Wacław Holewiński – Mebluję głowę książkami

0
122

Wacław Holewiński



Mebluję głowę książkami


{jcomments off}

mebluje-glowe



Nie ma co ukrywać, Mario Vargas Llosa to od roku 1982, roku w którym przeczytałem „Szczeniaki” jeden z moich ukochanych pisarzy. Przeczytałem wszystkie jego powieści, a szczęśliwie wszystkie zostały przetłumaczone na polski. I wszystkimi, w przeciwieństwie do innego południowoamerykańskiego tuza literatury, Marqueza, jeśli nie jestem zachwycony, to przynajmniej mam poczucie, że dotykam literatury wysokiego, bardzo wysokiego lotu.

Zanim sięgnąłem po „Dyskretnego bohatera” przeczytałem jednak kilka opinii o najnowszej książce noblisty. I usłyszałem, że to już nie to, że spuścił z tonu, obniżył loty, że daleko tej książce do arcydzieł – „Miasta i psów”, „Rozmowy w katedrze”, „Wojny końca świata”, a nawet do „Szelmostw niegrzecznej dziewczynki”.

I…? I w najmniejszym stopniu nie czuję się rozczarowany, a wszystkim, nie tylko wielbicielom Llosy, mówię: czytajcie. Czytajcie, bo warto.

dyskretny-bohater

Powieść ma dwie pisane naprzemiennie, odrębne narracje przez pierwsze trzysta stron i dość niespodziewane ich połączenie w ostatnich osiemdziesięciu. Pierwsza historia, historia Felícito Yanaqué, właściciela Przedsiębiorstwa Transportowego Narihualá w mieście Piura, to opowieść o niemłodym mężczyźnie, który pewnego dnia dostaje tajemniczy list z charakterystycznym pajączkiem, z żądaniem haraczu w zamian za „ochronę” jego świetnie prosperującej firmy. Felicito, Metys, ojciec dwóch dorosłych synów zatrudnionych w jego przedsiębiorstwie, żony, z którą pozostaje, jak by to określić, w stosunkach pełnej obojętności i kochanki /a jednocześnie utrzymanki/, jedynej miłości jego życia, nie poddaje się szantażystom. Zawiadamia policję, w konsekwencji płonie jego biuro. Llosa podkręca napięcie, stary mężczyzna publikuje w gazecie list do porywaczy. Ogłasza, że nawet, gdyby mieli go zabić, nie zapłaci im ani dolara. Jest wierny przesłaniu swego ojca – „Nigdy nie pozwól, żeby cię sponiewierano synku”.“. Cios, za cios – szantażyści porywają jego kochankę, Mabel. Policja, sierżant Lituma i kapitan Silva, przynajmniej pozornie, nic nie robi w sprawie, Yanaqué zostaje bohaterem, którego twarda, godna podziwu postawa wzbudza szacunek dosłownie wszystkich. Jest jeszcze, gdzieś w tle Adelaida, jego przyjaciółka, która wiele lat wcześniej uratowała mu życie, przepowiadająca przyszłość. Ale to nie wróżka, to kobieta, która czasami miewa natchnienie. Natchnienie, którego nie chce, ale które czasami do niej przychodzi.


Drugi wątek, to opowieść o Rigoberto, prawniku z największej peruwiańskiej firmy ubezpieczeniowej, której właścicielem jest Ismael Carrera. Rigoberto postanawia odejść na przedwczesną emeryturę – jest miłośnikiem sztuki – malarstwa, muzyki, marzy o odbyciu z żoną i synem, długiej podróży po Europie, kolebki wszystkiego, co uwielbia. Ale, tuż po podjęciu decyzji, Carrera, nie tylko pracodawca, ale i przyjaciel Rigoberto, prosi go o rozmowę i oddanie przysługi. Przysługi nietypowej – chce wziąć ślub ze swoją o kilkadziesiąt lat młodszą służącą, kobietą z innej sfery, kobitą spoza limańskiej elity i prosi przyjaciela aby był jego świadkiem. Dlaczego Rigoberto? Ano, dlatego, ze Ismael Carrera ufa tylko jemu i swojemu czarnoskóremu kierowcy /drugi świadek/, a sprawa musi pozostać w tajemnicy, przynajmniej do czasu, z powodu dwóch synów z pierwszego związku bogacza. Synów, utracjuszy, hulaków i nicponi, którzy – to oczywiste – zrobią wszystko, aby ślub unieważnić, a ojca ubezwłasnowolnić. Od lat czekają na jego majątek. Rigoberto ma jednak jeszcze jeden, dodatkowy problem – to jego syn, Fonsito. Dzieciak zdolny, ułożony, pełen talentów i rozumu. Ale w jego życiu pojawia się niejaki Edilberto Torres – mężczyzna w wieku ojca, którego widzi tylko Fonsito. Nie wiem dlaczego, ale klimatycznie dla mnie to historia jak z „
Miasteczka Twin Peaks”, serialu telewizyjnego Davida Lyncha. Rzeczywistość miesza się tu ze zmyśleniem, jawa ze snem, prawdopodobne z nieprawdopodobnym.

Nie będę zabijał czytelnikom tej recenzji przyjemności czytania „Dyskretnego bohatera” i nie zdradzę finału ani pierwszej, ani drugiej historii. Llosa, jak w każdej swojej powieści, buduje kilka pięter narracji, tworzy klimat, zapętla akcję, wprowadza nowe wątki, a potem nieoczekiwanie z nich rezygnuje. Ale każde jego zdanie jest perełką i każde czyta się z przyjemnością.

 

Mario Vargas Llosa – Dyskretny bohater, przekład Marzena Chrobak, Wydawnictwo Znak, Kraków 2014, str. 379.



Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko