Kalina Izabela Zioła – WIERSZE NA JEDWABIU

0
464

Kalina Izabela Zioła

 

WIERSZE NA JEDWABIU

 

 

            „Sprzedawca skowronków to najnowszy zbiór wierszy Dariusza Tomasza Lebiody, autora kilkudziesięciu książek. Co ciekawe, można w niej znaleźć zarówno wiersze, i to w trzech językach: polskim, angielskim i chińskim, jak i piękną poetycką prozę. Książka jest zbiorem wspomnień z dwóch podróży do Chin, które twórca odbył w 2009 roku. Już okładka przyciąga wzrok – twarda, lakierowana, w krwistoczerwonym kolorze, a na niej chiński aktor – czarownik w jaskrawym, wielobarwnym rytualnym stroju. Jego straszliwa maska i przenikliwe oczy wzbudzają dreszcz przerażenia. W jego ręku drży ostra gizarma, umieszczona na długim drzewcu. Ale zawiedziony będzie czytelnik, spodziewający się opisów walk i okrucieństwa, pełnych przemocy i krwi. Utwory zawarte w tym tomie są delikatne jak chiński jedwab, na którym maluje się cienką kreską subtelne kwiatowe motywy. Autor próbuje w nich zawrzeć swój zachwyt dla Państwa Środka, ukazać orientalną architekturę i przyrodę oraz żyjących tam ludzi. Przede wszystkim jednak jest to filozoficzna zaduma nad samym życiem, jego kruchością i nieprzewidywalnością, nad tym wszystkim, na co nie mamy wpływu.Czy nazwiemy to losem, fatum, przeznaczeniem – i tak będzie to siła potężniejsza od człowieka – niepojęta dla jego umysłu. Poeta zastanawia się nad tymi problemami, chodząc po ziemi o tysiącletniej historii, spotykając żywych ludzi i cienie ich przodków. Nawet stara żebraczka spotkana w świątyni zmusza go do tego, by przystanął,  przyjrzał się jej, pomyślał o jej życiu: Ta drobna kobieta z blaskiem urody na pomarszczonej/ twarzy żyła już tutaj wiele lat przed moim/ urodzeniem/ . . ./ teraz stoi na schodach wiodących/ do figury złotego słonia/ i prosi o święte juany/ ludzie dają jej banknoty albo monety/ robią zdjęcia i na zawsze/ odchodzą/ . . ./ jeszcze chwila a odwieczne/ Chiny zgasną dla niej/ na zawsze/ jeszcze chwila a na ołtarzu/ drogi i przeznaczenia/ dopali się ostatnia/ wiązka kadzideł (ŻEBRACZKA W ŚWIĄTYNI TAO). Interesują poetę spotkane w podróży dzieci, które chętnie pozują do fotografii i których czarne oczy ze zdumieniem śledzą cudzoziemców: zrobiłem im zdjęcie i dałem każdemu/ pieniążek z dalekiego/ świata/ uśmiechnęli się i skoczyli jakby/ trafiła się im fortuna/ …/ malcy schowają monety pośród/ swoich największych skarbów/ a wiele lat po mojej śmierci może/ jeden z nich zostanie poetą/ i napisze wiersz/ o człowieku który dał mu/ błyszczący pieniążek (MONETY CHIŃSKICH CHŁOPCÓW). Chiny to kraj zamieszkiwany przez prawie półtora miliarda obywateli. I choć pozornie są oni do siebie podobni, cisi, grzeczni, pokorni, to jednak każdy z nich stanowi odrębną jednostkę, ze swoimi marzeniami, planami i bogatym wewnętrznym życiem: W tym kraju  żyją pokorni ludzie zapatrzeni/ w swoje  myśli/ dalecy jak wzgórza niknące we/ mgle/ i bliscy jak śpiew ptaka w bambusowych/ zaroślach/ jaki poeta znajdzie słowa by wyrazić/ głębie milionów dusz/ jaki poeta/  wsłucha się w szepty i zaklęcia/ ust północy wschodu południa/ i zachodu  (CHIŃCZYCY). Właśnie tę odrębność każdego człowieka, jego indywidualność, stara się pokazać Lebioda na kartkach swojej książki. Nie dzieli ludzi na kategorie, na lepszych i gorszych, każdy wart jest kilku słów. Opisuje zarówno szanowanych chińskich poetów: W małym pekińskim teatrze stary chiński/ poeta recytuje wiersz/ – jego twarz zmienia się i przez ciało/ przechodzą dreszcze/ okrutny jak mandaryn łagodny/ jak cesarska żona/ unosi ręce do góry przysiada/ i nagle podskakuje/ chce wyrazić czym są/ elementy świata/ jin i jang/ ludzie słuchają w skupieniu/ wybuchają śmiechem/ klaszczą w dłonie/ i krzyczą/ stary chiński poeta wolno/ schodzi ze sceny (STARY CHIŃSKI POETA); jak i przypominające delikatne porcelanowe figurki piękne chińskie prostytutki, spotykane często na ulicach Pekinu: były zgrabne i filigranowe/ jak chińska porcelana/ ale niosły też w sobie/ wielki smutek/ chciały niewiele i czekały/ z nadzieją na wybór/ …/ a ja  nigdy nie płaciłem/ za miłość/ nie łamałem ludzkiej/ godności/ nie stłukłem chińskiej/ porcelany (PEKIŃSKIE PROSTYTUTKI).

 

            Pokazuje zresztą ludzi nie tylko w poezji, ale również na wielu fotografiach zdobiących tom. Dlatego łatwiej czytelnikowi wyobrazić sobie chłopięce uśmiechy, pomarszczoną twarz żebraczki czy uroczą ludową pieśniarkę. Na fotografiach uwiecznił autor nie tylko ludzi, lecz i najciekawsze, pełne magicznego piękna miejsca, które miał okazję zwiedzić podczas podróży. Opisuje zakola Żółtej Rzeki, jezioro Qinghai: O przezroczyste o krystaliczne o jasne/ jak łzy jezioro Qinghai/ wiatr gra nad tobą na chordofonie/ i sól osadza się między głębiami/ samotny ptak leci w otchłań błękitu/ i jego ostry cień płoszy/ złote ławice/ …/– tak było przed wiekami i tak będzie/ przez następne tysiące lat/ rybak usiądzie na burcie łodzi i pasterz/ zapatrzy się na połyskujące szczyty/ jezioro trwać będzie samotnie/ mienić się będą w słońcu/ chwilowe ludzkie/ istnienia (JEZIORO  QINGHAI); miasto Xining: Światła za oknem i sznur samochodów/ na podwójnych estakadach/ jak świetlne linie przeznaczenia/ jak iskry wydłużone w czasie/ tysiące domów tysiące okien/ ludzie tulący się do siebie/ sen znieczulający/ ból (XINING); Wyżynę Tybetańską: Późną nocą w Tybecie myślę/ o drogach przeznaczenia –/ sen nie przychodzi/ światło nie umyka/ …/ skaliste zbocza toną/ w mroku/ srebrne szczyty stoją/ na straży chłodu/ ludzie i zwierzęta/ schronieni/ w ciepłych/ tajniach/ pośród czerni  pośród/ smolistego granatu/ wiruje bezgłośne/ wołanie (BEZSENNOŚĆ W TYBECIE); stary Chiński Mur… Odwiedza, prowadząc za sobą czytelnika, pulsujący światłami, szumiący mknącymi samochodami ruchliwy Pekin, cicho wkracza do ukrytych wśród skał klasztorów, kręci modlitewnymi młynkami i myśli o wszechświecie, o losach ludzkości i o tysiącach lat, zaklętych w zmurszałych budowlach, a także o sobie, będącym tylko pyłkiem miotanym wichurą dziejów: Dzisiaj myślę o moim istnieniu/ o chwilach świetlistych/ i ciemnych –/ o dreszczach pośród lodowatych nocy/ o misjach ratunkowych i powrotach/ z czeluści/ kimkolwiek byłem i gdziekolwiek/ mnie nie było –/ cokolwiek robiłem i czego nie/ zdążyłem spełnić –/ jestem cząstką planety/ pyłem kosmosu/ mój byt wypełnia pustkę/ w pradawnej materii/ jest zegarem chwil/ odeszłych (PORANNY WIERSZ W HOTELU XIYUAN).

 

            Pięknie i z czułością pisze Lebioda o kobietach. I nie jest ważne, czy jego uwagę zwróciła stara żebraczka na schodach świątyni, czy podziwia kruche i delikatne chińskie dziewczyny na lotnisku w Moskwie, czy zatrzymuje wzrok na podążających w różnym kierunku mieszkankach Pekinu. Zawsze w jego wierszach kobieta jest jak niepowtarzalny kwiat, piękna, pożądana i interesująca, zawsze stara się ją zrozumieć, przeniknąć jej myśli: Tyle piękna/ i tyle gracji/ tyle ciepła/ i smutku/ tyle miłości/ i pokory/ tęsknoty/ i bólu/ tyle czułego/ piękna/ i tyle śmierci/ w czarnych/ oczach (CHINKI). Niektóre wiersze są tak osobiste, tak intymne, mają w sobie tyle wewnętrznego żaru i tęsknoty, że można by się zastanawiać, czy poeta był tylko biernym obserwatorem chińskiego życia i chińskich obyczajów: Miły mój napijesz się ze mną herbaty/ czarnej jak moje oczy?/ a może wolisz herbatę czerwoną i gorącą jak krew?/ …/ biała ma smak / ust  –/w goryczy herbaty Ulung/ czyha smok z dziecinnych/ snów/ mocarny jak twoje/ ramiona straszny/ jak czekanie/ na ciebie (SZTUKA PARZENIA HERBATY); i czy tylko w snach poznawał prawdziwą słodycz chińskiej miłości: Śniła mi się Chinka w moich ramionach/ delikatna jak porcelana z dynastii Ming/ krucha jak młoda gałązka bambusa/ jej usta miały smak nicości a piersi/ przenikały rzeczywistość i stawały/ się snem na jawie/ powiedziałem: zmarnowaliśmy/ tyle czasu – odrzekła: jedna noc/ jest jak wszystkie noce (WSZYSTKIE NOCE).   

 

            Lebioda, jako ornitolog-amator, prowadzący nawet w Internecie blog pt. DZIENNIK ORNITOLOGA, we wszystkich swoich książkach odnotowuje wiele ptaków. Nie inaczej jest w tym tomie. Poeta zwiedzając Chiny często patrzy w niebo, na dachy domów, na gałęzie drzew, szukając skrzydlatych przyjaciół. Dlatego wśród kartek często błyskają lśniące ptasie pióra, słychać stukot dziobów i trzepot skrzydeł. Już tytułowy wiersz SPRZEDAWCA SKOWRONKÓW przywołuje małe, dźwięcznie śpiewające ptaszki: Czym zawiniły brązowawe ptaki/ że stary mężczyzna zamknął/ je w wiklinowej klatce/ nie polecą już w doliny/ nie przysiądą na akacji/ nie wytną elipsy/ pośród błękitu/ zamknięte i przestraszone/ czekają na zmierzch. Na szczęście większość opisywanych ptaków cieszy się wolnością. Spotykamy więc w wierszach fruwające wesoło zielone dudki: Jakże byłem spokojny jakże/ szczęśliwy/ gdy w parku nad rzeką/ w mieście Xining/ zobaczyłem kilka zielonych dudków/ …/ przefruwały/ – z drzewa na drzewo/ z gałęzi na konar/ …/ w parku na wyżynie tybetańskiej/ przyglądałem się/ płochym/ dudkom (DUDKI); obserwujące ludzi  sroki skrzeczą równie głośno jak w Europie i są tak samo drapieżne: W tym mieście fruwa wiele srok – całymi stadami/ i pojedynczo ale nikt nie zatrzymuje wzroku/ na czarno-białych szatach/ a one uważnie śledzą ludzkie ruchy – patrzą na/ przechodniów i na dalekie kształty zakazanego/ miasta/ wiedzą że człowiek jest zły i okrutny/ szukają szczątków istot i żywych ofiar/ jak ludzie łakną/ zapachu/ krwi (PEKIŃSKIE SROKI); chiński wróbel podobny jest do naszych szarych, podskakujących na każdej ulicy: Jest taki sam jak inne wróble/ szary chudy i niewielki/ tylko ludzie się różnią od siebie (CHIŃSKI WRÓBEL); wrona swym krakaniem przecina czyste zimowe powietrze Pekinu: W wielkim mieście spadł śnieg i okrył/ martwym woalem muszle zeschłych liści/ jeżowce karłowatych sosen i cisów/ grzywacz czysty jak kiść mrozu przelatuje/ z gałęzi na gałąź patroluje terytoria/ zimnych dzielnic (WRONA NA PLATANIE); a krążące nad Chińskim Murem czarne kruki przyprawiają o zimny dreszcz: Pojawiły się nagle nade mną jakby w czasach/ pierwszego cesarza/ ktoś cisnął w niebo/ dwie czarne/ chorągwie/ …/ te same śmiertelne/ ostrza wznoszą się/ od stuleci/ i obniżają/ lot/ nad krawędzie/ ciągnącej się/ w dal/ ciszy (KRUKI NAD CHIŃSKIM MUREM).

 

            Pisząc o „Sprzedawcy skowronków nie można pominąć pięknej prozy, zamieszczonej w końcowej części tomu. Jest to dość szczegółowy pamiętnik z obu podróży autora do Państwa Środka. Czytelnik może w nim odnaleźć ludzi i zdarzenia, z którymi spotkał się w przeczytanych wcześniej wierszach, a także wiele innych informacji o życiu i zwyczajach w tym egzotycznym kraju. Ciekawe są opowieści o tradycyjnych chińskich potrawach, serwowanych w hotelach – niektóre opisy są naprawdę wstrząsające. Lebioda stara się przybliżyć ten nieznany wielu ludziom świat, przedstawić warunki, w jakich żyją mieszkańcy odległych krain. Wszystkie informacje przeplata własnymi refleksjami, spostrzeżeniami, okruchami historii i oczywiście doskonałymi fotografiami. Książka warta jest nie tylko przeczytania, ale też tego, by wielokrotnie do niej powracać. By choć na chwilę oderwać się od codziennego życia i z filiżanką chińskiej herbaty w ręce otulić myśli jedwabiem delikatnym wierszy.

 

 

_____________

Dariusz Tomasz Lebioda, Sprzedawca skowronków, Biblioteka „Tematu” nr 70, Bydgoszcz 2013, s.142.

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko