Jolanta Zarębska
Micha i Dżordżyk
Powieść w powieści: spółka autorska Michaliny Nowickiej i Jerzego Piwnego rodzi się w głowie wydawcy, który nakłania Misię do napisania kolejnej, ponieważ poprzednia osiągnęła komercyjny sukces. Tymczasem Miśkę zablokowało. Dlatego Edwin (wydawca) postanawia wysłać jej posiłki.
Tak w życiu Nowickiej pojawia się Jerzy – Orest Piwny. Szybko okazuje się, że wcale się nie pojawia, tylko wraca do życiorysu pisarki jej dawna miłość. W ten sposób powstanie opowieść o miłosnych perypetiach Kaliny i Jaromira. Zanim jednak ją napiszą, Nowicka i Piwny przejdą wspólne piekło i niebo tworzenia.
Nie, nie będę streszczać akcji I nie mów do mnie Dżordżyk. Powieść została wydana w 2014 roku przez Fundację Terytoria Książki jako zwieńczenie (I nagroda!) ogólnopolskiego Konkursu Literackiego Miasta Gdańska im. Bolesława Faca za 2013 rok. To już druga książka Magdaleny Tarasiuk, która zadebiutowała Tarą, zbiorem autobiograficznych opowiadań w 2011 roku. … to dziełko jeszcze bardziej wyrafinowane niż poprzednie, napisane z większym rozmachem i z takim pomysłem fabularnym, który chyba nie ma wcześniejszego wzorca… – pisze w posłowiu Leszek Żuliński.
Sądzę, że Żuliński ma na myśli walory stylu Magdaleny Tarasiuk. Bezpretensjonalny, żywy język współczesnej inteligencji, ograniczoną rolę trzecioosobowego narratora, bo narracja odbywa się tu głównie w mowie niezależnej, monologach wewnętrznych, dialogach korespondencji mailowej i telefonicznej najpierw autorów, później już samych bohaterów powieści. Tarasiuk włącza w tok narracji listy, sprawozdania ze spotkań, refleksje na tematy, związane z losami bohaterów. Śledzi mentalne ścieżki, uwarunkowania ich decyzji, motywację działań oraz stanów zawieszenia i przystanków w podróży bez komentarza od narratora, bo, jak już wspomniałam, jego tu prawie nie ma! Są rozmowy, rozmowy, rozmowy.
O ulubionych lekturach, muzycznych fascynacjach urodą prawdziwych piosenek sprzed lat, artystach, staromodnej tęsknocie za urokami, a właściwie trudami życia we wczesnej młodości Michaliny i Jerzego, która przypadła na czas środkowego PRL-u, bo teraz doświadczają drugiej: mądrzejszej, dojrzalszej. Bez erotycznego realizmu czyta się tu o fascynacji urodą umysłu, choć bywa i zmysłowo i erotycznie. A wszystko faluje, dzięki czemu akcja obyczajowej powieści zapisuje się sinusoidalnym wykresem: od radości przeżywania utraconych, rozpoznawanych na nowo doznań, do rodzinnych, życiowych dramatów, tragedii ostatecznych pożegnań: – Jerzyk, śpisz? Wiesz, że kwiaty na obrazie zmieniały kolory? – Nie zmieniały, to Ty zmieniałaś pozycje. To dwa obrazki: Przed chwilą widziałaś ten z żółtymi słonecznikami, a naprzeciwko wisi identyczny z czerwonymi…
Taki dialog autorów kończy rozdział Słoneczniki, kiedy zdołali się wreszcie dogadać i naprawdę spotkać po długich przekomarzaniach w trudnej sztuce powrotu do starej miłości. Następny rozdział zaczyna rozpaczliwy telefon: – Jerzy, Marek nie żyje. Zostawił list: „Po mojej śmierci oddać siostrze – Michalinie Nowickiej”.
Losy bohaterów związane są nierozłącznie z ukochanym dla Magdaleny Tarasiuk miastem. Podobnie jak w Tarze Warszawa jest obok niezwykle interesujących ludzkich indywiduów bohaterką powieści. Pomimo licznych podróży Michaliny Nowickiej akcja osadzona jest mocno w Warszawie. Mityczna Próżna, Plac Grzybowski, Powązki, teatr Kamienica przy Alei Solidarności, pojawiają się jako miejsca spotkań bohaterów obu historii, ale także w retrospekcji, bo sporo jej tutaj. Michalina i Dżordżyk muszą wiele nadrobić z utraconych kilkunastu lat duchowej wspólnoty. Opowiadają sobie zatem przeszłość, związaną z Warszawą. Żeby się na nowo rozpoznać, a własnymi doświadczeniami wypełnić życie fikcyjnych bohaterów nowej powieści, ustrzec ich przed samotnością, jakiej sami zaznali w wyniku błędnych wyborów, zagadać tęsknotę.
Nie ma potrzeby, aby powielać treść posłowia Leszka Żulińskiego, jednak podkreślę najpiękniejsze z niego zdanie: Zakładają wymyślonym bohaterom swoje buty, a własnemu losowi – ich. Gra fikcji z rzeczywistością staje się pasjonująca: Nabiera temperatury. Literatura i życie nachodzą na siebie w intrygujący i do końca niepojęty sposób.
Jest jeszcze coś takiego w Dżordżyku, czego nie potrafię wytłumaczyć: tajemna więź czytelnika z bohaterami, bliskość, kiedy porozumiewają się ze sobą i zewnętrznym światem, używają swoistego kodu: – Odczep się i przestań mnie rozśmieszać. Zrobiliśmy kawał materiału, jeszcze więcej roboty przed nami, wiec może przedstawisz mi jakiś sensowny pomysł na tematy rozmów Kaliny i… jak on właściwie ma na imię!? – Nie daliśmy mu imienia! – Jak Kalina to powinien być Stanisław, ale jakoś głupio…? Micha, wymyśl coś!
Czytam tę frazę i uśmiecham się z sentymentem wobec tej cudownej pary imion. Powieść Magdaleny Tarasiuk jest dla tych, którzy wiedzą, kogo wspominają Micha i Dżordżyk. Upsss: Michalina i Jerzy.
Magdalena Tarasiuk I nie mów do mnie Dżordżyk, Fundacja Terytoria Książki, Gdańsk 2014, s. 180
Jolanta Zarębska, filolog po Uniwersytecie Wrocławskim, recenzentka i poetka Portalu Pisarskiego, absolwentka Reżyserii Teatru Dzieci i Młodzieży w PWST we Wrocławiu. Wydała w oficynie Miniatura tom wierszy pt. Śpiewam i milczę (2012)