Wacław Holewiński – Mebluję głowę książkami

0
220

Wacław Holewiński



Mebluję głowę książkami


mebluje-glowe


tchnienieGdybym miał wskazać jedno nazwisko – najbardziej niedocenianego polskiego pisarza, pisarza świetnego – wskazałbym Wiesława Helaka. Przed „Tchnieniem” wydał rewelacyjną „Lwowską noc”, świetne „Scenariusze syberyjskie”, mocną, znakomitą „Tryhubową”.

Ktoś powie – to pisarz, w powieściach,  jednego tematu, rozliczeń z przeszłością, kresową, peerelowską, pisarz niepogodzony z polską rzeczywistością III RP. I bardzo dobrze, proszę tak mówić. Niech każdy z piszących znajdzie taką niszę jak Helak, niech każdy znajdzie swoją, osobną formułę przekazu, niech każdy potrafi tak uczciwie, do trzewi nazwać rzecz po imieniu.

Czytając „Tryhubową” pewnie żaden czytelnik nie miał wątpliwości, że to powieść autobiograficzna, a w każdym razie co najmniej dotykająca, mocno dotykająca życia autora. A „Tchnienie”? Można powiedzieć, że to książka bliźniacza, inaczej opowiedziany los jakiegoś wujecznego brata? Siostrzeńca? Kuzyna?

Kim jest bohater nowej powieści Helaka? Odpowiedź, która jako pierwsza przychodzi mi do głowy: strażnikiem pamięci. Strażnikiem niewiarygodnie poważnym, poważnie traktującym przeszłość, strażnikiem dotrzymującym danego słowa, człowiekiem wiernym Polsce.

Poznajemy go gdy ma kilkanaście lat i idzie z matką do kościółka, a wokół morze flag z kirami. Polacy żegnają zmarłego Stalina. A kościółek to miejsce nie tylko modlitwy, wiary, zbliżenia z Bogiem, to także miejsce, w którym ma się pojawić ojciec. Nie pojawia się. Ani za pierwszym, ani za drugim razem. Za trzecim, gdy syn już nie czeka, gdy zwątpił – nadjeżdża rowerem. Bierze go w ramiona, przytula. A kiedy idzie z matką na spacer, w zostawionej marynarce wyczuwa spluwę, vis-a. Ojciec odchodzi, zostawia mu rower, wileńskie cacko. Każe się opiekować matką.

Ojciec wciąż walczy, dla niego ta wojna zaczęta w ’39 wciąż trwa. A potem widzi go w kronice filmowej, na ławie oskarżonych. W szkole jest synem bandyty. Jest obcy. „Siedział z opuszczoną głową, jakby jeszcze nie dotarło do niego to, co się stało. A potem zrozumiał. Schował zeszyt do teczki i wstał. Podniósł wzrok i długo patrzył z wyrzutem na klasę. Jakby chciał na zawsze zapamiętać ich twarze.”

Patrzy w oczy sędziemu, który skazał ojca, matka odbiera od niego przyrzeczenie, takie samo jakie od niej odbierano w konspiracji…

Rok ’68. Jest gdzieś pod pomnikiem Mickiewicza. W tłumie innych studentów. Ale nie krzyczy jak tamci. „To my nie o wolną Polskę walczymy” – pyta naiwnie.

Karna jednostka wojskowa. Jako jedyny odmawia złożenia przysięgi. Areszt, proces. Ten sam sędzia, który odebrał życie jego ojcu.

Co roku krzyż na cmentarzu. Zbija go z desek, zanosi gdzieś pod mur, dla ojca, którego gdzieś pogrzebano. Modlą się z matką, inni popatrują na napis – dla żołnierza zamordowanego… Ten krzyż zaraz po ich odejściu ląduje w śmietniku. Także w wolnej Polsce. „I przyszedł Witold następnego dnia w to miejsce, aby jeszcze raz zapalić świece, lecz nie zastał ani krzyża, ani tablicy, leżały zniszczone na śmietniku. Nie mógł tego powiedzieć matce. I pomyślał wtedy, że naród, który nie chce osądzić swoich zbrodniarzy, nie zasługuje na szacunek.”

Rok ’81, ‘82 wybór jest prosty. Prosty? Tak, w tym wypadku nie ma powodu do takich pytań. Wrocław, podziemna drukarnia, zabity młody chłopak, później szyper, który dostarczał mu z Niemiec farbę, obława, areszt, wyrok.

Lata dziewięćdziesiąte na marginesie, niepogodzony. Za to blisko, bardzo blisko matki. Mają swoje życie. Potem spotkanie z sędzią oprawcą. Bohater Helaka widzi nobliwego mecenasa. Nie ma dla niego litości.

Coś jeszcze? Wróć, prawie do początku. To powieść o przeznaczeniu, o dwóch równoległych życiorysach. Bo jest drugi chłopiec, drugi mężczyzna. Tam w klasie, gdy nikt z nim nie chce siedzieć w ławce, to on zajmie miejsce obok niego. W ’68, to on będzie szedł na czele pochodu. W karnej jednostce wojskowej, inaczej niż nasz bohater, złoży przysięgę, a potem odtrącony zajmie się matką. To on, w zastępstwie, będzie z nią chodził na cmentarz, to on przyjdzie do więzienia, to on wreszcie, po przełomie, po ’89 będzie, wychodząc z luksusowej limuzyny, namawiał go do powrotu. Do życia. Potem wyjedzie z Polski. Najpierw do Ameryki, potem do Izraela. Już nie będzie Józefem, a Josefem i to tam będzie czekał na Witolda. Długie lata.

Więc o czym ta książka? O wybaczaniu? O zrozumieniu? O odmienności postaw? O szukaniu własnych dróg? Prawdzie? Wierności ideałom? Szukaniu Boga? Trwaniu?

Ktoś powie – szerokie spektrum. Bardzo. Helak to reżyser filmowy. I to widać. Umie opowiadać właśnie jak filmowiec. Obrazem, skrótem, przebitką. Wgryza się w polską materię, ryje w niej i nie ma w nim, myślę że i w pisarzu, i w człowieku, szarości. To pisarz prawdy. Głębokiej i bolesnej. Pisarz naszych grzechów i zaniechań. Odwagi i pogardy. Mocnych, bardzo mocnych osądów i niezgody. Na fałsz, na niejednoznaczność, na trudy wyborów. To wreszcie powieść o człowieku innym, żyjącym poza, w nawiasie, na marginesie. A może o człowieku ze stalowym kręgosłupem, dla którego pamięć, wzorzec, ideały zaszczepione przez rodziców są fundamentem, jedynym fundamentem, na którym warto budować. I być wiernym. Każdego dnia, każdej godziny, każdego poranka i wieczora.

A życie? Mogło być inne. Lepsze? Gorsze? Inne. Witold rozmawia z Bogiem i jest to spowiedź? krzyk? pokorne ukojenie? „Przecież gdyby złoczyńcy nie zamordowali mego ojca, moje życie potoczyłoby się inaczej. Czy nie wiedziałeś tego? Syn bandyty, przez całe życie to słyszałem. Przestałem Cię prosić o cokolwiek od tej sali sądowej, od tego zdradliwego sądu, obcego i niesprawiedliwego sądu!”

Jest coś, co spaja „Trychubową” z „Tchnieniem” w sposób oczywisty. To miłość. Piękna i niepowtarzalna miłość syna do rodziców, do matki, miłość pełna początkowo buntu, naburmuszenia, a potem coraz głębsza, coraz bardziej rozumna, pełna tkliwości i oddania. I do tych ojcowych kosteczek w sosnowej skrzynce, wygrzebanych gdzieś w Polsce. Na Łączce? W tysiącach miejsc, w których grzebano i przysypywano wapnem tych, którzy mieli na zawsze pozostać bezimienni.

Gorzko, okrutnie, bez dobrej strony? Odwrotnie. Nie ma nic, co by mnie od tej książki odrzucało, nie ma nic, co kazałoby mi powiedzieć: czuję w tym fałsz. Odwrotnie, Helak każdym słowem daje świadectwo. Życia w prawdzie.

 

Wiesław Helak – Tchnienie, Wydawnictwo Trio (Biblioteka kresowa), Warszawa 2015, str. 248.


Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko