Stefan Jurkowski – Chwała i grzech istnienia

0
144

Stefan Jurkowski

 

Chwała i grzech istnienia

 

Jest takie powiedzenie, że zbyt dużo poezji może się okazać dawką śmiertelną. “Grzech. Przywiersze” Isaaca Jacobovsky’ego to 261 stron wierszy. Przysięgam, że przeczytałem od deski do deski – i przeżyłem. Wszystko bowiem zależy od jakości utworów, od tego czy autor ma coś ważnego do powiedzenia, i mówi to w sposób ciekawy i odkrywczy. A Jacobovsky właśnie ma.

Przede wszystkim jest to poezja o niespotykanej gęstości znaczeń, symboli, odniesień. Mówi nie tyle o losie człowieka (choć także), ile o jego miejscu w otaczającej rzeczywistości. I o pewnej determinacji. Oto – jak czytamy w jednym z wierszy – mamy przed sobą wszystkie ścieżki. Główne są nieuczęszczane, inne dla samotnych kobiet, jeszcze inne dla “mężów, żon i zwierząt domowych”. Poeta zwraca się do adresata lirycznego (wydaje się, że to najpewniej on sam jest tym adresatem) i konstatuje, że w zasadzie nie ma którędy iść. Powiada:

 

Jesteś w sytuacji bez wyjścia

zapewne świat potrwa jeszcze bez zmian

byś nie mógł mu zarzucić pozoru

(s.15)

 

Po co istnieje świat, w jakim celu jest czas? Dlaczego to wszystko nas osacza? Tego rodzaju pytań filozoficzno-egzystencjalnych poeta stawia mnóstwo. Nie szuka na nie odpowiedzi. Ogląd świata u Jacobovsky’ego jest jakby od wewnątrz. Poezja nie może wszystkiego wytłumaczyć i choćby z grubsza ogarnąć. Perspektywa ludzkiego poznania ma przecież granice.

To wszystko stanowi “podłoże” poezji Jacobovsky’ego. Utwory te nie są – wbrew pozorom – traktatami filozoficznymi, tylko najczystszą poezją korzystającą ze wszystkich barw języka, skojarzeń, znaczeń. Zderzają słowa w sposób niespotykany, aby odkryć w nich nową jakość. Nie znajdziemy tu żadnego przerostu formy nad treścią. Owszem, poeta bawi się słowem, ale robi to w określonym celu. Nie na zasadzie wysypywania klocków z pudła, by napawać się ich kolorami. On je wyjmuje świadomie i dobiera tak, aby wzmocnić przesłanie wiersza. Oto jakże wymowny przykład:

 

Bóg wydłuża nam czas

w nieskończoność

wyszukując pomiędzy łzami

odpowiedniego ułożenia

tęczy

(s.14)

 

(Tu mała uwaga: wszystkie wiersze są bez tytułu, oznaczone sześcioma gwiazdkami, dlatego podaję tylko numery stronic.) Ta – jak na poezję, olbrzymia – książka, gromadzi trzy tomy, już poprzednio wydane. Dwa pierwsze “Coś nieokreślonego” i “W ogrodzie nadziei” składają się z trzech cykli, a trzeci, “Prawo do wzajemności” – z dwóch. Obecny zbiór “Grzech. Przywiersze” stanowi edycję zbiorową i – jak czytamy na stronach tytułowych – zmienioną.

“Coś nieokreślonego” zawiera utwory o wyraźnych znamionach liryki osobistej. Nie ma tu jednak żadnej niekontrolowanej erupcji uczuć i emocji, ani jednego pojęcia, które by należało do używanych w tego rodzaju poezji rekwizytów. Jacobovsky – co ważne – jest oryginalnym twórcą swojego własnego języka, ma określony sposób obrazowania, i ten – wydawałoby się – spokój wewnętrzny, który jednak potęguje moc i ekspresję poetyckiej wypowiedzi, kondensuje ją, czyniąc zarazem szalenie dynamiczną. Dystans, pewna ironia, wyczulony zmysł obserwacyjny – to cechy wszystkich utworów Jacobovsky’ego. Poeta powiada:

 

Mój obraz świata

pełen jest zapachów

wiele z nich pochodzi z oddechu młodych kobiet

część ze spoconych dłoni

(s.30)

 

Nie bez racji mówi o znaczeniu miłości pełnowymiarowej – duchowej i fizycznej – w ten sposób:

 

Mdłe zapachy

wprost z zachęty do owulacji

wdarły się między okładki

filozoficznych arcydzieł

(tamże)

 

Zakończenie cytowanego utworu jest kapitalnym uogólnieniem. Wielowymiarowym – bo żaden wiersz Jacobovsky’ego nie jest płaski, jednoznaczny, dotyczący jednej, czy może lepiej: jedynej sytuacji lirycznej. Przeczytajmy:

 

Pamięć gromadzi

smakowe oznaki miłości

dowód na wielkość Boga

który pozostawił we mnie

troszeczkę atawizmu

(tamże)

 

Nie bez powodu przytoczyłem wiersz w całości. Widać tu bowiem wyraźnie cechy poezji autora “Grzechu”: głębokie spojrzenie na rzeczywistość, na samego siebie, określanie kondycji świata i człowieka poprzez słowo, poprzez język, który – jako tworzywo literackie – domaga się ciągłego odświeżania. A od kogo ma się domagać, jak nie od poety właśnie?

Wiele w tej części jest wierszy przejmujących swoją ostrością, mądrością, poetyckimi odkryciami i wzruszeniami. I będę przez cały czas powtarzał, że język tej poezji pozostaje bardzo precyzyjny; do tego stopnia, że przeprowadza czytelnika przez gąszcz znaczeń, udostępniając mu najbardziej ukryte przesłania.

Znamienne, że sposób zapisu wiersza, metoda podejścia do poetyckiego tworzywa wydaje się we wszystkich wierszach taka sama lub bardzo podobna. Różnice polegają na sięganiu do odmiennych kręgów tematycznych i na urozmaicaniu napięć emocjonalnych.

W “Ogrodzie nadziei” mamy m.in. wiersze sięgające czasów dzieciństwa. Tamten okres jest czymś w rodzaju fundamentu dla “dorosłej” refleksji, zarazem świadectwem pogodzenia się z losem, z przemijaniem – ale też nie do końca. Dalej trwa niekończący się dyskurs z rzeczywistością, sobą samym, Bogiem i – oczywiście – znowu ze słowem, które w różnych konfiguracjach zaskakuje, odkrywa ukryte znaczenia, przestrzenie, a potem tworzy jedną całość – wiersz.

Ostatni tom “Prawo do wzajemności” okazuje się chyba najbardziej wstrząsający. Jednym z wyraźniej zarysowanych kręgów tematycznych jest tutaj refleksja nad korzeniami własnymi  i swojego narodu, historią, biblią, holocaustem. Isaac Jacobovsky, tak jak w poprzednich wierszach, pozostaje tutaj powściągliwy, nie ulega emocjom. Stara się jakoś zdefiniować sens istnienia narodów, człowieka, śmierci, okrucieństwa, wydziedziczenia. Wszystko to przedstawia z filozoficznym dystansem. Wskazuje, że konsekwencje dziejów mają wpływ nie tylko na nasze życie, ale i przyszłych pokoleń – jakby to wszystko było niezbywalnie zakodowane w nas: w naszej psychice, w naszych genach.

 

Czy ludzkie łzy mają wymiar historyczny

kto je policzy i po co one komu

są przecież zaledwie wyrazem słabości

i nie naruszą porządku świata

(s.206)

 

Ten utwór wykracza w swojej tematyce poza czas i przestrzeń, jest bowiem skierowany do Absolutu. Może nie wprost – ale możemy to odczytać jako intelektualną (bo nie tylko emocjonalną) pretensję, że oto metafizyczne przyzwolenie na zbrodnie doprowadziło do zagłady.

Powie też poeta:

 

Dzisiejsze domy są zamknięte

po co pamiętać tyle znaczeń

w Edynburgu nie ma ulicy Zgierskiej

z kładką w Litzmannstadt Ghetto

(…)

a Synagoga ze Spacerowej

Jest doskonale niewidoczna

(s.218)

 

A jednak to, czego już nie ma, trwa dalej – w nas. W naszej miłości, spojrzeniu na świat, stosunku do ludzi… Wszędzie. Są to bowiem doświadczenia niezbywalne, odciśnięte na pokoleniach w sposób niezatarty, bardziej dotkliwe niż obozowy numer. I wie o tym poeta. To w nim tkwi. O tym pisze. Wiersze nie epatują retoryką, cierpiętnictwem, lamentacjami. Dramatyczne wydarzenia, trauma dawniejszych, ale i dzisiejszych czasów, stanowią najgłębsze podglebie tej całej poezji, przebogatej w znaczenia, metafory; poezji kreującej zupełnie nową rzeczywistość, ale czerpiącej z bagażu historycznych, tragicznych doświadczeń wielu pokoleń.

Należy zaznaczyć, że jest to – jak pisałem wcześniej – poezja tak wielowątkowa, że nie sposób w krótkiej recenzji opisać ją całościowo. Stąd skrótowość niniejszego wywodu. “Grzech. Przywiersze” – jako ważna książka poetycka – prezentuje nowatorskie spojrzenie na rzeczywistość i poetyckie tworzywo.

                                                                     Stefan Jurkowski

 

Isaac Jacobovsky: “Grzech. Przywiersze”, Wydawnictwo Pisarze.pl, Warszawa 2013, s.262

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko