Stefan Jurkowski – Ogrodnicy poezji

0
270

Stefan Jurkowski

 

Ogrodnicy poezji

 

W antologii forum literackiego “Ogród ciszy” znalazły się utwory dwudziestu ośmiu autorów. Wyczuwa się, że prezentowane teksty zostały dokładnie wyselekcjonowane. Trudno powiedzieć według jakiego klucza. Od razu jednak widać dobre opanowanie warsztatu poetyckiego, zręczność stylistyczną, wyczucie formy. Od tej strony wiersze są bez zarzutu (nawet jeśli treść niektórych tekstów nie bywa już tak udana i nie dorównuje formie). Tym właśnie różnią się one od masowej produkcji internetowej, często niezbornej, udziwnionej, pozerskiej. Pisać przecież każdy może, raz lepiej, ale przeważnie coraz gorzej, w zadufaniu i wierze w swój genialny talent. Chaos, wynikający z łatwej dostępności do publikacji internetowych, w konsekwencji prowadzi do obniżenia poziomu tej przeciętnej “produkcji”, do której potrzebna jest tylko kartka papieru i długopis. Kto by się przejmował jakimiś lekturami, wskazówkami udzielanymi przez bardziej doświadczonych i uznanych poetów i krytyków. Zupełnie jak w powojennej piosence “To idzie młodość, młodość, młodość…” I ona wystarczy. Starcy do trumien!

Tak w bardzo dużym skrócie można scharakteryzować zjawisko “masowej twórczości”, która nie ma żadnych miar, co więcej – podstawowej wiedzy o literaturze, a niejednokrotnie o życiu. Na tym tle “ogrodnicy” wypadają nader pozytywnie.

Antologię otwierają utwory Barbary Baldys. Bardzo zręczne, dobrze napisane. Brak im tylko bardziej wyrazistych przesłań, wydają się być zbyt powierzchowne. Trudno przejść obojętnie nad kunsztem takiego wiersza, jak choćby “Na nogach rolki” albo “Kwietniowa villanella”. Dużo tu jest ładnej, poetyckiej zabawy, ale jednak tylko zabawy. Warstwa refleksyjno-psychologiczna jest tutaj nader cienka, nawet w tych wierszach, które usiłują wyrazić stosunek podmiotu lirycznego do świata, np. “Milczenie” czy “Marzeń mi nie zabronisz”.

Podobnie ma się rzecz z wierszami Anieli Bireckiej. Typowym tekstem niech będzie “Pogodnie”:

 

Powietrze takie

przejrzyste –

 

W krwistość pelargonii

zieloną

jak w kobietę wnika –

 

błękitnoskóre lato

 

Poetyckie “zauważenie”, próba uchwycenia nastroju. Ale taki opis, to zbyt mało. To dopiero swoista notatka do wiersza. Potem czas na refleksję, uogólnienie, jakieś przesłanie. Tutaj jednak ich brak nadrabiany jest pewną zręcznością formy. Czytając te wszystkie wiersze odnosi się wrażenie, że są “dobre”, natomiast przy uważnej lekturze okazują się w gruncie rzeczy puste. Albo też autorzy nie mogą sobie poradzić z emocjami, z nazywaniem ich, więc tę bezradność pokrywają pewnym napuszeniem:

 

mój świat coraz bardziej zrozumiały ja bezradny obok

to boli ciężko jest odkrywać siebie do wnętrza

                                                   (Jan Gawarecki -“Wyznanie”)

Zaiste, ciężko. Ale przed autorem wiersza stoi przecież niełatwe zadanie. Trudniejsze od samej konstatacji, że “ciężko”. Podobne ucieczki świadczące o niemożności czy też nieumiejętności nazywania świata są tutaj bardzo częste.

Nie chodzi  w tej recenzji o to, aby dokładnie analizować wszystkie wiersze z „Ogrodu ciszy”. W bardzo wielu przypadkach byłoby to powtarzanie tych samych akapitów.

Rzadko kiedy autorzy mają coś ważniejszego do powiedzenia. A jeśli nawet – czynią to w sposób zagmatwany, udziwniony, przekraczający granice logiki. To utrudnia lub wręcz uniemożliwia percepcję utworów. Wiersz trudny czy “ciemny” nie polega stosowaniu łamańców językowych i pojęciowych. Ta “ciemność” istnieje w samych kręgach tematycznych, w przesłaniach. Owszem, w języku także, ale używanym w taki sposób, aby poszerzało się jego znaczenia, a nie zaciemniało narrację. Czy ktoś z aspirujących do miana poety wczytał się kiedyś głębiej w poezję Tadeusza Peipera? Poniższy cytat nie jest przykładem jakiegoś może ekstremalnego zawikłania, ale widać tu “oryginalność” wypowiedzi szytą grubymi nićmi:

 

Na placyku o rachitycznych drzewach

wyładowano z zielonego auta dzieci

w przyciasnych szynelach skrojonych

na miarę Ludowej.

 

Niby wiadomo o co chodzi, ale miało być “poetycko”, “nie wprost”. “Oryginalnie”. Tymczasem odnawianie języka poprzez wymyślanie osobliwej wizji, składni, gromadzenie pojęć internetowych, tworzenie neologizmów – to mit. Język poetycki odświeża się w sposób irracjonalny, a jedyną jego miarą jest talent i osobowość twórcy. I tylko takie utwory mogą przetrwać próbę czasu, jak wiersze wspomnianego Peipera czy Leśmiana.

W “Ogrodowych peregrynacjach” odnajdziemy także wiersze “neoklasyczne”. W każdym razie rymowane, sylabotoniczne, pisane według surowych reguł, np. sonety, niejednokrotnie bardzo udane (Emilia Mazurek, Ewa Grochala-Włodek). Świetne są wiersze Jana Stanisława Kiczora, który potrafi nasycić klasyczną formę bardzo współczesnymi treściami. Wychodząc od doświadczenia osobistego dąży do uogólnień o charakterze uniwersalnym. I na tym polega odświeżanie dawnych – wydawałoby się – skostniałych, anachronicznych form. Kiczor jest poetą uznanym, piszącym wiersze więcej niż profesjonalne. Tak samo Agnieszka Marek czy Hanna Dikta. Te nazwiska dobrze funkcjonują w literackim obiegu.

Trzeba powiedzieć, że trzymanie się owych reguł wersyfikacyjnych wychodzi autorom na dobre, ponieważ nie pozwala na rozpasanie językowe, a przeciwnie – nakazuje ascezę słowa. Wielu poetów zapomniało już o maksymie Juliana Przybosia, który nawoływał “najmniej słów”.

W tej antologii wyróżniają się wiersze i proza wspomnianych Hanny Dikty czy Agnieszki Marek. Posłuchajmy choć kilku wersów pióra tej utalentowanej autorki:

 

Im bliżej do ciebie tym chłodniej. Szron zaczyna się nagle,

jak krzyk. Oglądam zamarznięte kałuże, kiczowate wzorki.

Prawda dotrze do tych, którzy nie ulegną grudniowi.

 

Proszę zwrócić uwagę na oszczędność wypowiedzi poetyckiej, pomimo szerokiej, wydawałoby się nawet rozlewnej frazy. I na precyzję obrazu, który po prostu  z n a c z y.

Wiele znalazło się tutaj utworów bardzo dobrze i lekko napisanych, świadczących o opanowaniu warsztatu, ale dosyć błahych, z założenia żartobliwych. One nie podlegają takim “poważnym” ocenom, ich przesłania są proste. Nie należy ich jednak lekceważyć, bo stanowią one swoistą “gimnastykę” warsztatową, są “łatwe, lekkie i przyjemne”, świadczą o giętkości wyobraźni oraz uwrażliwieniu na słowo, dowcip, przekorę. Mrugają do czytelnika uwodząc go swoją finezją.

“Ogrodowe peregrynacje” stanowią świetną wycieczkę po obszarach poetyckich, pokazują ich różnorodność i bogactwo, głębię ale i miałkość, chęci, siły i zamiary autorów znajdujących się u początku swojej twórczej drogi. A podążanie nią nie równa się samozadowoleniu i zadufaniu, ale ciężkiej, mozolnej pracy i pokorze wobec poetyckiego tworzywa.

Szkoda tylko, że zabrakło tu miejsca dla krótkich notek biograficznych. W każdym razie publikacja ta rzuca odmienne światło na dziedzinę, którą zwykło się kwitować “poezja internetowa”, co samo w sobie ma charakter wartościowania negatywnego.

                                            Stefan Jurkowski

 

 

“Ogrodowe peregrynacje. Antologia forum Ogród ciszy”, wydawnictwo Pisarze.pl, Warszawa 2014, s.194

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko