Wacław Holewiński – Mebluję głowę książkami

0
207

Wacław Holewiński



Mebluję głowę książkami


mebluje-glowe


wystarczy-przejscDziwnym trafem w spisie moich lektur kolejna, po książce Bogumiła Lufta, opowieść podróżnicza. Ludwika Włodek opowiada o Azji Środkowej, o postsowieckiej Azji Środkowej. I tak jak Luft o Mołdawii i Rumunii, Włodek o Uzbekistanie, Turkmenistanie, Tadżykistanie i Kirgistanie opowiada fascynująco. Opowiada posiłkując się swoimi obserwacjami, książkami ale przede wszystkim znajdując ludzi. Ciekawych – czasami skrzywdzonych, czasami tych z najwyższych półek władzy, czasami poganiaczy bydła, czasami kierowców, dyrektorów muzeów, kogoś zaczepionego na ulicy, Francuzów podróżujących od dwóch lat w zasadzie bez celu. Opowiada o konfliktach, rzeziach, nienawiści, o bogactwie i skrajnej biedzie, łapówkach, gwałtach, odmiennościach kulturowych, ubraniach, marszrutkach, strojach, kolczykach…


Włodek jest odważną kobietą – podróżuje sama, z chłopakiem, z dwójką dzieci, rodzicami. Ale to, co najważniejsze, to jej zmysł obserwacji, ale i chyba przygotowanie. Jest świadomym podróżnikiem, ma jakieś kontakty, wie gdzie, co i jak. Wróć, tak się nie da. Nie tam, nie w świecie, gdzie nic nie jest ustalone raz na zawsze, gdzie władza dba przede wszystkim o swój klan i własną kieszeń – może zresztą w odwrotnej kolejności, gdzie wciąż kobietę można porwać i zrobić z niej swoją żonę, a kara która ci za to grozi jest znacznie niższa niż za kradzież bydła.


Zrozumieć Azję Środkową, poznać, docenić… Chyba małe mamy na to szanse. Bawełna, ropa, piękne góry, jakieś obrazki jeszcze z ZSRR, czyjeś wspomnienia z wycieczki, ale to już dawno i nie tak. Czym jest dzisiaj? Jeszcze zeświecczoną pozostałością Sowietów czy już zislamizowaną częścią świata, całkiem odległą od naszych wyobrażeń o współczesnym państwie?


Gdzieś się kończy droga, zbudowana kilkadziesiąt lat temu. Nikt jej już nie remontuje, nie wylewa nowego asfaltu. A w stolicy kłują w oczy nowoczesne wieżowce. Ale tam, kilkaset kilometrów dalej, wcale nie chcą tej władzy i gotowi są się przed nią bronić. Z bronią w ręku. Władza wysyła wojsko, dobrze, że gdzieś tam w Europie albo w Ameryce jest imam, który prosi aby nie stawiać oporu. A jak prosi imam, to się nie dyskutuje…


Albo spojrzenie przez rzekę na Afganistan. Trzydzieści lat temu była przepaść i… i dziś też jest. Tyle, że wszystko się odwróciło. Tam amerykańskie generatory, a tu jedna żarówka na kilka godzin w ciągu doby. Tam handel, tu… no właśnie, tu trwanie. Jakieś takie w oczekiwaniu na nic.


Niektórzy, ci starsi znają rosyjski. Ci młodsi? Tylko ci, którzy pojadą tam do pracy. Ale zdaje się, że dla nich tam klimat niezbyt teraz przychylny.


Matka i cztery córki gwałcone co noc przez sąsiadów tylko dlatego, ze mają inne pochodzenie. Nie chcemy obcych, nie teraz, nie w czasie czystek, konfliktów, jakiegoś narodowego wywyższenia. Ciągle tam żyją, wciąż obok swoich oprawców. Tak już będzie, żadna się nie poskarży, nie mają gdzie uciec…


Roza Otunbajewa, była prezydent Kirgistanu, jedyna która potrafiła odejść ze stanowiska tak, jak obiecała, po upływie kadencji. Jej skromność pewnie można by polecić naszym rządzącym. „Nie chciałam się nachapać, ustawić na całe życie wszystkich swoich krewnych i pociotków. Mojej rodziny nikt nie znajdzie na listach Forbesa (figurują na nich dzieci wszystkich pozostałych prezydentów w Azji Środkowej. […] Odchodzę, zostawiam demokratycznie wybrany parlament i prezydenta. To moje największe osiągnięcie”. Jest rodzynkiem w cieście. A może cierniem. Bo pewnie uwiera. Bo jej przykład może być zaraźliwy.


Kto lepszy: Kazach, Kirgiz, może Uzbek, Tadżyk, ten z miasta, z prowincji, z małych narodów zdominowanych przez większe? Może odwrotnie, może to ci o niebieskich oczach, w których nawet Niemcy widzą Nordyków?


Spokój i cisza. Trwanie. Podróż rozklekotanym autem. Po bezdrożach. Opiekuńczy, serdeczni ludzie. Gdzieś obok noszone latami traumy, trudne do zrozumienia dla Europejczyków.


Włodek znajduje trzynastu bohaterów. Są i nie są ważni. Opowiadają, ale Włodek nie tylko słucha. Buduje naszą wiedzę podpierając się szeregiem informacji politycznych, społecznych, ekonomicznych. Lubi tych ludzi. Zresztą – czy da się napisać dobrą książkę reportażową nie lubiąc swoich bohaterów? Może się da, ale do tego pewnie potrzebny jest inny typ wrażliwości.

Jeździ, bo lubi, bo przywiązała się do regionu, do tej części świata, bo czuje z nią jakąś więź. I wie więcej od nas. Chętnie bym się z nią zabrał na taką wyprawę.

 

Ludwika Włodek – Wystarczy przejść przez rzekę, Wydawnictwo Literackie, Kraków, 2014, str 281.


Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko