Eligiusz Dymowski – Słowa, które czasem bywają ostatnie

0
171

Eligiusz Dymowski


Słowa, które czasem bywają ostatnie

 

bywalo-zabawnie            Kiedy w czerwcu ubiegłego roku otrzymałem od Zbyszka Irzyka jego najnowszą książkę wspomnień pt. „Bywało zabawnie”[1], ucieszyłem się bardzo, albowiem „pochłaniam” niemalże wszystko, co pojawia się na wydawniczym rynku, jeśli tylko dotyczy osób i zjawisk, które kształtowały w młodości moją wrażliwość literacką. Nikt z nas, z kręgu bliskich i znajomych Zbyszka, nie mógł nawet w najczarniejszych scenariuszach przypuszczać, iż za kilka miesięcy Autora nie będzie już pośród nas. Zmarł nagle 25 listopada 2014 roku. Wyglądał przecież zawsze młodo i w znakomitej formie, obdzielając innych niezwykłą kulturą słowa, subtelnością wyrażanych myśli i gestów. Urodził się 22 września 1933 r. we Lwowie, mieście tak drogim polskim intelektualistom, polskiej historii. Po pożodze wojennej osiadł w Warszawie, gdzie studiował na tamtejszym uniwersytecie polonistykę. To były lata burzliwych przemian, lata budowania na nowo życia z popiołów, gdzie młodość przewijała się z lękiem i niepewnością jutra w nowej politycznej klatce.

Irzyk debiutował, jako krytyk literacki na łamach „Współczesności”, gdzie osiadł na kilka lat, aby potem związać się z tygodnikiem „Kierunki” i Instytutem Wydawniczym PAX. Stąd też wiele swoich ciekawych tekstów zamieszczał zarówno w „Słowie Powszechnym”, „Życiu i Myśli”, czy też „Poezji”. Jak na ironię losu, pozostawił po sobie zaledwie dwie napisane książki. Wydaną w roku 1978 „Królestwo literatów” i tę ostatnią „Bywało zabawnie”.

Bez wątpienia jednak kochał literaturę, i to właśnie literaturze poświęcił swoje życie, komentując przy tym najnowsze zjawiska, znane osobowości czy ówczesne trendy. Nie stronił też od bycia jurorem literackich konkursów oraz bycia powiernikiem młodych adeptów sztuki. We wstępie do swojej ostatniej książki napisał krótko, ale jakże wymownie: „Miałem to wyjątkowe szczęście, że dzięki towarzyskiemu usposobieniu i wieloletniej pracy redaktorskiej poznałem wielu wspaniałych twórców. Ich dorobek artystyczny zapewne w większości sam się obroni przed upływem czasu. W moich wspomnieniach chciałem jedynie ukazać sylwetki poetów i pisarzy takimi, jakich zapamiętałem, przyglądając im się z bliska. Przy okazji zamierzałem utrwalić klimat lat, w których żyliśmy, gdy literatura i sztuka były dla nas swoistym azylem i synonimem wolności. Słowem, pragnąłem po swojemu wyrazić owo słynne Goethowskie «chwilo trwaj». Nic więcej i aż tyle”. Oto cały Zbigniew Irzyk. Skromny i szczery. A przecież był przez te wszystkie lata bezcennym świadkiem ważnych codziennych wydarzeń kultury, jakie miały miejsce w peerelowskiej rzeczywistości. Często długie dyskusje toczyły się w zadymionych warszawskich kawiarniach. Po wojnie i jeszcze długich parę lat po niej, ludzie byli po prostu spragnieni życia, burzliwych rozmów i sporów, które potęgowały wyobraźnię i kreowały właściwy sobie styl kultury i marzeń o wolności artysty.

Autor książki „Bywało zabawnie” na jej kartach przywołuje sylwetki pisarzy, których spotyka, z którymi toczy literackie dysputy, okraszając niejednokrotnie zabawnymi anegdotami i śmiesznymi scenkami, co czyta się rzeczywiście z zaciekawieniem, a nawet łapczywie i z wyostrzoną wyobraźnią. Spotkamy tu między innymi takie nazwiska, jak: Andrzej Brycht, Andrzej Bursa, Stanisław Grochowiak, Jan Himilsbach, Anka Kowalska, Wojciech Siemion czy Zdzisław Łączkowski. Nie zapomni też Zbyszek Irzyk o Zofii Kossak, Alfredzie Łaszowskim, Wojciechu Natansonie, Czesławie Miłoszu, Stanisławie Cat-Mackiewiczu, Jerzym Szaniawskim, Teodorze Parnickim. Melchiorze Wańkowiczu, Kazimierzu Wyce, Jerzym Zawieyskim czy Wojciechu Żukrowskim. Ta plejada nazwisk pokazuje, jak jest to książka ważna, chociażby z punktu widzenia pewnej historycznej kroniki, chwilowego, aczkolwiek ważnego zapisu dla przyszłych pokoleń. Bowiem istotnie to nie jest sensu stricte książka krytycznoliteracka, ale pamiętnik dziejów utrwalony od zapomnienia w dobie, kiedy liczy się tylko to, co chwilowe i przynoszące materialny zysk.

Czytając tę książkę, przenosiłem się w czasie dla mnie już tak odległym, chociaż wiele ze wspomnianych osób poznałem osobiście. Czytałem ją z wdzięcznością dla Autora, że ją napisał, a któremu zdążyłem jeszcze za to świadectwo odchodzącej powoli epoki podziękować osobiście przez telefon na trzy dni przed niespodzianą śmiercią. „Czuwajcie – chciałoby się trochę banalnie rzec – bo nie znacie dnia ani godziny”. Czuwając warto więc od czasu do czasu zapisywać ołówkiem takie na pozór „banalne” wspomnienia i myśli. Może komuś przypomną o zwyczajnym, pięknym, chociaż innym życiu…

———————–

 

         Jeszcze będzie pięknie

 

                        Pamięci Zbyszka Irzyka

 

pośród liści jesieni

idzie smutek aleją

zza mgły noc się wychyla

tylko oczy się śmieją

pełne ciągle młodości

marzeń

tęsknot

i słońca

byle tylko do wiosny …

… byle dotrwać do końca

 

Eligiusz Dymowski



[1]              Zbigniew Irzyk, Bywało zabawnie, Białystok 2014, s. 224.

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko