Adam Naruszewicz – Jesień

0
332
Minęły słońca letniego skwary,
łaskawa jesień dzieli swe dary:
gdziekolwiek tylko wzrok się mój toczy,
jest czym ucieszyć i napaść oczy.

Ciągną na wozach ogromne woły
snopki, którymi rwą się stodoły;
wesołe dziewki, raźni młodzieńce
niosą, śpiewając do dworu wieńce.

Nie dba na żądła brzmiącej hałastry
chłop, podcinając z kanaru plastry;
a w spore beczki i duże kadzie
wdzięczny pijakom prowijant kładzie.

Rozlicznych wetów moc niezliczona
łamie ciężarem drzewom ramiona.
Żaden nie sięga, żaden nie szczypie:
sam dobrowolnie owoc się sypie.

Masz, gospodarzu, zapłatę za to,
żeś przepracował wiosnę i lato;
ciesz się z czeladką; a

kto próżnuje,
niech głodny gardziel piaskiem ładuje.

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko