Wacław Holewiński – Mebluję głowę książkami

0
140

Wacław Holewiński



Mebluję głowę książkami



mebluje-glowe

 


czucie-i-wiaraJak pisać o historii i nie zanudzić? Jak pisać o Warszawie i nie zanudzić? Jak z tą wiedzą dotrzeć do młodego czytelnika? Małgorzata Piekarska znalazła niezły sposób. Biuro detektywistyczne „Czucie i wiara” prowadzone przez ojca i syna rozwiązuje zagadki. Nietypowe, zwykle takie agencje dokumentują zdrady małżeńskie, przekręty finansowe, poszukują zaginionych. To rozwiązuje zagadki duchów, latających przedmiotów, głosów pojawiających się niewiadomo skąd i dlaczego, łez Madonny, listów, bohaterów powstań. Dziwnym trafem każde zdarzenie umiejscawia autorka w innej dzielnicy, w innej części miasta, ale wszystkie dotyczą Warszawy.
 

Kim są ludzie przychodzący z prośbą o pomoc? Pozornie to szary, przeciętny człowiek, taki z ulicy – czasami nawet z marginesu. Czasami też to ludzie z imienia i nazwiska i to z nazwiskami szeroko znanymi. Ale zawsze ma problem. Wcale nie tak mało ważny. No bo czy mało ważne jest to, że w ursuskiej noclegowni dla bezdomnych nikt nie może zasnąć? Albo że w radiu internetowym na Bemowie wciąż i wciąż słyszany jest stukot alfabetu Morse’a? Że pewien złodziej, który dokonał setek włamań wpada tylko w określonym punkcie Białołęki. Że w kościele na Bielanach słychać śpiewane Hospody, pomyłuj? Albo że w Gabinecie Chińskim w pałacu w Wilanowie mimo obecności strażników i kamer, co noc przedmioty zmieniają swoją pozycję? Że gdzie by go nie przenieść, talar z kościoła przyklasztornego na Czerniakowskiej – i tak wróci na swoje miejsce? I jeszcze ileś tych historii. Bemowo, Białołęka, Bielany, Mokotów, Ochota, obie Pragi, Rembertów, Śródmieście, Targówek, Ursus, Ursynów, Wawer, Wesoła, Wilanów, Włochy, Wola, Żoliborz – każda z dzielnic skrywa swoje niepokojące zdarzenia, problemy, zagadki.


Ale jak to bywa u detektywów, mają tajemnice zawodowe. Więc personaliów klientów nie ujawniają. To jedyna tajemnica, której pilnie strzegą. Co innego z metodami pracy. Archiwa, dokumenty, a przede wszystkim ludzie – przewodnicy warszawscy, historycy, tłumacze, a czasami psychiatrzy. Tak, tak, psychiatrzy też czasami są konieczni. Nie po to aby uznać klienta za niespełna rozumu, raczej po to aby wykluczyć szaleństwo. Najważniejsze przecież to mieć pomysł i znajomości. Wiedzieć, gdzie i czego szukać.


Więc jadą na miejsce rozmawiają, tak, tak, biorą za swoje usługi pieniądze, czasem Sponsor /każdy z klientów ma swoją ksywkę/ jest hojny, czasem niedopłaci, czasem jest kulturalny, a czasem to „gry kark” albo nowobogacki. A potem szukają, wydzwaniają, tworzą hipotezy. Czasami szybciej, czasami wolniej – dochodzą jednak do prawdy. No może nie zawsze. Czasami pozostawiają cień wątpliwości. Albo więcej niż cień. To dobrze, że nie każą we wszystko wierzyć. Że jest pole do namysłu i własnej interpretacji.


To, co w tej książce tak naprawdę ważne to przecież nie te duchy ani grzeszne myśli, które przychodzą księdzu do głowy w pokoju hotelowym. Bo Piekarska nie opowiada bajduł, nie wymyśla, nie konfabuluje. W każdym razie nie ponad miarę. Nawiązuje do zdarzeń prawdziwych, do autentycznych postaci, przemyca wiedzę, cytuje dokumenty, przywołuje zdarzenia z przeszłości, o których nawet ci, którzy historię znają, nie zawsze pamiętają, a czasami wykazują ignorancję wręcz ponad miarę.

Nie będę ukrywał – autorka „Czucia i wiary” nie tylko zaskoczyła mnie tą książką, podniosła też na duchu. Bo znalazła metodę opowiadania historii swoją własną, inną, może kontrowersyjną, może nietypową, ale taką która bez wątpienia może trafić do szerszego grona odbiorców. A to wcale nie jest łatwe. Trochę robi w tej książce za przewodnika po swoim mieście, trochę za dydaktyka, a tylko trochę za pisarkę. To wcale nie zarzut, odwrotnie, jestem pełen uznania. Wcale bym się nie zdziwił, gdyby jej czytelnicy, a pewnie byłby to dla niej największy sukces, po przeczytaniu już pierwszych rozdziałów, zapragnęli odwiedzić miejsca, które opisała. I jeszcze jedno. Piekarska sięgnęła po publikacje popularne, szeroko znane, dostępne, ale i te wydawane często w mikroskopijnym nakładzie – stu, dwustu egzemplarzy /by przywołać choćby „Dzieje dóbr Miłosna” Barbary Buczek-Płachtowej/, do których dostęp jest utrudniony, czasami trzeba je wygrzebać nie z półek bibliotecznych, a gdzieś u znajomych, kolekcjonerów, a być może odkurzyć w szafie urzędu.

 

Małgorzata Karolina Piekarska – „Czucie i wiara czyli warszawskie duchy, Wydawnictwo LTW, Łomianki, 2015, str 264.


Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko