Ciebie wessał autobus, a ja weszłam w deszcz
zacinający, objął mnie, w zastępstwie
i prowadził w zimne popołudnie.
zacinający, objął mnie, w zastępstwie
i prowadził w zimne popołudnie.
Nie wiem, ale widzę
gdzie się podziewasz, z czym masz zmowę
sekund. Czyim pytaniom zmyślasz dzisiaj prawdę
w mizernym nakładzie.
Z pustego fotela naprzeciwko
wypruwam uśmiechy, co przez chwilę
odmieniały ci twarz,
słów nie słyszę: stanęły w przeciągu.
Nieobecność dopala fajkę.
Ja wypuszczam dym. Przedłużam zapach
dobrego tytoniu.
Zimno dzisiaj
potrafi mnie ogrzać.