Z lotu Marka Jastrzębia
www.prawda.pl
Niemiło nam donieść, że nasze odwołanie poszło w ministerialne chaszcze: zamiast pomocy otrzymaliśmy figę z makiem. Mniej więcej tymi słowy chciałem zacząć felietonową bajdę na temat dotacji do pisarze.pl, ale ugryzłem się w ozór. Bo niby z jakiego to powodu miałbym narzekać na brak zainteresowania internetowym tygodnikiem literacko-artystycznym? Co z tego, że o największym zasięgu i że najbardziej poczytne w Polsce? Kogo, prócz adresatów, obchodzi, co sobą reprezentuje? Jest, to jest, a jak go nie będzie, to też niewielki kram, nuciłem za Katarzyną Sobczyk.
Tak, strata nieduża, gdyż za wyjątkiem wiernych czytelników opowiadających się za literaturą, mamy sporą grupkę biuralistów, którym nie zależy na rozwoju kultury, natomiast liczy się BUMAGA. Papier bowiem, to konkret, rzecz namacalna, fizycznie do ogarnięcia ludzkimi zmysłami. Daje się powąchać, można nim zaszeleścić, a jeżeli jest się kozą, to i zeżreć idzie; papier jest czymś, do czego można przywalić PIECZĄTKĘ, złożyć PODPIS, ZAKSIĘGOWAĆ i WYRZUCIĆ DO KOSZA NA PODANIA.
I tu, z gęstwiny absurdu, wyłania się problem nie do przebrnięcia dla urzędnika: jak przychlasnąć odmowną pieczątkę do czegoś tak wirtualnego jak Internet?
Choć ten czy ów zdaje sobie sprawę z kulturotwórczego znaczenia Internetu, oraz jego potęgi, choć usiłuje wykorzystywać go jak najlepiej i jak najszerzej, to jest jeszcze sekta zwolenników myślenia na korbkę. Entuzjastów pisemek małonakładowych, lecz za to papierowych!
Po wykombinowaniu przez Gutenberga czcionki, ruszyła lawina z obawami o gwałt na tradycji. Prorokowano upadek książki, uwstecznienie piśmiennictwa, zapowiadano, że benedyktynów zdziesiątkuje cholera. Z chwilą wynalezienia maszyny do pisania i wiecznych piór, narzekano na zmniejszoną produkcję atramentu, kałamarzy i ogólne bezrobocie wśród kopistów. Konie zamiast lektyk i dorożek miały zasmrodzić rodzące się, z każdym dniem coraz bardziej zatłoczone aglomeracje. W ślad za rozkwitem wsi, grodów i szczurzych wyścigów, pojawiły się zgrzytające bestie: samochody, pociągi i aeroplany. Wtedy również bito na alarm: wieszczono schyłek cywilizacji.
Do tej pory płacimy za postęp i do tej pory nie umiemy pogodzić się z faktem, że jest on nieuchronny; nie można go zahamować, a tym bardziej – zwolnić. Cena jest za wysoka po wielekroć. Nadmierna w stosunku do potocznych pragnień; jakkolwiek marzymy, by był mniej irracjonalny, a więcej rozważny, choć niekiedy tęsknimy za powrotem do niegdysiejszych czasów, to przecież, w głębi ducha, zdajemy sobie sprawę, że osiągnięcie ideału: zrównoważonego i nieskazitelnego postępu jest tylko naszym pobożnym, alogicznym i naiwnym życzeniem.
Lecz uparty świat zmierza w kierunku polepszenia swojej jakości. Lepiej lub gorzej, przeważnie jednak osiąga wyższy pułap metodą prób i błędów. Niektórzy z prób tych są zadowoleni, a innym nie odpowiadają, dążą więc do ich modyfikacji: ponownego zdefiniowania.
Na przeszkodzie stoi nasza osobowość, a jej nie potrafimy zmusić, by nadążała za technicznym rozwojem; podczas gdy mentalnościowo drepczemy od tysięcy lat w tym samym miejscu, technika wyprzedziła nas tak znacznie, że czujemy się zagubieni w jej nowinkach. Nie rozumiemy ich, czując się zaś bezradnie wśród natłoku nieudolnych zmian, udajemy, że możemy odmówić im racji bytu i zlekceważyć.
I ta nasza sakramencka mentalność, ta kunktatorska niechęć do akceptowania nieodwracalnych zmian zadecydowała o odmownym rozpatrzeniu naszego wniosku.
Co dalej? Ano jak zwykle będziemy robić swoje. Tyle że z finansowych powodów zawęzimy śmiałe plany do skromnych możliwości. Toteż nie przeniesiemy wielu tysięcy tekstów na operacyjnie lepszy serwer, gdyż takie przedsięwzięcie wymaga ogromnych pieniędzy. Nie zrealizujemy naszych zamiarów przyspieszenia działalności strony, utworzenia nowych działów problemowych. Nie stać nas będzie na opracowanie dłuższych utworów wymagających merytorycznej adiustacji.
Dotychczasowa dbałość o literacki poziom publikowanych dzieł nie pozwala nam na obniżenie poprzeczki. Nasz czytelnik przywykł traktować zamieszczane tu teksty jako gwarancję odskoczni od twórczości zamieszczanej na innych portalach, portalach nie przywiązujących wagi do traktowania go na serio i w związku z tym drukujących byle co; jest wyrobiony, niełatwo go zwieść i oczekuje, że dostarczymy mu lekturę intelektualnie poważną, a pisaną nietopornym piórem.
Dla orientacji: piszemy o epokach i literackich tendencjach jej rozwoju. Publikujemy scenariusze współczesnych i klasycznych dramatów teatralnych, recenzje książek, spektakli, koncertów, a także wywiady z reżyserami, aktorami, pisarzami. Artykuły na temat artysty, jego roli wczoraj i dziś, felietony i eseje. Mówimy o konieczności poznawania historii.
Oprócz poezji (w tym – śpiewanej) i prozy, zamieszczamy krótkie informacje o aktualnych premierach i różnych innych wydarzeniach artystycznych, na przykład z dziedziny malarstwa i muzyki. Prowadzimy rubrykę najświeższych informacji o kulturalnych wydarzeniach w Polsce.
Zamieszczamy nadsyłane wiadomości polonijne. Dział ten chcieliśmy rozszerzyć. Tym bardziej, że sytuacja naszej emigracji jest bardzo trudna. Lecz aktualna władza nie jest nią zainteresowana. Podobnie jak zachowaniem ciągłości literackich dokonań lub istotną pomocą wydawnictwom książek i prasy zasłużonej dla kultury.
Na łamach pisarze.pl ogłaszamy drukiem artykuły problemowe, na przykład o lekturach szkolnych, systemie oświaty, obecnym poziomie nauczania, (mówimy np. o wypieraniu literatury klasycznej, tworzonej przez Nałkowską, Sienkiewicza, Reymonta, Prusa, Gombrowicza, Żeromskiego i zastępowanie jej popularnymi utworami, kulturą powierzchowną, dostosowaną do masowego gustu, a wiec obrazkową, brykami, komiksami).
W naszym e-tygodniku ukazało się dotychczas przeszło 20000 różnorodnych tekstów. Mamy średnio 1600 wizyt dziennie. Stanowimy pismo ponad podziałami – nasi autorzy wywodzą się z ZLP, SPP i pozostałych związków twórczych. Publikujemy też twórców niezrzeszonych, a o umieszczeniu tekstu decyduje jego jakość.