Wacław Holewiński – Mebluję głowę książkami

0
240

Wacław Holewiński




Mebluję głowę książkami


mebluje-glowe

Siedem portretów /choć autorka do tytułu dodaje „osiem portretów”, chyba za ten ósmy uznając Lenina?/. Zanim napiszę, co łączy te siedem osób, najpierw trzeba je wymienić: Maksym Gorki, Aleksander Iljicz Uljanow, Aleksander Parvus, Mikołaj II, Borys Sawinkow, Maria Spirydonowa, Aleksandra Kołłontaj. Gdyby zapytać Polaków ile z tych osób znają zapewne wymienionoby Gorkiego i Mikołaja II, a Aleksandra Uljanowa pomylonoby z jego bratem Włodzimierzem, bardziej znanym jako Lenin. Reszta zapewne byłaby anonimowa. A przecież wszyscy oni odcisnęli swoje piętno na najnowszej historii Rosji, wszyscy byli synonimami XX-wiecznych przemian jakie dotknęły ten kraj. Wszyscy też byli, w jakiejś mierze, ofiarami systemu.

Maksym Gorki, ikona rosyjskiej, a potem sowieckiej literatury. Pisarz wybitny, nikt nie ma co do tego wątpliwości. Pisarz ludu, wrażliwy na krzywdę, niesprawiedliwość, wszelkie przejawy dyskryminacji i wykluczenia. A jednocześnie przyjaciel oprawcy Jagody /„Bardzo do was przywykłem, staliście się dla mnie bliskim człowiekiem i nauczyłem się was cenić. Bardzo lubić ludzi waszego pokroju, których jest przecież tak niewielu”/ i autor haniebnej relacji z Sołowek. Pełno w tym życiu zagadek, tragedii /śmierć syna/, pełno kobiet, przynajmniej sześć, które odcisnęły na nim piętno, tajemnica śmierci /Gustaw Herling-Grudziński wyliczył siedem jej wersji/. Życie wrażliwca, który z latami stał się oportunistą walczącym o własne wygody, poklask, pieniądze.

Aleksander Iljicz Uljanow, starszy brat Lenina, niedościgły wzór dla przyszłego wodza rewolucji, bez wątpienia zresztą zdolniejszy i inteligentniejszy od niego, postać – chyba jak wszystkie z tej książki – tragiczna. Narodowolec, niedoszły terrorysta /miedzy innymi z Bronisławem Piłsudskim przygotowywał zamach na Aleksandra III/ powieszony w maju 1887 roku. Ale zanim go bolszewicypowieszono odbył się proces. I to chyba ten proces i niezwykła, godna postawa oskarżonego przeniosła go na karty historii.

Aleksander Parvus – „największy kapitalista pośród socjalistów”. To pewnie truizm, ale… ale każda rewolucja potrzebuje pieniędzy. I każda ma swojego Parvusa, człowieka, który umie te pieniądze „załatwić”. Kim był naprawdę? Rewolucjonistą, agentem niemieckiego wywiadu, kapitalistą, bogaczem? Jedno dziś nie ulega wątpliwości – to on doprowadził do finansowania przez niemiecki wywiad bolszewików. To dzięki niemu Lenin z towarzyszami dotarł też niemieckim pociągiem ze Szwajcarii do Sztokholmu, a następnie Piotrogrodu. Nie chwaliło się nim państwo radzieckie, nie chwali się i dzisiejsza Rosja.

Mikołaj II, ostatni car Rosji. Postać tyle tragiczna co i groteskowa. Mąż swojej żony, świetny ojciec, dyletant w polityce i zagranicznej i wewnętrznej. Przez całe życie będzie powtarzać „urodziłem się w dniu cierpiącego Hioba” i coś z Hioba w nim było. Słabo znał swój kraj, słabo ludzi, którzy ten kraj zamieszkiwali. Mało kto wie, że śmierć jego i jego najbliższych była najpewniej podyktowana żądaniem parafowania pokoju z Brześcia przez cara /Wilhelm II nie wierzył w zwycięstwo bolszewików/. W 2000 roku Synod Biskupów Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej ogłosił go /podobnie jak resztę zgładzonej rodziny/ świętym cierpiętnikiem. Rosyjska rewolucja pochłonęła miliony ofiar ale to właśnie Mikołaj II stał się tą najsłynniejszą.

Borys Sawinkow, znów terrorysta. Tym razem rzeczywisty. Skazany na śmierć przez cara, uciekł z Rosji. Długo nie mógł uwierzyć, że jest pionkiem w rękach ochrany, że kierujący Organizacją Bojową Partii Socjalistów-Rewolucjonistów Jewno Azef jest jej agentem. Zrobił karierę niezwykłą, był wiceministrem spraw wewnętrznych w rządzie Kiereńskiego i osobistym wrogiem Lenina, organizował Rosyjska Armię Ludową, która wraz z Polakami biła się z bolszewikami. Zwabiono go podstępem do Rosji, osadzono na Łubiance, po pokazowym procesie skazano na kare śmierci zamienioną na dziesięć lat – można domniemywać, że za wyrzeczenie się swoich poglądów. Popełnił samobójstwo? Został zamordowany?

Maria Spirydonowa – „święta terrorystka”… To ona dokonała zamachu – oddała pięć strzałów – na gubernatora Tambowa Gawriła Łużenowskiego. „Tak, chciałam zabić” – oświadczyła na procesie. Była odważna w jakiś niezwykły sposób. I była taką – płacąc straszna cenę – przez całe swoje życie. Aresztowana w 1919 roku przez bolszewików napisze do nich: „Szybko się okaże, że jesteście w rekach waszej czerezwyczajki, wy, niestety, już jesteście w jej rękach. Tam prowadzi wasza droga”. Ląduje w psychuszce – jest tam pierwszym więźniem politycznym /„histeryczna psychoza, stan ciężki, zagrażający życiu”/, wychodzi, w roku 1931 ponownie aresztowana, trzy lata, pięć, dwadzieścia pięć… Nie czekano aż umrze śmiercią naturalną. W 1941 wywieziono do lasu i rozstrzelano. Po prostu.

Aleksandra Kołłontaj, córka rosyjskiego generała, rewolucjonistka, apologetka raczej rozwiązłości niż miłości. Uwodziła i zmieniała mężczyzn, zostawiła dzieci ale jednocześnie świetna mówczyni, to ją Lenin posłał do niezbyt przychylnych bolszewikom marynarzy. Ale jej nazwisko na zawsze pozostanie jednak symbolem zmian obyczajowych w purytańskiej Rosji, zmian, które doprowadziły do absurdu. To jej konkubinat jako pierwszy został uznany za „cywilny związek dwojga partnerów”. Pełniła różne funkcje, była ambasadorem i doradcą w MSZ-ecie. Jest jedyną, co do której śmierci nie ma wątpliwości. Zmarła śmiercią naturalną.

Siedem postaci, siedem jakże różnych losów. Dla wszystkich jednak to rewolucja albo marzenie o niej stały się kluczowe. Większość zapłaciła za nią straszną cenę. Wybór Sylwii Frołow nie jest przypadkowy – choć sama przyznaje, że mogłaby znaleźć koleje wcale nie mniej ważne postaci do swej książki. Ale to są postaci symboliczne, w każdej z nich ogniskuje się Rosja, jej przemiany, szaleństwa, brutalna, cyniczna groza. Jej niszczenie ducha, elementarnego poczucia sprawiedliwości, łamania charakterów ale i wielkości, wiary – czasami naiwnej – w piękne ideały. Dla polskiego czytelnika to ważna książka – niewiele, wbrew powszechnym wyobrażeniom – wiemy o przedrewolucyjnej i rewolucyjnej Rosji, rzadko sięgamy do źródeł, coraz mniej osób potrafi czytać w rosyjskim oryginale. A nie da się, nie powinno się, Rosji współczesnej oceniać bez znajomości jej historii. Przynajmniej tej z ostatnich stu lat.

 

Sylwia Frołow – Bolszewicy i apostołowie. Osiem portretów. – Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2014, str. 357.

 —


zli-niemcyInaczej niż u Sylwi Frołow, w książce Bartosza. T. Wielińskiego, bohaterów nie łączy nic. W każdym razie większości z nich. Ideą „złych Niemców”, co zresztą przyznaje sam autor, jest wybór „ciemnych” postaci z historii tego narodu. Ale ten wybór jest oczywiście dowolny. I wcale nie ma tu tych najgłosniejszych zbrodniarzy z czasów II wojny światowej. Nie ma Hitlera, Gobbelsa, Himmlera czy Göeringa. Nie ma żadnego ze skazanych w procesie norymberskim. Są postaci z czasów I wojny, II wojny, Republiki Federalnej Niemiec, Niemieckiej Republiki Demokratycznej. Taki trochę groch z kapustą. I takich złych Francuzów, Anglików, Polaków czy Amerykanów albo Rosjan łatwo wymyślić. To nie zarzut, tak po prostu jest, każdy naród na swoich „złych”

Kto więc znalazł się na liście „złych Niemców” Wielińskiego? Fritz Haber, Wilhelm II, Johann Reichhart, Amon Göth, Eva Justin, Herbert von Karajan, Friedrich Paulus, Wernher von Braun, Otto Skorzeny, Wolfgang Vogel, Horst Herold, Werner Stiller, Gerd Heidemann, Margot Honecker, Josef Scheungraber, Heinz Reinefarth. Ile z tych nazwisk zna przeciętny Polak, które choćby obiły mu się o uszy? Bez wątpienia cesarz Wilhelm II, bez wątpienia znakomity dyrygent von Karajan, komandos Skorzeny /uwolnił Mussoliniego/, feldmarszałek Paulus, dowódca wojsk niemieckich pod Stalingradem, Margot Honecker, żona Ericha, I sekretarza SED. No i Reinefarth, kat powstania warszawskiego. A reszta? Kompletnie anonimowe postaci nawet dla tych, którzy interesują się historią. Część przemknęła przez prasę stając się kilkudniowymi bohaterami, a potem w żaden sposób nie zapadła w naszą pamięć. Warto więc je, te postaci, przybliżyć, powiedzieć właśnie  o nich kilka słów.

Fritz Haber – chemik, niemiecki noblista za syntezę amoniaku z azotu i wodoru. To jemu zawdzięczamy nawozy sztuczne. Ale także twórca gazów bojowych wykorzystanych przez niemiecka armię w czasie I wojny światowej. To także współtwórca cyklonu B, stosowanego do zabijania ludzi w obozach koncentracyjnych – tyle że Haber tych czasów nie doczekał, zmarł w 1934 roku. Paradoks jego życia – był Żydem bezgranicznie kochającym Niemcy. Raczej bez wzajemności.

Amon Göth – gdyby nie „Lista Schindlera”, film Stevena Spielberga, a wcześniej książka Thomasa Keneally’ego, pewnie pozostałby jednym z wielu tysięcy – po kilkudziesięciu latach – zbrodniarzy wojennych. Komendant obozu w Płaszowie, wyjątkowe bydlę i zwyrodnialec, dla którego strzelanie do ludzi było po prostu rozrywką. Wydany Polsce, został powieszony.

Eva Justin – antropolog, badaczka ras. Zajmowała się Cyganami. To dzięki jej „opiniom” trafiali do Oświęcimia. Nikt jej nie ukarał. Zmarła w 1966 roku.

Wernher von Braun – kto z nas nie pamięta, nie widział, choćby na archiwalnych filmach lądowania Amerykanów na księżycu? Z trudem pamiętamy ich nazwiska. Ale kto pamięta, że twórcą rakiety, która umożliwiła to lądowanie, Saturna V, jest właśnie Braun. Dlaczego znalazł się na liście Wielińskiego? Dlatego, że ten pasjonat rakiet był także, w czasie wojny, twórcą niemieckich rakiet V2, dlatego, że był w SS… Czy wiedział, że do ich produkcji wykorzystuje się więźniów obozów. Oczywiście. Musiał wiedzieć…

Wolfgang Vogel – NRD-owski adwokat pośredniczący w sprzedaży więźniów tamtejszej bezpieki RFN, później także negocjujący wymianę szpiegów Zachodu i Wschodu. Dobrze mu się wiodło i w NRD i później w zjednoczonych Niemczech.

Horst Herold – prawnik, policjant, szef Federalnego Urzędu Kryminalnego. To dzięki niemu, dzięki jego pasji komputerowej, zamiłowania do tworzenia baz danych drastycznie spadła przestępczość w RFN, a potem zniszczono terrorystyczną Frakcję Czerwonej Armii. Dlaczego znalazł się wśród bohaterów tej książki? Oskarżano go, pewnie zresztą słusznie, że gromadząc dane milionów ludzi ograniczył, naruszył ich prawa obywatelskie. Co więcej, że część tych danych zebrano nielegalnie. Od 1981 roku emeryt. Żyje i wciąż jest pod ochroną policji.

Werner Stiller – najsłynniejszy NRD-owski zdrajca, oficer Stasi, który wymknął się na Zachód z tysiącami dokumentów, z wiedzą, która pozwoliła zidentyfikować dziesiątki najgroźniejszych szpiegów. A przy tym babiarz i utracjusz, raz na finasowej górze, raz na samym dole.

 Gerd Heidemann, dziennikarz, a może raczej facet, dzięki któremu słowo dziennikarz przestało się kojarzyć z jakąkolwiek odpowiedzialnością, rzetelnością, wiarygodnością. Facet, który w 1983 roku kupił dla „Sterna” dzienniki Hitlera /„Historię III Rzeszy trzeba pisać na nowo”/. Dzienniki, których nigdy nie było, które były marnym falsyfikatem, który puścił w obieg największą „kaczkę” dziennikarską w dziejach prasy niemieckiej. Mąż Eddy Göreing, jedynej córki marszałka Rzeszy.

Josef Scheungraber, kolejny zbrodniarz wojenny. W Polsce bylibyśmy w stanie wyliczyć takich najpewniej setki. Dlaczego więc przez chwile jego nazwisko pojawiło się w prasie całego świata? Miał 90 lat, gdy osądzono jego zbrodnię – zabicie, zamknięcie w stodole i wysadzenie w powietrze, w miasteczku Falzano di Cortona, niedaleko Arezzo, 14 włoskich cywilów. Wieliński pisze, że to najstarszy niemiecki zbrodniarz wojenny którego osądzono /dożywocie/ ale to nieprawda, kilkanaście dni temu zaczął się proces 92-letniego strażnika obozu w Oświęcimiu. Scheungraber nigdy nie poszedł do więzienia, lekarze uznali, ze jego stan zdrowia na to nie pozwala.

Jak napisałem ta książka to trochę groch z kapustą, obok prawdziwych zbrodniarzy, zwyrodnialców także naukowcy, dziennikarze, policjanci. Źli albo na takich wykreowani. Mordercy i tacy, dzięki którym, najpewniej uniknięto wielu ofiar. Powieszeni i tacy, którzy dożyli albo dożywają spokojnie swoich dni. Co jest zaletą tej książki? Że nie nudzi. Że jest dobrze napisana. Że poznajemy kawał historii Niemiec. Chyba nic więcej. Ale czy to mało?

 

Bartosz T. Wieliński – Źli Niemcy – Agora, Warszawa 2014, str. 317.


Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko