Jan Stanisław Smalewski Poker Putina

0
95

Jan Stanisław Smalewski



Poker Putina


 


smalewski2

Jeszcze rok temu nikt by nie uwierzył, że we współczesnej Europie może dojść do wojny Rosji z Ukrainą. Ani politycy, ani eksperci od światowych trendów rozwojowych nie przewidywali możliwości zaostrzenia stosunków dyplomatycznych, nie przewidzieli nowej zimnej wojny pomiędzy Rosją a Europą Zachodnią i Stanami Zjednoczonymi. Wręcz przeciwnie, ton takiego ocieplenia nadawały przygotowania do zimowej olimpiady w Soczi.

            Gra, jaką rozpoczął Putin, niebezpieczna gra dodajmy, rozpoczęła się z chwilą rozpoczęcia tych igrzysk. Sielanka i bajeczna sceneria bogatej na pokaz olimpiady w niemal tropikalnym kurorcie na terenie Rosji, miały przykryć, że to będzie rozgrywany przez szulera poker.

Chciałoby się powiedzieć: A już było tak dobrze. Kontakty oligarchów Moskwy z Zachodem kwitły, rozszerzała się współpraca militarna NATO z Rosją, pogłębiały jej więzi gospodarcze z Unią Europejską (jak np. kontrakty z Francją na budowę rosyjskiej floty wojennej: okręty MISTRAL). Nikomu nawet do głowy nie przychodziło, że w umyśle Putina rodzi się potrzeba wielkomocarstwowości kosztem biednej, pozbawionej armii Ukrainy.

I tylko Polskę trochę niepokoiły układy paliwowe Rosji z Niemcami, pominięcie nas w głośnych sprawach budowy gazociągów do Niemiec i do Bułgarii.

Właściwie, gdyby wyłączyć ten ostatni problem, przecież odkrycie w kraju bogatych w gaz złóż łupków, tworzyły wizję nie tylko rychłej niezależności, ale i państwa w rodzaju potentata energetycznego, przyszłość nasza rysowała się świetlanie: pokojowo i dostatnio.

Minął rok, czasu zatem niewiele, by tak wiele się zmieniło, by wszystko co białe, białym być przestało. By poszarzały nasze rokowania co do świetlanej przyszłości, by politycy, którzy nie dopuszczali nawet myśli o zwiększeniu wydatków na obronność, zaczęli trwożnie spoglądać na naszą ogołoconą niemal ze wszystkiego co współczesne armię, by zaczęli domagać się pogłębienia sojuszu z NATO, zwiększenia jego udziału w obronie naszych granic.

Tylko rok wystarczyło, by w Europie wszystkim przywódcom otworzyły się oczy na Rosję Putina, by Ameryka z prezydentem Barackiem Obamą zrozumiała, że Putin to nie jest zwykły gracz w ruletkę, to bezwzględny pokerzysta, który przecież pokera ćwiczył od lat, w niejednym renomowanym komunistycznym kasynie.

As, jakiego – wykorzystując czas owych bajecznych (trick!!!) zimowych igrzysk – Putin wyciągnął z przysłowiowego rękawa, a którym miał w tej nieoczekiwanej rozgrywce o demokrację w Europie być Krym, okazał się kartą nie do przebicia, cały świat wstrzymał oddech.

To, co wydawało się w stosunkach ukraińsko- rosyjskich absolutnie niemożliwe, co gwarantowane było międzynarodowymi układami, przestało nagle obowiązywać. Putin – mimo oporu całego politycznego świata – dokonał aneksji Krymu, wszczął wojnę o ziemie na wschodzie Ukrainy, zastosował niestosowane dotychczas chwyty militarne z wykorzystaniem zielonych ludzików, białych pojazdów pomocowych, patrzenia w oczy przywódcom państw unijnych, Obamie i innym światowym politykom wzrokiem wytrawnego pokerzysty i mówienia: To nie ja, To nie moi żołnierze, To nie nasza armia, Ja nic o tym nie wiem

Mija rok, gra, a właściwie poker Putina trwa w najlepsze. Poker, do którego Putin przygotowywał się starannie, oświadczając butnie wielokroć, że nie pozwoli się szarogęsić przy swoich granicach nikomu, a już na pewno nie jakiemuś tam NATO, nie pozwoli by jego „najwierniejszy sąsiad Ukraina” (oddał mu przecież swoją broń atomową) połączył się z Zachodem. To już lepiej przecież, by on ją przyłączył, do… Rosji.

Poker to nie jest zwykła gra, to rozgrywka z rzędu tych, w których jak wiadomo gra się o najwyższe stawki. Ani Ameryka, ani Europa nie były przygotowane, że Putin tak zechce zagrać z nimi. Świat się wystraszył Putina. Wystraszyła się także Polska. Wielu z naszych polityków, ba, nawet i generałów, którzy otarli się o wojny we współczesnym świecie, zaczęło wieścić co najgorsze. Że zagraża nam nawet konflikt z Rosją. Że może dojść do III wojny światowej. Bo „Putin to małpa z granatem w ręku” – jak powiedział Wiktor Suworow (przebywający na stałe na Zachodzie autor słynnego „Akwarium” – były oficer radzieckiego wywiadu wojskowego GRU w Genewie, w Rosji skazany na karę śmierci). Bo Putin to szaleniec, który rzekomo chory jest na raka trzustki, mając przed sobą tylko kilka lat życia, może być zdolny do najgorszego (!!!).

Są jednak i tacy, którzy wieszczą mu rychły koniec. Którzy wierzą, że chociaż po czasie, ale jeszcze nie do końca za późno, uda im się powstrzymać Putina. Za pomocą sankcji gospodarczych, przy pomocy izolacji na arenie międzynarodowej, z udziałem szejków państw arabskich, no i przy pomocy Bożej.

I chociaż to nie jest już od roku zwykła gra, tego pokera Putin jeszcze nie wygrał. Owszem, możliwe są rozmaite szaleńcze scenariusze. Możliwy jest rozmaity dramatyzm tej rozgrywki. Myślę jednak, że absurdem byłoby targanie się Putina na Polskę. Bo po co? Co chciałby nam zabrać? Jego poprzednicy z dawnego ZSRR dawno temu zabrali nam wszystko, co zabrać się dało.

Dobrzy gracze – oszuści wiedzą, że as w rękawie jest przydatny tylko wtedy, gdy w puli są jeszcze inne asy, a przynajmniej króle. A tymczasem w puli kart Putina karty są coraz słabsze. Jego rzekome poparcie w narodzie jest płynne, jak woda. I jak kiedyś zrobił to mróz za czasów wielkiej wojny ojczyźnianej, tak i teraz może on tę wodę ściąć w surowy lód, który obróci się przeciwko rzekomemu zwycięzcy.

W marcu 1991 r. przed rozpadem ZSRR przeprowadzono referendum dotyczące przyszłości Związku Radzieckiego. Aż 76% Rosjan, Ukraińców, Ormian, Azerbejdżan opowiedziało się za starym porządkiem. A za pół roku i tak wszystko się rozleciało.

Spadają oszczędności i aktywa oligarchów, obniża się radykalnie dopływ środków finansowych z zagranicy. Ubożeje klasa średnia. Krym, do którego po ojcach carach właszczy sobie prawo Putin, pogrążył w minionym roku cały biznes turystyczny, doszło do jego krachu w skali całej Rosji. Poza tym zniszczony Krym nie ma wody, prądu, ma zniszczoną infrastrukturę, a Putinowi brakuje środków, by szybko ją odbudować. A przecież dochodzą do tego jeszcze obszary nadal objęte wojną.

W kraju szerzy się korupcja na szczytach władzy, która w pogarszających się warunkach prowadzonej wojny, będzie nie do opanowania. Nie ma masowej produkcji zbrojeniowej, przemysł zbrojeniowy jest w rozsypce, a co z tym się wiąże, wcale nie jest tak „straszno” z tą nowoczesnością w armii Putina. Większość sprzętu to sprzęt starej generacji z czasów ZSRR, doraźnie doskonalony w prywatnych zakładach. Nie powstało np. zapowiadane głośno trzy lata temu centrum najnowszych technologii w Skołkowie.

No i wreszcie ropa. Prawie o połowę spadły ostatnio planowane wcześniej z niej wpływy do budżetu państwa. Jak wiadomo zatem, nie jest ona i na razie nie będzie strategicznym towarem warunkującym dopływ twardych dewiz dla Moskwy.

Cóż tam jabłka, nasi producenci ogarnęli już problem, robią soki, znajdują inne rynki zbytu. Mnie jako zwykłego obywatela i jako kierowcę przy okazji, cieszy na razie to, że obejdziemy się bez ropy i gazu Putina. No i w cieple swego mieszkanka w Ustce wierzę także święcie, że tego pokera Putin nie wygra. A jak dalej będzie się zachowywał jak małpa z granatem w ręku, to mu i tę rękę niebawem ktoś utrąci. Nie jestem tylko pewien, czy czasami nie będzie to jego ukochany naród.

 

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko