Trud bywa nagradzany satysfakcją własną,
Koniecznym przekonaniem o słuszności celów,
Wieczną walką by płomień energii nie gasnął
I jaśniał… do kolejnych, tysięcznych numerów.
Koniecznym przekonaniem o słuszności celów,
Wieczną walką by płomień energii nie gasnął
I jaśniał… do kolejnych, tysięcznych numerów.
Po cóż, Drogi Bohdanie, pisanie peanów,
Po cóż burze oklasków, dyplomy, medale,
Gdy wszyscy otrzeźwieją wrócimy do stanu,
Gdy w ciszę uporczywą będziemy brnąć dalej.
Swoje robić, po prostu, z potrzeby zawiłej,
Oświetlać każdą ciemność, rozjaśniać zaułki,
Drążyć niezborność świata i ścieżki niczyje,
Nie bacząc, że ktoś do nas celuje z dwururki.
To tak wiele, że przecież nie można inaczej.
Reszta – tylko drobiazgi. Brak im większych znaczeń.