Grzegorz Kociuba
Zjawisko Karasek
Krzysztof Karasek jako poeta, eseista, tłumacz, antologista, redaktor, juror ważnych literackich konkursów współtworzy od ponad czterdziestu lat oblicze polskiej literatury, w szczególności, polskiej poezji. Debiutował wierszami na łamach miesięcznika „Poezja” w 1966 roku, wprowadzany do konfraterni poetów przez Tymoteusza Karpowicza i Artura Międzyrzeckiego. Debiutancki tom Godzina jastrzębi ( 1970) stał się jednym z ważnych głosów pokolenia „Nowej Fali”, które na początku lat 70-tych XX wieku inicjowało w polskiej poezji nową estetykę. W latach siedemdziesiątych wydał poeta jeszcze tomy: Drozd i inne wiersze (1972), Prywatna historia ludzkości (1979) oraz wybór wierszy Poezje (1974). W latach 1972-1978 wchodził w skład redakcji miesięcznika „Nowy Wyraz”, na łamach którego publikowało wielu poetów „Nowej Fali” i nie tylko.
Po trudnych, literacko i życiowo, latach osiemdziesiątych, powraca autor do właściwej sobie aktywności w latach 90-tych, publikując m.in. tomy: Lekcja biologii i inne wiersze (1990), Poeta nie spóźnia się na poemat (1991), Czerwone jabłuszko (1994), Święty związek (1997). Zwłaszcza w Czerwonym jabłuszku i Świętym związku widać już zapowiedzi poetyki, którą rozwinie autor w tomach wydanych po roku 2000.
Prawdziwą jednak erupcję poetyckiej witalności obserwujemy w pierwszej dekadzie lat dwutysięcznych. Karasek wydaje wówczas dziewięć nowych tomów poetyckich i obszerny wybór wierszy pt. Święty związek (2008). Dopracowuje się modelu wiersza, który można by nazwać… polifonicznym. To wiersz komponowany z rozmaitych ingrediencji. Jest w nim fetor śmietnika i zapach salonu, chwytająca za serce nostalgia i chłód intelektu, transgresyjna wizja i zdyscyplinowana argumentacja, wieloznaczny koncept i jednoznaczna deklaracja, aluzyjna gra literacką tradycją i dezynwoltura bezpośredniego wyznania. A wszystko podstemplowane wyrazistą osobą i postawą.
Karasek równie dobrze czuje się w formach krótkich; aforystycznych, gnomicznych, czego świetny wyraz znajdujemy z tomie Ody ( 2009), jak i w dużych formach poetyckich. Dał temu wyraz w tomie Maski (2002) oraz w poemacie Flary (2009). Maski to zbiór dwunastu poematów, których bohaterami są ważne dla autora postacie historii, sztuki, literatury. Znajdujemy tu m.in. Byrona, Mickiewicza, Norwida, Rimbauda, Rilkego, Benna, Wojaczka, ale też Mozarta, Bustera Keatona, Wittgensteina czy Ciorana. Z kolei Flary to bodaj najważniejszy, po Drozdzie, poemat w dotychczasowym dorobku poety. Syntezuje w nim swoje doświadczenia życiowe, intelektualne, estetyczne, ale zarazem daje poważną, pogłębioną diagnozę naszej kultury. Istotą tej diagnozy jest przekonanie o erozji pamięci, wyobraźni i duchowości, jaka staje się udziałem współczesnego mieszkańca Zachodu. Remedium widzi poeta m.in. w twórczym powrocie do Aten, Rzymu, Jerozolimy; naszego duchowego źródła i intelektualnego zaplecza.
Niebywała wprost aktywność poetycka Krzysztofa Karaska nie powinna przesłaniać nam jego eseistyki. Wyznacza ona bowiem nie tylko ważny kontekst dla odczytywania poezji autora Gier weneckich, ale sama jest pisarstwem wysokiej próby, stanowiąc niepoślednią wartość intelektualną i estetyczną. Uprawianie form dyskursywnych jest dla poety ważne, gdyż pozwala mu w języku argumentacji, manifestu, sporu, polemiki artykułować jego estetyczne, aksjologiczne, duchowe credo. Karasek gatunki dyskursywne uprawia od początku swej dojrzałej twórczości, o czym świadczą nie tylko rzeczy wydane: Poezja i jej sobowtór (1986), Autopsychografia (1993), Pochwała nieobliczalności (2012), ale również duży korpus tekstów publikowanych swego czasu głownie na łamach „Nowego Wyrazu” i „Literatury”, które czekają na opracowanie i wydanie.
Poetę zasilają i wspierają nie tylko autorzy rodzimi, ale również poeci innych języków. A Krzysztof Karasek tłumaczył poetów włoskich, amerykańskich, węgierskich, francuskich, ale najwięcej translatorskiej uwagi poświęcił trzem poetom niemieckojęzycznym; Bennowi, Brechtowi, Celanowi. Zawdzięcza im niemało! Choćby: precyzję obrazu, dyscyplinę oglądu, intelektualną uczciwość w wypowiadaniu mrocznych stron człowieka i świata, ale także otwartość na energię języka i nieobliczalność wyobraźni. Wydaje się, że Karasek odkrył w poezji Benna, Brechta, Celana to, co i jego dręczyło od zawsze. Cóż to takiego! Otóż to, że jesteśmy kłębowiskiem sprzeczności, labiryntem ograniczeń, z którego nie umiemy wyjść, a zarazem istotami przeczuwającymi siebie jako kogoś prawdziwego, istotnego, wzniosłego.
Jedną z ważnych figur w światoobrazie Krzysztofa Karaska jest ROZBITEK. Nie jest to bynajmniej kreacja wymyślona przy biurku, ale jak najbardziej realny człowiek, który nosi w sobie dylematy i dramaty swego czasu. Ponieważ ten człowiek jest zarazem poetą, potrafi wypowiadać sugestywnie i przekonująco nie tylko własną sytuację, ale również kondycję świata, w jakim przyszło mu żyć. Karaskowy rozbitek nie jest monolitem! To osoba rozpisana na wiele twarzy. Rozpoznamy tu twarz artysty, intelektualisty, mędrca, ale również outsidera, samotnika, eremity, a także, podróżnika, kompana, biesiadnika. Ta różnorodność podejść do siebie i świata wskazuje na ogromne pokłady witalności. Ma więc sporo racji Piotr Śliwiński, gdy zauważa:
Karaska nie interesuje bowiem niezmienność jako taka, powtarzalność,
przynależność, bo niezmiennie tylko pędzi i szuka, a naprawdę stałe jest
w nim – powtarzam – pisarska, nieledwie erotyczna witalność.
(…)
Karasek to erudyta, swobodnie krążący między regałami z literaturą,
biografistyką i poezją – i erudycja dyktuje mu nie mniej niż uczestnictwo
w życiu. Równie dobrze można by powiedzieć, że jego poezja jest
metaegzystencjalna.
P. Śliwiński, Horror Poeticus, Biuro Literackie, Wrocław 2012, s. 119, 121.
Może najpełniejszym poetycko wyrazem powyższych rozpoznań jest integralny Dziennik rozbitka wydany przez Instytut Mikołowski w 2012 roku. Trudno w polskiej poezji, nie tylko zresztą ostatnich lat, wskazać książkę o takim bogactwie doświadczeń, przeżyć, przemyśleń, a zarazem poezję tak energetyczną, gatunkowo różnorodną, precyzyjną poznawczo i wyrafinowaną stylistycznie. Jeżeli dodamy do tego rozległość kontekstów, które poeta przywołuje i oryginalnie interpretuje, otrzymujemy jedną z najważniejszych artystycznych syntez przełomu XX i XXI wieku. Parafrazując tytuł książki Jana Błońskiego o poezji Czesława Miłosza można by rzec: Dziennik rozbitka jak świat.
Cóż tu jeszcze powiedzieć? Może tylko tyle na koniec; szczęśliwy naród i społeczeństwo, które mają poetę i w trudach swoich nie kroczą w milczeniu.
Grzegorz Kociuba
Tekst wygłoszony podczas Rzeszowskiego Festiwalu Poezji Krzysztofa Karaska – 23.04.2014.