Rekomendacje książkowe z Biesiady Literackiej SPP

0
165




Wacław Holewiński


Zaglądanie za kulisy przymglonymi okularami

 {jcomments off}

scenopis-do-wiecznosciCzytanie cudzych listów jest jak zaglądanie komuś do sypialni. Słuchanie dochodzących z niej odgłosów, rzadko kiedy należy do przyjemności. Mam kłopot ze „Scenopisem do wieczności” – korespondencji Józefa Barana ze Sławomirem Mrożkiem – z paru powodów. Po pierwsze nie jest to korespondencja „równoprawnych podmiotów”. Mrożek – sława, gigant literatury, Baran, w pierwszej połowie lat siedemdziesiątych – autor debiutanckiego tomu, a i potem raczej autor z poboczy, a nie głównego nurtu. Baran traktujący Mrożka jak mistrza, cały w ukłonach, zawstydzony, Mrożek dowcipny, znudzony Zachodem emigrant pewien swej pozycji. Po wtóre, jakąś ohydną – to słowo jest w moim odczuciu właściwe – manierą jest próba tłumaczenia po latach przez Barana treści swoich listów, swoich poglądów, pomyłek, braków. Szczytem wszystkiego jest utajenie nazwiska jakiegoś pisarza, bo… bo wciąż żyje.

Co więc, prócz wspólnego miejsca urodzenia /Borzęcin, wieś w Małopolsce/, łączy oby pisarzy. Po lekturze ich korespondencji, śmiem twierdzić, że niewiele, prawie nic.

Czemu więc polecam tę książkę? Przede wszystkim dlatego, że nieźle oddaje ówczesne realia /lata 1974-1992/ – zarówno PRL-u, jak i Zachodu widzianego oczyma emigranta. Łatwo i szybko zapominamy o świecie minionym. Raczej brudnym, mało intrygującym, trochę zapijaczonym. Ciekawe są też opinie o ludziach, ciekawe wzajemne czytanie siebie przez obu autorów.

„Scenopis do wieczności” to niewątpliwie szczególny appendix do dorobku zarówno Mrożka, jak i Barana.

 

Scenopis do wieczności /listy/ Józef Baran Sławomir Mrożek, Zysk i S-ka, Poznań 2014, str 272, ISBN 978-83-7785559-1

 



Marek Ławrynowicz

 

mala-zagladaDziś chciałbym państwo polecić książkę Anny Janko „Mała zagłada”.  Ta niezwykła powieść dotyczy zagłady wsi Sochy na Zamojszczyźnie 1 czerwca 1943 roku. Dla Janko opisany w książce dramat ma charakter osobisty  – wśród mieszkańców wsi była jej rodzina, w tym dziewięcioletnia wtedy matka pisarki. Trauma matki, stała się także traumą córki, wpływała bardzo silnie na życie całej rodziny. Janko po prostu musiała tę książkę napisać, była na nią skazana od początku swej literackiej drogi. Długo zwlekała, potem w 2008 roku zaczęła zbierać dokumentację, bo zrozumiała, że to musi być opowieść o całej wsi, mieszkańcach osiemdziesięciu ośmiu składających się na nią domów.  Jeździła tam (jej matka nigdy nie chciała wrócić w to miejsce) słuchała opowieści o tamtym dniu, gromadziła fakty. Najważniejsze były rozmowy z matką – obecne także w książce. Powoli fragmenty, drobiazgi, pojedyncze zdarzenia układały się w obraz. Potem pracę nad książką przerwała choroba i ostatecznie „Mała zagłada” ukazała się dopiero teraz.

Ta książką ma niezwykłą temperaturę emocjonalną – to jest po prosto relacja kogoś, kto to przeżył, kto patrzył na wszystko własnymi oczami. Przypomina relacje, które ukazały się tuż po wojnie „Medaliony” Nałkowskiej, opowiadania Borowskiego, czy „Pasażerkę” Zofii Posmysz.  Przypomina widzenie świata ludzi tamtego czasu, co dla tych, którzy chcą uwolnić Niemców od odpowiedzialności za zbrodnie II Wojny Światowej może się okazać trudne do zaakceptowania. Tyle, że ta powieść to nie zaproszenie do dyskusji, ale niewiarygodnie okrutna i bolesna prawda.  

„Mała zagłada” to książka zbyt ważna by można ją było pominąć.

 

Marek Ławrynowicz

 

Anna Janko, Mała zagłada, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2015 str. 262      

 

 


Piotr Müldner-Nieckowski


okopy-swietej   Książka zbiera w całość dwadzieścia jeden rozmów Krzysztofa Świątka z „Tygodnika Solidarność” (czyli z Tysolu) ze śp. Markiem Nowakowskim. Na końcu dodano znamienny dwudziesty drugi tekst, wywiad śp. Grzegorza Eberhardta z Nowakowskim, a właściwie gruntowny przegląd fascynacji i opinii Nowakowskiego – ściśle literackich. Pierwsza rozmowa ukazała się w Tysolu 31 grudnia 2009 r. i zapoczątkowała comiesięczny cykl „Powidoki”, rozmowę Eberhardta wydrukowano w naukowym czasopiśmie społeczno-kulturalnym „Glaukopis”. Teraz dzięki wydawnictwu Zysk i S-ka mamy to jako zgrabny tomik. Tytuł nie jest przypadkowy i treść książki jest spójna. Okopami Świętej Trójcy Nowakowski nazywał tajemne i ważne dla siebie miejsca Warszawy, to znaczy zarówno miasta stołecznego, jak i jego całkiem antyoficjalnych podziemi, ale przede wszystkim swego rodzaju gniazd ludzkich, w których zawsze coś dojrzewa i szlachetnieje, coś się psuje i gnije, rodzi i umiera, słowem żyje życiem genetycznym i artystycznym. Można zaryzykować twierdzenie, że to, o czym i co mówi Marek Nowakowski, jest dopełnieniem tego, co nie znalazło się w jego literaturze, bo nie mogło się znaleźć. Na pytanie Eberhardta „Wracając do twojego Pióra… Dlaczego nie rozszyfrowałeś nazwisk agentów kręcących się wokół ciebie?” Nowakowski odpowiada „Ja nie piszę dokumentu, piszę prozę!”.  Trzeba jednak dodać, że teraz to, o czym i co mówi Marek Nowakowski w „Okopach Świętej Trójcy”, jest jednak literaturą, choć nieujętą w ramy fabularno-psychologiczne. Bardzo często spotykając się w ostatnich latach z Nowakowskim, odnosiłem wrażenie, że wszystko co mówił i robił, było literaturą. In statu nascendi, na warsztacie, w trakcie, ale to było pisanie prozy. Takie postawy (w tym swoją własną) Henryk Bereza kwitował sentencją „Życie jest tylko w literaturze, poza nią nie ma nic”. Choć Nowakowski był perypatetykiem, osobnikiem chodzącym po mieście po to, żeby myśleć i zbierać tak zwany materiał, nie stroił się na ucznia Arystotelesa, filozofa, i nie udawał mędrca, który tworzy nikomu niepotrzebne teorie, ale doceniał erudycję i chlubił się nią. Szukał sposobów na to, jak obserwacje i przemyślenia przekuwać w teksty, które będą chcieli czytać inni. Na tym polegała jego mądrość. A że zawarte w rozmowach z dziennikarzami wypowiedzi zawierają ogromną ilość smakowitych szczegółów, opinii, maksym, rad i przestróg, czyta się je z taką samą ciekawością jak opowiadania. Marek Nowakowski czekał na tę książkę z niecierpliwością, był ciekaw jej ogólnej wymowy. Nadeszła parę chwil przed śmiercią, która nastąpiła 16 maja 2014  w Warszawie. My mamy ten zbiorek dużo, mam nadzieję, wcześniej.

 

Piotr Müldner-Nieckowski

 

_________________

 

Marek Nowakowski, „Okopy Świętej Trójcy. Rozmowy o życiu i ludziach”. Z Markiem Nowakowskim rozmawia Krzysztof Świątek. Wyd. Zysk i S-ka, Poznań 2014, s. 228. ISBN 978-83-7785-479-2

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko