Anna Maria Musz
Nosimy się w sobie poza wszystkie granice – o „Pamiątce po nieobecności” Stefana Jurkowskiego
Oto nadchodzi przewidziana od miliardów lat chwila. W jej obliczu miejsca przestają być miejscami i stają się pamiątką po nieobecności, a my – ludzkość – chwiejemy się/ na międzyplanetarnej linie/ bez punktów odniesienia zaczynamy/ spadać/ na początek świata. W taki właśnie, niespokojny i pełen zmienności świat, wprowadza czytelników Stefan Jurkowski w najnowszym tomie poetyckim „Pamiątka po nieobecności”.
Dodajmy od razu, że – choć ideą zebranych w książce wierszy jest dążenie, ruch, zmienność – to jednak tempo tej poetyckiej opowieści zostaje świadomie wyhamowane. To nie dynamizm rządzi wierszami z „Pamiątki…”, a cel podróży. Działania podmiotu lirycznego przyjmują tu osobliwą formę „pielgrzymowania” – zamiast na spotkanie z Absolutem, bohater wierszy podąża w stronę drugiego człowieka. Jego wędrówka ma charakter symboliczny, często wewnętrzny, duchowy. W wierszu „Światy wspólne” stwierdza on wręcz jesteśmy w nieobecnościach/ bardziej niż przy sobie i tak analizuje kwestię osobności i współobecności:
w różnych światach
lecz w jednej wspólnej przestrzeni
w której istniejemy prawdziwie
zawieszeni w głębokich odległościach
pomiędzy miastem a miastem
mieszkaniem a mieszkaniem
spotykamy się niewidzialnie
choć widzimy się ostro
zwłaszcza po zamknięciu oczu
kiedy z głosów odczytujemy pogodę
w tym jaśniejącym punkcie
nieobecność staje się osobą
tobą i mną
złączonymi w jedno istnienie – –
Jaki jest cel tej metafizycznej pielgrzymki? Podmiot liryczny podkreśla często potrzebę współistnienia, symbolicznego przenikania, narodzenia do siebie – nawet za cenę pokonania granicy śmierci, jak w wierszu „Przejście”, nawiązującym do tragicznych losów dziewiętnastowiecznej aktorki, Marii Wisnowskiej i oficera grodzieńskiego pułku huzarów, Aleksandra Barteniewa. Współobecność pozwala zatem zwyciężyć nawet nieistnienie. I chodzi tu nie tyle o przetrwanie w drugim człowieku, ile o w s p ó l n e ocalenie, skoro z bliskością nie może wygrać ani eschatologia, ani tytułowa nieobecność, a dwie połączone nieobecności stają się wręcz osobą.
Stefan Jurkowski opisuje te kwestie w sposób całkowicie nowatorski, wybiegając daleko poza owo zbanalizowane w poezji miłosnej „na wieczność” i „na zawsze”; w jego wierszach „na zawsze” zyskuje bowiem o wiele głębsze znaczenie. Chodzi nie tylko o własne trwanie z drugim człowiekiem, ale także o gotowość łączenia ciemnego krzyku i cichego światła – odwiecznych przeciwieństw – a nawet tworzenie nowego świata, niezniszczalnego globu/ który nie przemija, a który powstaje z nieuchronnego zderzenia dwóch planet, połączonych wspólną orbitą. Trzeba także odnotować, że precyzyjne zagadnienia filozoficzne łączą się z czułym liryzmem, operującym w niezwykle subtelnej skali. Te wiersze poruszają i wzruszają dlatego, że same pozostają dalekie od czułostkowości, są za to szczere i w tej szczerości niezwykle odważne, gdy głoszą (wydawałoby się – idealistyczną) wiarę w możliwość spełnienia w drugim człowieku. I choć rzadko, zawsze z wielką ostrożnością sięgam w recenzjach po podobne określenia, to jednak bogactwo przesłań i wyważenie między filozofią a żywymi uczuciami w tej książce stanowią dla mnie prawdziwe poetyckie mistrzostwo.
„Pamiątka po nieobecności” wpisuje uparte dążenie „przed siebie – ku sobie” w niezwykle szeroką panoramę, nie tylko ziemską, ale wręcz kosmiczną. Bohater wierszy Stefana Jurkowskiego na pytanie o ojczyznę może bowiem – zamiast o kraju – mówić o globie i kosmosie. Nieustannie podkreśla on zresztą wewnętrzne poczucie łączności z uniwersum, ale także z czasem, liczonym w miliardach, a nie dziesiątkach czy setkach lat:
zawijam w małą chwilę
wszystko to co słyszałem czytałem
widziałem –
tysiące lat które
stworzyły mnie na jeden moment
bym płacił haracz miłości
nienawiści bólu i rozkoszy
– czytamy w wersach otwierających wiersz „Pętla”. Czas i przestrzeń są tu zresztą ukazywane niedosłownie i niefizycznie; stanowią metaforę wszechświata (przesyconego nieokreśloną boskością, wyrokami przeznaczenia, ale też zawierającego nieskończoną liczbę początków i końców świata) oraz historii. Co więcej – sam tom zachęca do wychodzenia „poza” i „ponad” ludzkie możliwości, wiedzę, percepcję.
Warunki dla takiego właśnie – wielowymiarowego – opisu rzeczywistości stwarza poetycki styl Stefana Jurkowskiego, który z tomu na tom zmierza ku coraz oszczędniejszej formie, nie tracąc jednocześnie nic ze swej wieloznaczności. Ta lapidarność czy wręcz krystaliczność formy, w połączeniu z filozoficznymi przesłaniami, pozwala wyeksponować zupełnie nowe znaczenia słów i sytuacji – jak choćby w wierszu „Przed podróżą”, w którym zewnętrzny „lot w górę” (w przestrzeń) i wewnętrzny „lot w dół” (zapadanie się w siebie) trwają jednocześnie:
podróż zaczyna się we mnie powietrze
sposobi się do skrzydeł
metalowych słońce ich nie stopi
choć będzie bliżej a niebo
niebieskie bardziej mróz dokoła lot
wbrew naturze wyrzekam się
ziemi lecz nie ucieknę od prawa
grawitacji – zaczyna się we mnie
podróż lęk lot zostawiam
wszystko na ziemi wszystko
biorę ze sobą przebiję
widnokrąg burzowe
odległości – zaczyna się mój lot w głąb
samego siebie zbyt wczesny
Liryczny rozmach „Pamiątki po nieobecności” uzupełnia zresztą (również pełna rozmachu) szata graficzna, wykreowana przez fotografa i ilustratora, Rafała Babczyńskiego. Monochromatyczne grafiki wpisane w okręgi, nieregularnie rozrzucone na kartach książki, korespondują z klimatem samych wierszy. Dwie wyobraźnie – poety i artysty – podążają w tym samym kierunku, choć różnymi drogami, i doskonale się uzupełniają.
Wróćmy jeszcze do wierszy, by prześledzić, kto za ich pośrednictwem opowiada świat. Nie ulega wątpliwości, że bohaterem zbioru jest poeta. Słowa, milczenie, poezja pojawiają się tu wielokrotnie, ale mimo ich silnego zakorzenienia w tych wierszach, w żadnym razie nie nazwałabym „Pamiątki po nieobecności” tomem autotematycznym. Kwestie języka jako środka wyrazu, a nawet pewnej formy istnienia, rozpatrywane są tu na poziomie idei, w całkowitym oderwaniu od ich „słownikowej” postaci. Nie jest to zatem ukłon twórcy w stronę twórców, czy porozumiewawcze mrugnięcie do „kolegów po piórze”. „Pamiątka…” przekracza granicę tych – dosyć hermetycznych – środowiskowych dyskusji o tworzywie i tworzeniu ukazując, że każdy ma wiersz swój wewnętrzny. Poeta tak go opisuje: każdy ma własny w sobie/ choćby nawet bez jednej zgłoski/ choćby to była naga radość czy przekleństwo/ ból albo pieszczota. Warto zauważyć, że słowo, myśl i wyobraźnia to zjawiska, które pozwalają człowiekowi rozbić niewolę edenu. I to właśnie słowo stworzyło, czyli wyrwało nas z wieczności/ byśmy patrzyli umierali. Tożsamość wyraża się w imieniu, a w wieczności nie mówi się a znaczy. Może właśnie dzięki temu nasyceniu świata realnego – światem słów, jednym z najbardziej niezwykłych i poruszających obrazów w całej „Pamiątce po nieobecności” staje się symboliczny hołd, składany bohaterom… przez słowa. W ten właśnie sposób, w wierszu „Połączenie”, ludzie wywyższeni zostają ponad stwórczy, wszechobecny i wszechpotężny język. I niech ta właśnie scena posłuży nam za przedsmak rzeczywistości, którą poeta otwiera przed czytelnikami w swojej siedemnastej książce poetyckiej:
jesteśmy
żywe domki z kart
– wiatr nabiera siły –
razem
przerywamy jego ciemne drogi
oswajamy bezkres
osłabiamy oddech pochłaniających nas widnokręgów
wypełniamy siebie
po kres liczby mnogiej
klękają przed nami
słowa zwielokrotnione
——————————————–
Stefan Jurkowski, „Pamiątka po nieobecności”, opr. graf. Rafał Babczyński. Wyd. Zaułek Wydawniczy „Pomyłka”, Szczecin 2015, s. 86.