Zdzisław Antolski
MOJE KIELCE LITERACKIE (3)
BYWALCY KLUBU
Musiał minąć tydzień, zanim na tyle ochłonąłem po niesamowitym wieczorze promocyjnym almanachu „Bazar poetycki”, wielkim pijaństwie i osobistym poznaniu tylu znakomitych w naszym mieście artystów, bym się wziął na odwagę i znów wybrał z wizytą do magicznego sezamu, czyli Klubu Dziennikarza. Byłem już innym człowiekiem, poetą po debiucie w almanachu. Poprosiłem mamę, żeby dała mi parę złotych na kawę, bo ona zawsze wspierała mnie finansowo. Działo się tak już od dzieciństwa, kiedy to kupowała mi plastykowych żołnierzyków w kiosku Ruchu, w tajemnicy przed ojcem, który był bardziej praktyczny i nabywał rzeczy przydatne w rozwoju, na przykład rower, aparat fotograficzny „druh”, a ostatnio maszynę do pisania.