Krzysztof Kwasiżur – Drzewo do lasu-czyli o emocji w poezji

0
706

Krzysztof Kwasiżur


Drzewo do lasu – czyli o emocji w poezji

 


Lucas Cranach„Z grubsza wiemy czego się trzymać, gdy trafia w nas poezja. Rozpoznajemy ją bez specjalnej wiedzy. Bo wiedza i precyzyjne narzędzia opisu literackich form potrzebne są fachowcom. Tak zwany przeciętny odbiorca polega na intuicji. Zawierza – i słusznie – wrażeniu, emocji. Na ogół guzik go obchodzi technika, warsztat. Obcy mu jest chłodny ogląd. Łaknie przeżycia lub tylko – by tak rzec – duchowego rozkołysania.”

 

 (Lech M. Jakób, „Poectwo”)[1]

 

            Zaiste, pisanie o emocjach w wierszu – tekście, który z założenia ma emocje wywoływać przypomina (na pierwszy rzut oka) noszenie drewna do lasu, albo raczej lanie wody. Ale tylko na pierwszy rzut oka – młody uczniu czarnoksiężnika – gdyż, jak już tu kilkakrotnie udowadniałem w poprzednich rozważaniach o poezji – to, co ma czytelnikowi się jawić lekkim, łatwym i naturalnym, dla autora nie musi takie być; ono ma tylko takie wrażenie sprawiać!

Skoro poezja jest z definicji obliczona na wywołanie emocji, to wystarczy się przyłożyć do ich wywołania. Nad czym tu debatować?

Gdyby to była tak jednostronna i monotonna rozgrywka, każdy murarz, czy piekarz byłby poetą. Bo ileż oni wywołują emocji swymi słowami, zwłaszcza gdy uderzą się w palec młotkiem, czy poparzą o gorącą blachę!

Więc wiersz  nie ma za zadanie wywołać emocji za wszelką cenę?  Nie tylko i nie za wszelką cenę! Bo i opisuje on emocje w sposób jak najbardziej wizyjny i czytelnika WPROWADZA w rzeczony stan emocji i emocję opisuje, niczym fotografia, która przecież nie pozwala oglądającemu ją wejść w sytuację. Daje nam komfort (czasem to komfort) bycia na zewnątrz, poza sytuacją, a jednak doświadczenia jej z opisu.  

            Według encyklopedii wiersz jest formą wypowiedzi zorganizowanej brzmieniowo, przez rozczłonkowanie na wersy, druga definicja zahacza o wersyfikację, rytmizację i inne „acje” i regularności, lecz znów ani słowa o emocjach!

Tą regularnością, czy jej brakiem jednak dziś nie będziemy się zajmować (może następnym razem, gdyż mnie także złości nagminna trudność w rozróżnieniu wierszy nieregularnych i białych, podczas gdy to osobne kategorie), zajmijmy się jednak emocją, która – jak się okazuje – choć nie jest niezbędna, stanowi o poziomie wiersza.

Tak, gdyż nawet dziesięć wytycznych, spisanych w „Dekalogu dobrego wiersza” Leszka Żulińskiego sprowadza się do jednego; napisać taki wiersz, żeby powodował emocje (zakładane przez autora), bez naleciałości niesmaku, gdy czytelnik odnajdzie w tekście dysonanse, czy nieścisłości.

Ale przecież wiersz to nie zbiór narzędzi do wywołania emocji bez ładu i składu, prócz figur stylistycznych (które niewątpliwie pomogą wywołać te emocje) posiada on nierzadko fabułę. Tadeusz Różewicz pisząc:

 

„źródlanym

przeźroczystym opisem

wody

jest opis pragnienia

popiołu

pustyni

wywołuje fatamorganę

obłoki i drzewa wchodzą

w lustro”[2]

 

nie tylko naucza, jak to robić, ale i podaje przykład jak plastycznie przedstawić opisywane uczucie: po prostu je wzbudzić, dlatego opisując pragnienie – wzbudza je słowami powodującymi że poczujemy nieprzyjemne drapanie w przełyku.

Bo to jeden ze sposobów obejścia się z emocjami w wersach; sprawić, by czytelnik te emocje, uczucia odczuł na własnej skórze.

            Są też sytuacje, gdy korzystniej jest przedstawić te uczucia w sposób narracyjny, opisując je nie angażując w nie czytelnika, założywszy, iż człowiek, który żywił się całe życie ziemniakami, nic nie wie o smaku banana i trzeba mu ten smak opisać, możliwie przystępnie i trafnie.

Tak często się dzieje w wierszach, gdzie podmiotem lirycznym jest sam autor, lub wierszach fabularnych.

Można sobie poradzić z tym, stosując kilka słów stanowiących inkarnację uczucia, czy też odczucia, co w efekcie przybliży czytelnika do założonych przez nas treści jak Agnieszka Osiecka:

 

„Cierniem jesteś w mej koronie,

 w mym uśmiechu – smugą smutku.

Czy ja kiedy cię dogonię,

chociaż idziesz powolutku?”[3]

 

Pomimo tego, że autorka nie pisze wprost o uczuciach i nie nazywa ich po imieniu, to używa zwrotów powszechnie kojarzonych z piekącym bólem (cierń), męką, (korona, w domyśle cierniowa), a jednocześnie łączy je ze słowami, które są konotacjami delikatności i lekkości (smuga, smutek, powolutku) – co w efekcie pozwala wczuć się czytelnikowi w uporczywie negatywny stan.

            To jednak też nie ostatni sposób traktowania uczuć w utworze poetyckim.

W sukurs poecie idą zdobycze myśli poetyckiej takie jak synestezje.

W psychologii synestezja, to przypadłość polegająca na kojarzeniu ze sobą (a właściwie – mieszaniu) wrażeń odbieranych przez różne zmysły, np. zapachów ze smakami, dźwięków z kolorami.

Poezja uczyniła z tego narzędzie i środek wyrazu, np. przekształcanie wrażeń słuchowych we wzrokowe (“barwa dźwięku”). Zjawisko występujące także w obrazowaniu poetyckim, szczególnie w symbolizmie. Najgłośniejszym przykładem synestezji jest sonet A. Rimbauda „Samogłoski”.

To bardzo mocne narzędzie, pomocne w pracy nad naszym wierszem.

 

„…Głosy triumfem brzmiące, zwycięskie, zgiełkliwe –

Barwy, wonie i głosy sprzeczne, niespokojne

 

Z wolna cichną, szarzeją, zmilkną i bledną

Wirują, płyną w zmierzchu senne, mgliste tonie,

Zlewają się z sobą, stapiają się w jedną…”[4]

 

Niełatwo tedy odmówić sobie podpierania się – w opisywaniu uczuć – podpierania się przymiotnikami, opisując temperaturę, czy moc takiego uczucia, od tego już mały krok do stosowania synestezji bez opamiętania.

Lepiej już zwrócić się w kierunku minimalizmu i jak najoszczędniej szafować figurami stylistycznymi, co w pewnych przypadkach funkcjonuje niczym dodatkowy środek wyrazu – wcale nie czyniąc wiersza uboższym, a wręcz wzbogacając, jak to ma miejsce w wierszu Różewicza:

 

„Mam dwadzieścia cztery lata

ocalałem

prowadzony na rzeź…”[5]

 

Takie ascetyczne traktowanie figur retorycznych daje dodatkowy efekt; suchej, dziennikarskiej,  informacji o wysokim poziomie rzetelności.

Informacja ta przez podmiot liryczny, czy narratora nie jest wartościowana, wartościuje ją sam odbiorca, po zapoznaniu się z faktami. Wymaga to o tyle wprawy, o ile fakty powinny być odbiorcy w odpowiedniej, logicznej kolejności podane (logiką wymaganą dla wiersza), jeżeli to poprawnie zostanie poczynione – o uczucia, czy odczucia czytelnika nie musimy się martwić, zresztą, już o tym pisałem.[6]

            Na koniec wypada mi wspomnieć o uczuciach chwalebnych i seraficznych (skoro traktuję o uczuciach); o wierszach religijnych. Zęby mnie zaczynają boleć, gdy czytam, słucham wierszy pełnych sztucznej egzaltacji która ma za zadanie udać aplauz i zachwyt nad Bogiem, czy wiarą samą w sobie.

A przecież osoba, która chyba wszystkim kojarzy się z poezją i wiarą – Jan Twardowski pisała „zwykłe” wiersze, bez jarmarcznego jazgotu i faryzeuszowych teatrzyków:

 

„Bałem się oczy słabną – nie będę mógł czytać
pamięć tracę – pisać nie potrafię
drżałem jak obora którą wiatr kołysze

– Bóg zapłać Panie Boże bo podał mi łapę
pies co książek nie czyta i wierszy nie pisze”[7]

 

I więcej nic? Żadnych okrzyków egzaltacji? Nie, bo to poezja, a nie odezwa do narodu, który ma ruszyć na barykady.

I jeszcze jedno; bhakti – to też poezja religijna, choć wysławiające inne bóstwo…

 

 



[1] Lech M. Jakób, „Poectwo”(w:) Krytyka Literacka 7 – 8 (57 – 58) 2014, str. 24 – 25.

[2]  T. Różewicz, „Szkic do erotyku współczesnego”

 

[3] A. Osiecka, „Cierniem jesteś w mej koronie”

[4] S. Korab-Brzozowski, „Barwy, głosy, wonie” (w:) „Barwy, głosy, wonie”, Wyd. przez: Fundacja Nowoczesna Polska, ISBN: 9788328521643 epub.

 

[5] T. Różewicz, „Ocalony” [w:] Słowo po słowie, Wyd. Dolnośląskie, Wrocław 2003, s.9.

 

[6]  K. Kwasiżur, „W okrągłych ogniach, w klatkach z lin – czyli logika w poezji”, źródło: https://pisarze.pl/felietony/7410-krzysztof-kwasiur-w-okrgych-ogniach-w-klatkach-z-lin-czyli-logika-w-poezji.html (stan na dzień: 03.10.2014)

[7] J. Twardowski, „Bałem się” (z tomu:)”Kiedy mówisz”, 2000.

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko