Wacław Holewiński – Mebluję głowę książkami

0
114

Wacław Holewiński



Mebluję głowę książkami



mebluje-glowe


damy-zlotego-wieku

Trochę uśmiecham się czytając książki, w których fabularyzuje się historię. Książki, które nie są powieściami, a autor wkłada w usta bohaterów myśli, domniemany tok rozumowania, intencje. To, oczywiście, ubarwia opowieść, tyle że nie mamy szans na żadną weryfikację. Kamil Janicki troszkę się z tego usprawiedliwia w króciutkiej nocie autorskiej – i pewnie sporo w tym usprawiedliwieniu racji, taka opowieść bez wątpienia czyni ją dla czytelnika bardziej atrakcyjną, strawniejszą od pracy naukowej podlegającej sztywnym kanonom. I sprytnie odsyła do źródeł. Kto do nich sięgnie?


Mam też trochę zarzutów do tytułu „Damy złotego wieku. Historie prawdziwe”. Tak naprawdę siedemdziesiąt pięć procent książki poświęcone jest jednej postaci – Bonie Sforzy. Pozostałe – Barbara Radziwiłłówna i Anna Jagiellonka, a także dwie inne: pierwsza i trzecia żony Zygmunta Augusta to w zasadzie tło. Ważne, to prawda, ale czy konieczne?


Walory tej opowieści? Dla mnie przede wszystkim pokazanie – chyba prawdziwie – polskich królów. Wynosimy ze szkół obraz naszych władców jako ludzi wybitnych, szlachetnych, mądrych, światłych. A po prawdzie – przynajmniej w przypadku Zygmunta Starego i Zygmunta Augusta – to obraz marnych ludzi. Upartych, wygodnych, mało przewidujących, pozbawionych ambicji, chciwych, w przypadku tego ostatniego także skrajnie upartego i okrutnego. Z jednym marzeniem, jednym celem – bogactwem i przedłużeniem dynastii.


Druga zaleta tej książki to obraz Bony i Anny Jagiellonki jako kobiet niezwykle gospodarnych, kobiet z wielkim talentem do robienia pieniędzy, porządkowania kraju i majątku, którym zarządzały. To prawda – nie na wiele im się to zdało…


Trzecia – jakieś niezwykłe pozbawienie uczuć i obojętność zarówno Bony – wobec trzech młodszych córek, jak i Zygmunta Augusta, wobec sióstr.


Kolejna, to obraz szlacheckiej Polski. Kraju, w którym jakikolwiek sprzeciw, ograniczenie – rzeczywiste lub tylko wyobrażeniowe, pozorne wobec szlachty prowadził, a w każdym razie mógł prowadzić do rokoszu, do postponowania, obrzucenia najgorszymi obelgami władców. Kraju, w którym wpływy obcych państw były przeogromne, w którym łapówki, rozdrapywanie dóbr królewskich było na porządku dziennym, gdzie nikt nie był ważniejszy od zwykłego szlachciury, biedaka, który poza szablą nie miał nic, a mógł wszystko.


W naszych wyobrażeniach tamtych czasów Litwa i Polska układa się w spójny obrazek jednego państwa. Janicki umiejętnie burzy ten mit. A jeszcze bardziej wyobrażenie o litewskich i polskich magnatach. Bo kto z nas – jeśli nawet kiedykolwiek wiedział – pamięta, że rodem ważniejszym od Radziwiłłów w XVI wieku byli na Litwie Gasztołdowie?


Przygnębiająca jest historia tych dam. Żadna nie zyskała miłości poddanych. Silne osobowości – Bona i Barbara Radziwiłłówna – wyzywane były od najgorszych, a słowo kurwa, dosyć wówczas nowe, ale w dzisiejszym już znaczeniu, w odniesieniu do obu pojawiało się w ustach poddanych nader często. Ile w tym epitecie było prawdy? Zapewne niewiele, ale każdy chwyt aby je obrzydzić w oczach współczesnych był chwytem dobrym. Każdy podważał ich prawo do korony i władania majątkiem.


Przygnębiający jest obraz Polski, kraju wielkiego, bogatego, ale niewątpliwie chylącego się już do upadku. Kraju, któremu podstępem, szantażem, złudną obietnicą, grali na nosie sąsiedzi – ci ważni, Habsburgowie i ci mniej ważni Hohenzollernowie – który musi w coraz większym stopniu liczyć się z głosami dworów w Paryżu, Sztokholmie, Moskwie, a nawet w Londynie. I przełykać coraz gorsze obelgi, coraz częstsze porażki.


Jakie były te tytułowe damy? Bona – jako młoda zapewne piękna, od razu rozkochała w sobie o dwadzieścia siedem lat starszego Zygmunta, króla Polski. Ale jak wszystkie Sforzówny była też przebiegłą, mocną kobietą. Chciała i dążyła do silnej pozycji w nowej ojczyźnie – nic z tego nie wyszło. Pod koniec życia przez wszystkich znienawidzona, ograbiona z majątku, wyklęta przez syna, salwowała się ucieczką do pierwszej ojczyzny. Otoczona wrogami, otruta, zapomniana.


Barbara Radziwiłłówna? Litwinka, która stała się narzędziem w rękach swego potężnego rodu. Bez wątpienia jedyna kobieta, którą pokochał i dla której potrafił bardzo dużo poświęcić Zygmunt August. Ale zanim została koronowana przeszła piekło zniewag, lekceważenia, odsądzania od czci i wiary. Szczęścia zaznała ledwie przez chwilę…


Anna Jagiellonka? Karta przetargowa w rękach szlachty. Wbrew tradycji wychodziła za mąż jako ostatnia z czterech sióstr. Zlekceważona przez Walezego, błyskawicznie opuszczona przez Batorego, pozbawiona majątku przez szlachtę.


Damy złotego wieku nie miały szczęśliwego życia. Raczej odwrotnie. Wszystkie przeszły przez piekło. A ich mężczyźni, ich otoczenie – pełne intryg, insynuacji, szalbierstwa – nie dawali im szans na spełnienie. Prawdopodobnie w innych okolicznościach, w innych państwach mogły odegrać znacznie poważniejszą rolę. A na pewno mogły i powinny były mieć życie szczęśliwsze.


Książka Janickiego to nie podręcznik. Sporo tu jego interpretacji i domniemań. Czy zawsze słusznych? Pewnie nie. To typ książki w każdym kraju potrzebnej – niezbyt trudnej w lekturze, a jednocześnie niosącej sporo wiedzy o epoce.

 

Kamil Janicki – Damy złotego wieku. Prawdziwe historie, Wydawnictwo Znak, Kraków 2914, str. 493.


Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko