Rekomendacje książkowe z Biesiady Literackiej SPP

0
76




Wacław Holewiński

berlin-indigoW trzeciej swojej książce – po „Berlin Blue” i znakomitej „Transprussi” – Zbikowski wrócił do Berlina, miasta, które zna i pewnie rozumie lepiej od większości Polaków. Ale inaczej, choć to pozornie, jak Berlin Blue, znów kryminał. I znów kryminał to nie jest.

Bohaterem jest pisarz. Ale bohaterami są też postaci pisanej przez niego książki, którzy – żyjąc w dwu różnych czasach, latach siedemdziesiątych i dwutysięcznych, w dziwny sposób przenoszeni do tych swoich czasów, rozwiązują zdawałoby się różne, a jak się okazuje, te same sprawy. Zaplątania w komunistyczną przeszłość, wywiadów, agentów, także niespodziewanej miłości (czy miłość może być spodziewana?). Czym się ta książka różni od poprzednich – przede wszystkim w tamtych Zbikowski był realistą, tu fantazja, pole do niej, otwarte jest dla czytelnika na oścież, czasami nawet odnosiłem wrażenie, że za szeroko. To przenikanie się światów może być irytujące, może być też ciekawe poznawczo, ale przede wszystkim daje szansę poznania Berlina, miasta innego od wszystkich – ten, kto pomieszkał w nim choćby tydzień, wie o czym mówię – miasta, w którym stykały się interesy wszystkich możnych tego świata i maluczkich, z polską emigracją solidarnościową włącznie, ale też miasta z niezwykłą podskórną energią.

Lubię pisanie Zbikowskiego także dla języka, bo, jak mawiał Krzysztof Mętrak, autor „Berlina Indigo” umie „ładnie zakręcić zdaniem”. Niewielu to potrafi.

 

Zbigniew Zbikowski – Berlin Indigo, Wydawnictwo Edipresse-Kolekcje sp. z o.o, Warszawa, 2015, str. 336, ISBN 978-83- 7989-572-4


Marek Ławrynowicz

 

od-gloriiO tej książce pisał już na tych łamach Wacław Holewiński, ale i ja chciałbym dodać swoje trzy grosze. „Od glorii do infamii” Krzysztofa Masłonia to w moim przekonaniu dla osób interesujących się literaturą lektura obowiązkowa. Oczywiście o 31 przedstawionych w tej książce autorach już wielokrotnie pisano, nieraz całe książki. Tu jednak znajdujemy coś więcej. Losy pokolenia pisarzy i poetów debiutujących (i często odnoszących sukcesy) przed drugą wojną światową i kontynuujących działalność literacką po niej autor ukazał na tle wydarzeń historycznych, które okazały się dla naszej kultury potwornie niszczące. Koszty zależności Polski od Związku Sowieckiego ponieśli wszyscy – ci którzy znaleźli się na emigracji i ci w kraju. Emigranci zostali pozbawieni naturalnego kontaktu z czytelnikiem, skazani na samotność i marginalizację. Pisarze w PRL znaleźli się pod trudna do zniesienia presją totalitarnego państwa, dla którego literatura równała się komunistycznej propagandzie. W najgorszych stalinowskich czasach wielu uległo pozostawiając liczne świadectwa literackiego upadku. Potem próbowali się odrodzić, odzyskać godność, ale niewielu to się udało. Masłoń zresztą nie jest skłonny do potępiania i ferowania wyroków. Po prostu opisuje jak to było. A ze często było nieciekawie to już nie badacza literatury wina. Równocześnie jest to książka, w której widać emocjonalne zaangażowanie autora. Ma swoje sympatie i antypatie. Dzięki temu i my czytelnicy angażujemy się emocjonalnie i odkładamy „Od glorii do infamii” z zaskakującą refleksją: jakże ta historia literatury może być ciekawa.   


wez-moj-parasolDruga książka, która chciałbym polecić państwa uwadze jest tom wierszy Krzysztofa Szurmaka „Weź mój parasol”. To pierwsza książka tego urodzonego w 1956 roku autora, czyli naprawdę późny debiut literacki. Ja jednak znam Krzysztofa Szurmaka od lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku i wiem, że ta książka mogła się ukazać o wiele wcześniej.   Że mogłoby być wiele książek i dziś nie musiałbym tłumaczyć kim jest Krzysztof Szurmak. Niestety w świat poezji zbyt często wkraczała ponura i groźna rzeczywistość choroby i to ona sprawiła, że dostajemy tę książkę dopiero teraz. Jaki to jest poeta? Niełatwy w odbiorze, erudycyjny, znajdujący upodobanie w filozofii, a może jeszcze bardziej w postawie religijnej, ale nie o jedną religię tu chodzi. Ta poezja mimo swej złożoności potrafi zafascynować, sprawić, że wkroczymy w osobisty labirynt autora nie zważając na to czy zdołamy trafić z powrotem do wyjścia. Szurmak jest – jak wszyscy znaczący poeci – zupełnie osobny, nie podobny do nikogo. By państwa przekonać na koniec krótki wiersz.


 *  *  * 

Była piękna jak motyl

czy to żal

że była piękna jak motyl

wielu ją kochało i podziwiało

czy to żal

że wielu ją kochało i podziwiało

serce mi drży

gdy patrzę jak odlatuje w dal

czy to żal

że była piękna jak motyl


Krzysztof Masłoń, Od glorii do infamii. Sylwetki dwudziestowiecznych pisarzy, Zysk i s-ka, Poznań 2015, s. 352

Krzysztof Szurmak, Weź mój parasol, Oficyna Wydawnicza „Agawa”, Warszawa 2015, s. 71

 


Piotr Müldner-Nieckowski

 

Piotr Mitzner: Wybiór

 

wybiorPiotra Mitznera przedstawiać nie trzeba, ale początkującym przypomnę, że jest poetą znanym i uznanym, autorem dziesięciu tomów wierszy, laureatem Nagrody Literackiej Fundacji Kultury i Nagrody „Zeszytów Literackich”, nominowanym do tak poważnych nagród jak Silesius, Cogito czy Nike. Jest także profesorem literatury, teatrologiem i autorem wielu książek eseistycznych i naukowych, których tematem niezmiennie pozostają pisarstwo i jego skutki.


 Tym razem postanowił pokazać swoją twórczość poetycką zbiorczo, ale pod innym kątem niż to czynił w poszczególnych książkach. Układ co prawda jest chronologiczny, lecz wybiórczy, taki, który podkreśla metodę poetycką autora. Stąd dowcipny i zarazem trafny tytuł tomu, obszernego, bo mającego ponad pół tysiąca stron.


Jak żadna poprzednia książka tego poety dobitnie pokazuje to, o czym we wstępie pisze prof. Jacek Łukasiewicz: wersy u Mitznera są zawsze krótkie i najczęściej budowane z gier słów lub frazeologizmów – kalamburów, podobieństw dźwiękowych, wyliczeń, odcieni znaczeniowych. Dodam, że także: zaczepek pod adresem tego świata i jego przedstawicieli. Nie są to gry dla zabawy językowej czy epatowania czytelnika. Wręcz przeciwnie, to najpoważniejszy w świecie dyskurs sięgający do głębi wiedzy o świecie i człowieku, o codzienności, prywatności, władzy i poddaństwie, ale i w związku z tym o historii, literaturze, miłości i śmierci, smutku i radości, nienawiści i empatii, wojnie i pokoju.


Badaczowi tej poezji wróżę lata świetlne zajęć. Odnalezienie, sklasyfikowanie czy choćby z grubsza określenie wszelkich zawartych w niej odniesień i odcieni odniesień, intertekstualizmów, kombinacji aforystyczno-definicyjnych, przemyślności nigdy niechybionych metafor, to zadanie przekraczające możliwości hermeneutyki na jej dzisiejszym etapie rozwoju. Tym bardziej że wiersze Mitznera zawsze mają fasadę liryczną, za którą kryje się to, co w niej naprawdę istotne.


Ważne wskazówki co do tej poetyki i jej zakresów tematycznych daje autor znakomitej przedmowy, układając swoje analizy w działy, które proszą się teraz o rozwijanie: jeśli jesteś zdolny do rozumienia tej poezji, to teraz bierz się do rozumienia jej przesłań. O ile są poeci, którzy potrafią nas wprawić w zdumienie swoją obserwacją świata zewnętrznego, o tyle Mitzner czyni to za pomocą obserwacji i głębokiej znajomości świata wewnętrznego, nie tylko zresztą swojego.

 

_____________________

Piotr Mitzner, “Wybiór”, z przedmową Jacka Łukasiewicza, doM wYdawniczy tCHu, Warszawa 2015. Stron 518. ISBN 978-83-63104-08-5.

 


Bogdan Świecimski: W pół drogi do nieba

 

w-pol-drogiSzczerze mówiąc, piszę o Świecimskim z pewnym zakłopotaniem, z poczuciem winy, bo powinienem był to zrobić dobrych kilka lat temu, kiedy ukazywały się jego świetne prozy. Były dla mnie odkryciem i wydawało się, że zawodowi krytycy na pewno się nimi zajmą. Niestety nic takiego nie nastąpiło. Nie chciałbym, żeby los ten dotknął najnowszego tomiku poetyckiego tego autora.


To jest poezja tak bardzo osobista, że aż całkowicie publiczna – chciałoby się rzec.  Czyta się ją z niegasnącym zainteresowaniem, tak jak niektóre wytwory popkultury, kryminały, oryginalne i dowcipne romanse czy powieści obyczajowe o dobrze skomponowanej fabule i wiarygodnych sylwetkach bohaterów. Ale to nie jest broń Boże popkultura. Zbliża się do niej tylko pozornie, tematycznie, lecz psychologią, filozofią i krytyką społeczną spokojnie sadowi się na najwyższej półce. Umiejętność przedstawiania najważniejszych wartości życia ludzkiego za pomocą prostych i krótkich (jak to w poezji – zwartych niczym pięść) opowiastek, przytoczeń, obrazków, Świecimski opanował do perfekcji. W słowie od wydawcy napisano, że zbiór ten plasuje się na granicy prozy i poezji. Trudno się z tym zgodzić. To poezja w najczystszej postaci. Jest prawdą, że jawnych metafor prawie w niej nie ma, ale przecież nie przenośnie czy zamiennie decydują o poetyckości.


Osiowym tekstem tomu jest zbiór czterowersowych wierszy pod wspólnym tytułem „W pół drogi do nieba, utwór a capella na głos liryczny i chór”. To utwory osobne, pozornie ułomki, fragmenty ułożone niby w luźny zbiór, które jednak, mimo że większość może być wyjmowana jako utwory samoistne, w sumie dają rytm opowieści, quasi-biograficznej fabuły. Poemat ten, czy raczej dramat poetycki albo rzecz epicka, w nietypowy a fascynujący sposób przedstawia życiorys człowieka, którego można by opatrzyć mianem homo sovieticus, ale w odmianie bardzo peerelowskiej (bo ani rosyjskiej, ani na przykład czeskiej czy enerdowskiej), a którego w dodatku spotykamy wśród nas do dziś i który nie ma zamiaru schodzić z tego padołu. A jeśli próbuje, to i tak się odradza pod zamaskowaną postacią. Nie jako smok czy hydra. Jako sąsiad, współmieszkaniec, współpracownik, mąż, brat, syn. Opowieścią tą poeta bije czytelnika między oczy, nie pozwala zapomnieć, czego wspólnie się dopuściliśmy i nadal dopuszczamy.

 

________________________

Bogdan Świecimski, ” W pół drogi do nieba”, Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, Warszawa 2015. Stron 108. ISBN 978-83-205-5583-7.

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko