O Tobie myślę dzisiaj w ten czas bezrozumny
Wrzasków tłuszczy bezbożnej i pochlebców szumu,
Coś uszedł miedzy mirty i białe kolumny
Od nadętych pyszałków i tępego tłumu.
I tylko co najlepszych wokół siebie zwołał,
I licząc złote strofy, i sącząc płyn złoty,
Wśród tylu burz i pokus wolnym zostać zdołał
I nie zrzekł się rozkoszy nie zdradzając cnoty.
Więc chociaż wielkim klęskom muszę dotrwać wiernie
I choć mi nie przystoi rozstać się z żałobą,
W ten jeden letni wieczór chciałbym przy falernie
Na Soracte pod śniegiem – patrzeć razem z Tobą.
Wrzasków tłuszczy bezbożnej i pochlebców szumu,
Coś uszedł miedzy mirty i białe kolumny
Od nadętych pyszałków i tępego tłumu.
I tylko co najlepszych wokół siebie zwołał,
I licząc złote strofy, i sącząc płyn złoty,
Wśród tylu burz i pokus wolnym zostać zdołał
I nie zrzekł się rozkoszy nie zdradzając cnoty.
Więc chociaż wielkim klęskom muszę dotrwać wiernie
I choć mi nie przystoi rozstać się z żałobą,
W ten jeden letni wieczór chciałbym przy falernie
Na Soracte pod śniegiem – patrzeć razem z Tobą.