Świat jest jak jeden z takich starych, starych sztychów,
czarnych i pełnych grozy, wojny, moru, głodu –
brudny, krzykliwy przy tym – jak dworzec kolei,
a przecież patrzysz w niego z dziękczynną słodyczą,
jak na pałac bzów białych, w którym wróble krzyczą,
na Toporową Cyrhlę w krokusów rozkwicie
lub na płynący rzeką ametyst zachodu,
lub jak w misteria głuchych, opuszczonych strychów
i chciałbyś ulżyć sercu płaczącej dziewczyny,
kulawej babie rękę podać z dobrym słowem
i pochwycić w objęcia dziecko przechodzące,
i robić inne, śmieszne, niedorzeczne czyny,
i iść w
czarnych i pełnych grozy, wojny, moru, głodu –
brudny, krzykliwy przy tym – jak dworzec kolei,
a przecież patrzysz w niego z dziękczynną słodyczą,
jak na pałac bzów białych, w którym wróble krzyczą,
na Toporową Cyrhlę w krokusów rozkwicie
lub na płynący rzeką ametyst zachodu,
lub jak w misteria głuchych, opuszczonych strychów
i chciałbyś ulżyć sercu płaczącej dziewczyny,
kulawej babie rękę podać z dobrym słowem
i pochwycić w objęcia dziecko przechodzące,
i robić inne, śmieszne, niedorzeczne czyny,
i iść w