i rozprzestrzenienie. Jakże jednak tam na miejscu, w Afryce i na Bliskim Wschodzie, powstrzymać przemoc,  pokonać głód, dać milionom pracę godziwie płatną, przeciwstawić się dyktaturom? Jak sprawić, aby na miejscu zostawał dochód z wywożonych surowców? Ile wojska, ile miliardów euro trzeba na to, jakich legionów pełnych dobrej woli i przygotowanych wolontariuszy?

    Oto przygoda, jaka nas czeka. Im wcześniej zaczniemy ją przeżywać, tym lepiej. I to wszystko będzie nas kosztować. A przecież nasze korporacje, banki, kolosy ekonomiczne chciałyby na tym zarobić. I przeciwstawią się wszystkiemu, co nie pomnaża ich zysków. A przecież Europejczycy też chcą mieć lepiej, wygodniej, przyjemniej. Rzucą grosz, ale nie oddadzą kotleta z talerza.

   Jaką duchową i intelektualną rewolucję trzeba będzie zrobić, aby choćby  zacząć to ratowanie Europy – i to w warunkach dwu prawie gotowych wojen – z państwem islamskim na Południu i Rosją na Wschodzie.

   Od czego mamy zacząć? Myślę, że logicznie i sprawiedliwie będzie zacząć od  handlu bronią. Tu zaczyna się ta część felietonu, która jest zawstydzająco naiwna. Musiałem jednak ją napisać i teraz muszę przeczytać. W myśleniu nie ma drogi wstecz, czasem trzeba przejść przez absurdy, aby zbliżyć się do sensu. Powtarzam więc – trzeba zacząć od handlu bronią.

    Producenci i handlarze broni zarabiają świetnie na przygotowaniach wojen, na rebeliach, na wszystkich, którzy zabijają i grożą bronią. W wielu państwach to są przeważnie państwowe zakłady zbrojeniowe i agendy – zarobki wspierają budżety.  Mówienie o tych dochodach, o transakcjach, o drogach transportu – to jedno z najświętszych tabu Europy. Sza. Tak jak Kościół unika rozmów o nauce społecznej papieży, tak Europa udaje, że broń się robi na Marsie. My Polacy też bierzemy w tym udział, produkujemy, szukamy rynków, eksportujemy. My zresztą czujemy się moralnie usprawiedliwieni – mamy tak blisko bandy rebeliantów z Donbasu i czołgi braci Rosjan za nimi.

    Klęska czeka nas jednak nie od nich. Klęska czeka całą Europę, jeśli nie porozumie się co do globalnego ujawnienia wiedzy o produkcji broni, o handlu, umowach, transportach. A wywleczenie na światło dnia tego wszystkiego, narysowanie tras przewozu, ogłoszenie makroekonomicznych danych tych spółek – to ledwie pierwszy krok. Bo zaraz, pilnie, jeśli nam życie miłe – trzeba wprowadzić podatek progresywny od tej produkcji, od tego handlu. Nie zakazać, ale zmniejszać opłacalność. Niech producenci zabawek śmierci, niech handlarze tym towarem podzielą się zyskami ze swoimi ofiarami. To od nich powinny popłynąć pierwsze miliardy euro na pomoc obszarom głodu i nędzy, na szkolenie i wysyłanie europejskich wolontariuszy, na studia nad polityką reemigracji – z Europy do Afryki. Aby nie była to deportacja intruzów, tylko pomoc braciom w powrocie do ich ojczyzn.

  Ja wiem, brzmi to wszystko fantastycznie, nierealnie, naiwnie. Wiem, że moje myśli są niesłuszne. Więc potrzebuję pociechy. Może polski romantyzm, mesjanizm, polskie cwaniactwo, polskie dzielne i piękne kobiety, polski wierny katolicyzm wymyślą coś razem? Jadę przez Dąbrowę Dolną i w co drugim obejściu widzę kute, ozdobne ogrodzenia i bramy. Jarmarczne rokoko za ciężkie miliony. Co zrobić, aby ci milionerzy zamiast zamawiania kolejnych   świadectw bogactwa zrzucili się i zechcieli przyjąć Polaków z Kazachstanu i Sybiru, dać im pracę i dach nad głową? Podobno głosy wsi decydują, że zmieni się teraz kierunek polskiej polityki. Może i własne myślenie mogliby zmienić ci „nowi włościanie”? Może otwierając się na swoich nie będziemy musieli przyjmować desantu z Lampedusy? Egoistyczne to, ale praktyczne.

 Aby umocnić się w tym optymizmie łapię się cytatu sprzed stu lat. „Zawsze byłem stronnikiem polskiej idei, nawet wtedy, gdy moje sympatie opierały się wyłącznie na instynkcie (…) Moja instynktowna sympatia do Polski zrodziła się pod wpływem ciągłych oskarżeń miotanych przeciwko niej; i – rzec mogę – wyrobiłem sobie sąd o Polsce na podstawie jej nieprzyjaciół. Doszedłem mianowicie do niezawodnego wniosku, że nieprzyjaciele Polski są prawie zawsze nieprzyjaciółmi wielkoduszności i męstwa. Ilekroć zdarzało mi się spotkać osobnika o niewolniczej duszy, uprawiającego lichwę i kult terroru, grzęznącego przy tym w bagnie materialistycznej polityki, tylekroć odkrywałem w tym osobniku, obok powyższych właściwości, namiętną nienawiść do Polski. Nauczyłem się oceniać ją na podstawie tych nienawistnych sądów – i metoda okazała się niezawodną”.

   Powiedział to Anglik! Ośmieliłem się przywołać wypowiedź Gilberta Keitha Chestertona. Nie spieszę się nazwać jej aktualną. Przecież już nas lubią. Nie mamy wrednych nieprzyjaciół.


Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko