Beata Klimowicz – Z Tomaszem Jastrunem – o „kolonii karnej”

0
257

Beata Klimowicz



Z TOMASZEM JASTRUNEM – O „KOLONII KARNEJ”
 

 

kolonia-karnaBeata Klimowicz: Tytuł jak z Kafki, skojarzenia z łagrem, jednak, o czym jest Pana najnowsza powieść „Kolonia karna” – widać już po okładce. W walce zewrą się ON i ONA, używając morderczej broni i zniewolenia. Ale dlaczego?


Tomasz Jastrun: Są tam jeszcze cytaty z Księgi Hioba, wiele znaków, że będzie ciężko. Bo tylko człowiek potrafi drugiemu stworzyć piekło na ziemi, w inne nie wierzę. Celowo nagromadziłem wszelkie możliwe małżeńskie nieszczęścia, ale wcale nie tak mało ludzi ma podobnego pecha, jak moi bohaterowie. Ale poruszam się na granicy groteski, pokazuję jak los czasami robi nam z życia groteskę. Dlaczego? Gdyż rozpadły nam się reguły gry w związek. Powstaje coś nowego, nie wiadomo jeszcze co.


BK: Książka jest jak życiem pisana. Proszę powiedzieć, że to tylko zwodnicze wrażenie, wywołane zręcznie zrealizowanym zamysłem pisarskim…


TJ: Ta książka, to dwa osobne monologi kobiety i mężczyzny… Małżeństwo, są w średnim wieku, średnia klasa, gdzieś wszędzie i nigdzie w Polsce.

Każda powieść jest pisana życiem i wyobraźnią, różne tylko mogą być proporcje… Ale nawet pisząc niby tylko życiem, autor wymyśla i zmienia. Wiec zawsze trudno powiedzieć, ile prawdy i własnych doświadczeń, a ile jest fikcji, to się miesza.


BK: Czytamy, więc dwugłos, książkę można zacząć od któregokolwiek z nich. Mężczyzna bardzo mnie przekonał, do tego stopnia, że zadałam Panu poprzednie pytanie. Jak powstała JEJ opowieść? Czy zbierał Pan obserwacje, a potem konsultował z kimś ten „sopran”?


TJ. Z męską częścią nie miałem kłopotów, z żeńską spore. Monologi pisane są w pierwszej osobie. Łatwiej mężczyźnie pisać o kobiecie w trzeciej osobie. W pierwszej, to jakby mówiąc, zmieniać glos z męskiego na kobiecy, a to piekielnie trudne. Male kawałki żywej tkanki brałem od kilku kobiet, żeby było to bardziej autentyczne. Swoją wyobraźnię i własne wczuwanie się w kobietę wspierałem scenkami, które słały mi znajome z generacji mojej bohaterki. Nie tak wiele tego było, ale czuję się, że to wzmocnienie. Ale tej żeńskiej części się boję, że ona jest mniej przekonująca. A chciałem, żeby obie były równie mocne, i aby można było po równo lubić lub nie lubić moich bohaterów. Tę książkę można czytać od męskiej i od żeńskiej strony. Polecam zacząć od męskiej…


BK: Książkę czyta się bardzo dobrze, lekko, mimo poważnego tematu. Pojawia się błyskotliwy poetycki język, chwilami humor – który choć czarny, a może właśnie dlatego – jest świetny. Ciekawi mnie, czy książka podobała się Pana żonie, co na nią powiedziała?


TJ: Nic nie powiedziała, bo jej nie przeczytała.


BK: Czy pisanie „Kolonii…” było wyzwalające czy traumatyczne?


TJ: Było radością i autoterapią.


BK: Dużo wzmianek, całe fragmenty, odnoszą się do spraw fizjologicznych, podanych, co prawda bez perwersji, ale też i bez znieczulenia. „Proza życia jest mocniejsza od poezji” – czytamy w „Kolonii…”, ale – aż tak?


TJ: Tej fizjologii się bałem. Ale chciałem napisać książkę prawdziwą, na miarę naszych ujawniających wszystko czasów… Niby tak wiele dzisiaj jest ujawnione, ale nie zawsze to, co ważne. Jestem za ujawnianiem dla prawdy, a nie z powodów komercyjnych.

Kochamy się, ale też wydalamy, słusznie, że, na co dzień to ukrywamy, tak jest ładniej. Ale żyjąc tak blisko mało co da się ukryć.


BK: W 1978 Sylwester Chęciński nakręcił film „Roman i Magda” z Andrzejem Sewerynem i Marzeną Trybałą, też dwugłos. Kończy się tragicznie. „Wojna Państwa Rose” z 1989 roku – również nie najlepiej, to są zresztą trochę inne historie, mimo iż też pokazują mordercze małżeńskie wojny. A w Pana powieści – czy jest nadzieja?


TJ: Nie wiem, po prostu nie wiem po dramatycznej puencie, co będzie dalej, może być lepiej, w co wątpię, a może być katastrofa. Trochę mnie kusi by dopisać drugi tom.


BK: To byłoby naprawdę ciekawe, może jednak osiągnęli porozumienie. Pan wątpi, wiem, ale jednak tak się czasem dzieje. Pewnie Pana zaskoczę, ale myślę, że w NIM jest dużo miłości, ale obkurczonej zwykłym lękiem przed NIĄ. A w NIEJ jest samo zmęczenie. A przecież kiedyś: „Przy jej błogiej urodzie wszystko, co milczała, było ładne.” Może by tak cofnąć taśmę?


jastrunTJ: Życiowej taśmy nie da się cofnąć, można tylko ją czasami odsłuchiwać, jeśli coś się zapisze. A pamięć zawsze łagodzi przeszłość, bo już wszystko wyjaśnione, dlatego zawsze wydaje nam się ona lepsza niż była. Miłości w niej dla niego nie ma, ale ma inne miłości. Gorzej, że kruszy się też przywiązanie. Może trzeba było dać jej więcej uczuć, nie wiem?  A starałem się traktować ich oboje równo i sprawiedliwe, ale przecież w życiu nie ma równości i sprawiedliwości, może być tylko wysiłek, aby tak było. Ta książka ma być świadectwem naszych czasów, gdy rozsypały nam się reguły gry w związek i pokazaniem co nam grozi, jeśli nie poznamy się dostatecznie dobrze wystarczająco wcześnie.


BK: Jednak nie tylko ludzie ryzykują życie dla miłości. I czy jednak nie o niej – nawet w sensie pojawiającego się stopniowo jej braku – jest „Kolonia…”? Wierzę w drugą część Pana książki, gdzie ktoś wreszcie tej miłości pomoże.


TJ: To raczej ostrzeżenie co stanie się z nasza miłością, kiedy nie będziemy o nią dbać. Najpiękniejsza jabłoń, zaniedbana, zdziczeje.


BK: Bardzo dziękuję Panu za rozmowę!

__________________________________

Kolonia karna. Sceny z życia małżeńskiego – Czarna Owca, Wydawnictwo (Jacek Santorski) – książka ukazała się drukiem 6 maja 2015 r.

 

 

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko