Andrzej Wołosewicz
Notatki na marginesie 6: prowokacje literackie
Myślę, że w naszym życiu literackim za mało jest prowokacji, a właściwie nie widzę ich wcale, a sądzę, że ożywiają środowiskowy marazm, jak w wierszu „Spotkanie” Jana Kurowickiego z jego ostatniego tomiku „Migotanie osobności”: „Wszak nic tak nie ożywia akcji, jak trup”.
Jednak mój zamysł prowokacji jest zupełnie poważny. Zrodził się po lekturze kilku poważnych książek podsumowujących dorobek poetycki ostatniego ćwierćwiecza. Trzy z tych książek wymienię, ”Liryczne narracje. Nowe tendencje w poezji polskiej 1989-
Oczywiście dopuszczam różnice takich rankingów popularności, ale martwi mnie, gdy na listach królują Sosnowski, Świetlicki, Tkaczyszyn-Dycki, Wolny-Hamkało, Sendecki, Biedrzycki, Hornet, Dehnel itd. Nie żebym miał coś przeciwko nim (chociaż na przykład Dehnel jest cienki jak barszcz i nudny jak flaki z olejem), sam pisałem (pozytywnie) o Tkaczyszynie-Dyckim. Martwi mnie co innego. Wygląda to tak, jakby krytycy i badacze szli na łatwiznę grzejąc się w ciepełku znanych i uznanych poetów pisząc o nich kolejne teksty. Bezpieczne to i marketingowo słuszne. To trochę tak, jak wydawcy szybciej wydadzą kolejny wybór z Miłosza czy Szymborskiej) niż dostrzegą kogoś nowego. Znacie podobny wypadek jak w prozie, gdy swego czasu Dunin-Wąsowicz zaryzykował wydanie debiutu Doroty Masłowskiej? I nie idzie mi teraz o spory i diametralnie rozbieżne oceny tego debiutu, ale o odważną decyzję wydawcy.
Zatem Świetlicki i Dycki – używam tutaj ich nazwisk jedynie hasłowo i symbolicznie – nadal młodzi i prawie debiutujący. Paradoks polega także i na tym, że wybierając dobre czy najlepsze tomiki ostatniego ćwierćwiecza krytycy i akademiccy badacze literatury pozostali zupełnie ślepi na poetów starszych i zupełnie starych, którzy w tym czasie wydali bardzo dobre, a niektórzy wybitne tomiki. Jedynie Różewicz bywa zauważany, choć w mojej ocenie akurat w ostatnich latach bardziej przeżuwający samego siebie niż dolewający oliwy do poetyckiego ognia.
Zatem – jak prowokować, to prowokować – podam kilka nazwisk ze swojej LISTY NIEOBECNOŚCI: Anna Maria Musz, Agnieszka Syska, Agnieszka Marek, Joanna Bąk, Agnieszka Tomczyszyn-Harasymowicz, Małgorzata Lebda, Piotr Rudzki, Beata Patrycja Klary. Starszych, czyli z mego pokolenia i jego okolic celowo tutaj pomijam, aby nie być posądzony o pokoleniowo-środowiskowe klakierstwo, chociaż do niektórych nazwisk w swoich notatkach na pewno wrócę.