Andrzej Walter – Sarenki spełniają tylko jedno życzenie

0
78

Andrzej Walter



Sarenki spełniają tylko jedno życzenie

 

walter10-03-15a   Kraków ma teatrów wiele, jak wiele jest tajemnic tego świata. W Krakowie teatr może być wszędzie. Kraków nasiąknął teatrem tak, jak nasiąka się życiem. Ma też jeden Teatr wyjątkowy, jakim jest, od jakiegoś już czasu, Teatr Ludowy. Na czym polega ta wyjątkowość? Na siedzibie nowohuckiej? Na Scenie Pod Ratuszem? Myślę, że na najwyższym światowym poziomie aktorstwa. Aktorzy tego teatru potrafią zagrać coś z … niczego. Oczywiście przesadzam, lecz zawsze kiedy wychodzę z przedstawienia mam takie odczucie. W innych teatrach spotykamy się z aktorstwem wielkim, napuszonym, przegranym czy nawet perfekcyjnym. Tu – w Ludowym – aktorstwo jest jakieś takie zwyczajne, prozaiczne, ale … wykwintne, wyrafinowane, czasem nawet fizycznie wysiłkowe w połączeniu z nadzwyczajną zwyczajnością. Z brakiem przyśpieszonego tętna po biegu maratońskim. Widz ma wrażenie, że aktor poproszony w danym momencie przeszedłby płynnie: z komedii w tragedię, ze śmierci w narodziny i jednocześnie na odwrót. Ta lekkość scenicznego bytu wciąga i jest nad wyraz autentyczna. Przywołana zwyczajność jest tak dobra, iż w zasadzie nie powinno się jej tak nazwać. To dobór repertuaru sprawia, że spektakle są bardzo blisko człowieka i jego odwiecznych dylematów, blisko naszych spraw, pokazywanych inaczej, pokazywanych najpełniej jak się da meblując świadomość niuansem wielorakich interpretacji. Kiedy wychodzimy z Ludowego wiemy, że życie jest, jakie jest, ale też wiemy, że można, ba, trzeba … inaczej…

  

   W tą taktykę wobec widza znakomicie wpisują się „Sarenki” Tomasa Svobody w tłumaczeniu Katarzyny Wrzosek i (!) reżyserii, scenografii oraz opracowaniu muzycznym – nikogo innego jak … Tomasa Svobody. Perpetum mobile? Człowiek orkiestra? Wychodzi na to, że tak. Właściwie trudno określić, o czym traktuje to przedstawienie. Chyba jest o nas samych – o nieudanych egzemplarzach pogmatwanego świata. Próbujemy być normalnymi, a przez to stajemy się w swoich ułomnościach tak bardzo śmieszni. Bo któż nie ma ułomności? Svoboda jednak z iście szatańską czeskością wyciąga jak magik zakurzony humor z każdego zakamarka naszej duszy. A jednocześnie pozwala nam się schować w te swoje, pożal się Boże fobie. Ich śmieszność, nie jest, bowiem, szyderstwem, ich śmieszność jest ciepłem tętniącym pod każdą skórą, każdą maską i każdą „zasłoną dymną”. Zła nie ma może w nas – zło jest tylko w świecie przez nas utkanym, ale przecież nie zrobiliśmy tego specjalnie. Tak jakoś wyszło … Sarenki i możliwość skorzystania ze spełnienia przez nie naszego jednego jedynego życzenia wieńczy dzieło w swej nierealnej realności. Svoboda uczy nas, czym jest humor. Tego nauczyć może tylko Czech. Z krwi, kości i z Pragi.

 

   W programie spektaklu odnajdujemy motto Petera Zelenki – „Polacy mają skłonność do traktowania wszystkiego śmiertelnie poważnie. Nawet humoru.” Odnajdujemy też znakomity wywiad przeprowadzony z autorem i reżyserem Tomasem Svobodą przez Marię Klotzer. Svoboda deklaruje jasno:

 

„Strasznie lubię wasz teatr i Kraków, bardzo mi się to miasto podoba, bo to jest taka mała Praga. Może nie do końca mała i nie do końca Praga, ale tutaj czuję się jak w domu. Mam swoją ulubioną knajpę, swoich znajomych, swojego taksówkarza i jest super! No i przede wszystkim mam swoich aktorów, z którymi chcę i lubię pracować. Właściwie mam taki „swój teatr”.

 

walter10-03-15b   Sarenki są świetną komedią. Są też bardzo ciekawym spojrzeniem na współczesnego człowieka, który miota się pomiędzy wszechobecnym narcyzmem, a swoją pokręconą duszą. Są udaną próbą pokazania, że do naszej egzystencji musimy wstawić ogromny nawias zwany dystansem do realności. Ale też poza tym nawiasem otaczający świat sam w sobie jest arcyzabawny w swym informacyjno-komunikacyjnym patosie, w swej iście pokracznej instytucjonalizacji, biurokracji, powierzchowności oraz zwykłej głupocie, która im towarzyszy. To naprawdę sztuka uczynić śmieszną przerażającą głupotę. Można też pośmiać się z naszych sentymentów, z Unii Europejskiej jako (arcy) Wyrafinowanego Projektu Wielkich Narodów, który narzucając idiotyczne zakazo-nakazy jest tak zabawna, że aż groteskowa … można pośmiać się z obsesji: seksu, urzędników, gnuśności, wynalazczości – można pośmiać się ze wszystkiego, ale chyba najbardziej … z powagi. Powagi sytuacji. Powagi stanu, albo już nawet ponad-stanu.

 

   Sarenki, prócz śmiechu, oferują bowiem myśl. Podkładają nam przed oczy refleksje, że skoro czegoś nie można zmienić, to przynajmniej można (i trzeba) się tego pośmiać. Tak się pośmiać, że ze śmiechu aż do łez rodzi się dystans do każdej paranoi. A to bezcenne.

 

Wróćmy (bo warto) do wywiadu ze Svobodą:

 

walter10-03-15d

„- Kogo chcesz rozśmieszyć swoimi sztukami?

 

– Siebie. Całe moje życie, a mam 40 lat, traktuję jak dowcip, opowiadany drugiemu, dużemu Tomaszowi, unoszącemu się cały czas nade mną i obserwującemu. Staram się go nie zawieść i dbam, żeby się dobrze bawił, oglądając moje poczynania tu, na dole. Wszystko, co przeżywam i co piszę ma więc taką podwójną perspektywę, spojrzenia z dołu i z góry …

(…)

 

A co sądzisz o Polakach?

 


Jesteście poważniejsi, choć ja znam tutaj ludzi, którzy mają ogromne poczucie humoru, ale i paru, którzy w ogóle go nie mają …

Poważni ludzie, poważny naród, poważne państwo … tacy jesteście. 38 milionów to już jest coś. A nas jest tak mało, że nawet 

Kiedyś naszym prezydentem był bardzo poważany na świecie Vaclav Havel, ale on sam miał do tego duży dystans. Potrafił jeździć na hulajnodze po zamku na Hradczanach. Jego następca, Vaclav Klaus, próbował dorównywać Havlowi. Był zazdrosny, że świat nie traktuje go tak, jak Havla i wymyślał sobie różne dziwactwa, żeby dorównać ekstrawagancją poprzednikowi.wybory wydają się niepoważne. Równie dobrze moglibyśmy zagrać w berka i Berek mógłby zostać na przykład prezydentem. I byłoby fajnie, może lepiej niż teraz?

Ponieważ w Czechach robię też taki polityczny teatr-kabaret, to pokazałem Vaclava Klausa na scenie, jak siedzi w domu z urną z prochami Havla. Robi sobie z tych prochów jakby działki kokainowe i wciąga, żeby na niego przeniosła się cała Havlowa energia i poczucie humoru.

My tak właśnie traktujemy nasze władze i siebie nawzajem. Ze wszystkiego się śmiejemy, wymyślamy kawały i one pojawiają się w wiadomościach w miejsce tragedii.

W Polsce łatwo jest zrobić skandal – w Czechach nie. U nas każdą prowokację traktuje się jak dowcip. A ja traktuję to jako materiał na dobrą komedię.”

 

walter10-03-15c   Czy my potrafimy nauczyć się takiego podejścia do rzeczywistości? Tak, aby była mniej rzeczywista. Niestety. Wiemy doskonale, że nie. Pozostaje nam uwierzyć w Sarenki. Obejrzeć drugą komedię Svobody „Miód”. I dobrze się zastanowić nad tym jednym, jedynym życzeniem jakie mogą spełnić, bardzo seksowne, wyimaginowane Sarenki.

 

   Potem wyjść z teatru i pomarzyć jak to dobrze by było zapalić skręta z Piłsudskiego ze szczyptą Jaruzelskiego (już bez okularów) i aromatem z Norwida. Wy, młodzi, nie znacie Norwida.

O przepraszam … Po zakończeniu spektaklu uprasza się o wyłączenie telefonów komórkowych oraz nienagrywanie i nierejestrowanie nazbyt smutnego życia …

 

Andrzej Walter



Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko