Podobno wstałem
obudzony z wieczności
obudzony z wieczności
jak z bolesnego snu
w którym nic prócz wspomnień
Podobno wpatrywałem się w kubek
W wodzie zabłąkany skądś promień słońca
Nie, nie piłem
podobno się uśmiechałem
Podobno stałem długo nad łóżkiem sąsiada
potem zdziwiony dotykałem własnej twarzy
Podszedłem powoli do okna
nie wiem, skąd wiedziałem, że to świerki
że jest ich sześć i są srebrne
Wolno ruszyłem szpitalnym korytarzem
Drzwi otwarte na wiatr, ludzkie głosy
Podobno prowadził mnie za rękę anioł śmierci
Ja jeden go nie widziałem