Wyszedłem
spod ciemnych sosnowych gałęzi W lesie
była cisza którą się czasem widzi
zanim usłyszy drzewa kwiaty
i siebie
Z drzew przebijała biel
Na wielkiej polanie rosły konwalie
białe z odcieniem diamentu Zapach
miał własną konstrukcję
nie opadał
trwał
W końcu polany ktoś stał
spod ciemnych sosnowych gałęzi W lesie
była cisza którą się czasem widzi
zanim usłyszy drzewa kwiaty
i siebie
Z drzew przebijała biel
Na wielkiej polanie rosły konwalie
białe z odcieniem diamentu Zapach
miał własną konstrukcję
nie opadał
trwał
W końcu polany ktoś stał
Patrzyłem
Chciałem zapamiętać