Andrzej Wołosewicz – Notatki na marginesie [5]

0
282

Andrzej Wołosewicz

 

Notatki na marginesie 5: Edwarda Balcerzana cudowny skrót pięknych kłopotów z interpretacją



Albrecht Dürer

Recenzowanie zawsze jest odczytywanie, interpretacją. Można by o interpretacji pisać długo i namiętnie. Można, ale po co, skoro inni zrobili to lepiej. Właśnie chciałem przytoczyć dłuższy fragment z Edwarda Balcerzana (którego użyłem już w poprzednim odcinku i obiecuję więcej nie nadużywać), dłuższy, ale tak naprawdę jest to najkrótsza i najlepsza prezentacja kłopotów z interpretacją i doskonały przykład, że nie należy przejmować się zbytnio wynurzeniami uczonych mężów (i żon). Oto cytat:

„Świtało, goście wolno się rozchodzili (…) i wtedy pani domu poprosiła nas, abyśmy jej „licealnemu” dziecku wyjaśnili wiersz Mirona Białoszewskiego Niedopisanie. Oto tekst: Przyjdź / pismo / nosem / seksem / trafem / cudem / musem /ciurkiem /zezem /siupem /boczkiem /truchtem /byłeś / pis-ło.

            Milczenie przerwał badacz, pół wieku temu nad wyraz aktywny i władczy, dziś małomówny, acz wierny dawnym poglądom. – Tekst trzeba postawić w stan podejrzenia – powiedział – poddać próbie prawdy, by zdemaskować to, co zostało skryte… Otóż –westchnął – tu nie ukrywa się nic prócz ideowej pustki. Polszczyzna dla poety jest pokraczna, kaleka, zezowata. Życie, nawet twórcze, to dreptanie „boczkiem /truchtem”. Jak wyjść do ludzi z taką literaturą?

            Mój rówieśnik w czarnym golfie zaczął od cytatu: – „przyjdź pismo”. Pisma nie ma, jest jego wieczne przychodzenie. Co to znaczy? Egzystencja wyprzedza esencję. Ergo: autor był egzystencjalistą.

            – Ładny mi egzystencjalista! – wykrzyknął przybysz z Warszawy. – Rzecz dzieje się w czasach totalitarnych, czasopisma indoktrynują naród, świat widzą zezem, a poeta stoi w kolejce pod kioskiem, czeka na zsowietyzowane pisemko, i nie obchodzi go, że prasa kłamie. Kolaboracja domowa!…. Hańba własnej roboty!…

            Trzeba było wezwać pogotowie. Gdy odjechało na sygnale – wioząc przybysza z Warszawy, odezwał się absolwent uniwersytetu amerykańskiego: – Ależ pismo ma przyjść nosem, moim drodzy, nosem. Nos to symbol falliczny. Wiersz wyraża podświadomy lęk przed impotencją, a w jeszcze głębszej warstwie – przed kastracją. Nie przypadkiem koniec tekstu rozcięto myślnikiem – aż „pis-ło”.

            – Dla mnie jako kobiety – głos zabrała polonistka z Trójmiasta – owo coś, co szło seksem, trafem, cudem, musem, ciurkiem itd., a na końcu pis-ło… czymże jest? Co przeciął myślnik? Pępowinę! Jest to wiersz o porodzie. Pismo to kod genetyczny noworodka. Lecz uwaga: rodzaj nijaki, czyli dziecko, rodzi się tu z rodzaju męskiego (pismo z nosa). Patriarchalną butę autora zdemaskowała gramatyka.

            – Literatura składa się z cytatów – usłyszeliśmy alt wielkopolskiej znawczyni Norwida. – Słowo „pismo” to cytat z Norwida; pamiętacie? „Syn minie pismo, lecz ty spomnisz, wnuku”. Białoszewski czuje się wnukiem Norwida, chce spełnić jego wolę, idzie mu nietęgo, ale wszystko kończy się dobrze.

            Dyskusje trwały w przedpokoju, w windzie, w taksówkach. Jedni widzieli w wierszu wyprzedzenie dekonstrukcjonistycznej apologii pisma, inni próbowali politycznej aktualizacji, dopatrywano się satyry na prywatyzację (przyjdź cudem), a nawet na przecieki z UOP-u (przyjdź boczkiem). Milczałem.

            W domu czekał na biurku niedokończony spór z Jarosława Marka Rymkiewicza niewiarą w interpretację.”

Przytoczony fragment pochodzi z rozdzialiku pod tytułem „O interpretacji zabawowo”, ale czyż spod tej pysznej anegdoty nie wyziera zupełnie poważna kłopotliwa rzeczywistość literaturoznawstwa? 


Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko