PIOTR PROKOPIAK
WSZYSCY JESTEŚMY MAGIKAMI
Leżą przede mną dwie książki młodej, gorzowskiej poetki Agnieszki Moroz. Są to „Ulica magików” i „Aneks do gier”. Agnieszka ma za sobą udany debiut tomikiem „Każdy idzie do nieba” (2006r.). Ale nie każdy, jest zdolny do wstąpienia na literacki parnas w wieku nastu lat. Tym bardziej rzecz jest godna podziwu i zauważenia. Mimowolnie sięgnąłem pamięcią do czasu, gdy w podobnym wieku dokonywałem własnych prób psarskich. Jakie to było nieudolne i dziecinne! Również i rzeczywistość była inna. Inne problemy, inne spojrzenie na poukładany w komunistycznej szkole światopogląd, tak nagle zburzony poprzez zmianę systemu. Trauma tamtego okresu znaczona licznymi samobójstwami przyjaciół, na pewno odcisnęła piętno na mojej późniejszej twórczości. Może to tylko złudzenie, ale odnoszę wrażenie, jakoby tzw. stracone pokolenie szybciej się starzało. Tym bardziej z większą ciekawością zagłębiłem się w lekturze wierszy Agnieszki, osoby dorastającej w innej rzeczywistości, nie obciążonej dziedzictwem tamtego przełomu, prezentującej świeży kalejdoskop odczuć i ich interpretacji.
Po tym zgredzim preludium pora jednak przejść do wierszy. Już na samym początku uderza imponująca erudycja autorki. Ze swobodą nawiązuje do znanych dzieł sztuki, nie tylko z dziedziny literatury, ale również malarstwa i kinematografii. Tym samym wymaga od czytelnika pewnego poziomu intelektualnego i oczytania, a dzieje się to w dobie, gdy:
(…)
w Metropolitan Facebook
(naukowcy właśnie odkryli że wokół niego kręci się świat)
Wyszczerzone laleczki pożerają się wzrokiem
w brzuchach mają lusterka
w tle skutery gadżety desing
Wnikliwa, autorska introspekcja odsłania przed odbiorcą bogaty pejzaż owocujący soczystą głębią metafor. Przekaz poetycki jest jasny, nie zaburzony typową dla młodego pokolenia ekwilibrystyką słowną. Dostrzegam jakieś wyobcowanie Agnieszki, której niedopasowanie wyrażane w licznych pytaniach, nie pozwala się odnaleźć w skomercjalizowanej rzeczywistości. Wrażliwość na piękno kosztuje i każdy twórca musi (musiał) się z tym zmierzyć. Zmieniały się co najwyżej środki wyrazu. Sporo tu o nieporozumieniach na linii kobieta-mężczyzna, czyli odwiecznego konfliktu pomiędzy dwoma odrębnymi rodzajami tego samego gatunku, choć wzajemna niechęć ma w sobie coś z wyrafinowania. A przecież również:
Nasza wzajemna niechęć ma w sobie coś z miękkiego uczucia
którego nazwa zaczyna się na m
i kończy na ość
dlatego nigdy nie może nam przejść przez gardło
Dylematy, dylemaciki, dylematusie… które rodzą wielkie namiętności, ale i tragedie, jak w przejmującym wierszu poświęconym Sylvii Plath:
Ted pływa pośród innej pościeli
unoszą go słone fale kołder
i objęcia
w których można bezpiecznie tonąć
nie dotykając dna
Oto niezwykle ludzka zdolność do komplikowania sobie życia, nie umiejętność dialogu, zakodowana przez naturę na tablicach serc. Myślę, że Agnieszka ma świadomość zagubienia, ale ciągle szuka, próbuje chwycić nić mogącą doprowadzić ją do sedna, do odkrycia sensu w magicznym świecie magików. Mam tylko nadzieję, że w tym natłoku pytań nie dopadnie ją gangrena zgorzknienia. Bo jeżeli Kierkegaard miał rację pisząc że: znać prawdę jest nieprawdą, a jedyną dostępną nam pewnością są subiektywne interpretacje… Nie każdego to zadowoli, nie każdy umrze osiągnąwszy pełnię satysfakcji z przebywania tu i teraz.
Przytul mnie tak jak przytulałeś
zanim zrobiły się z nas automaty
zepsute od łykanych monet
i kurzu powtarzanych pytań
Schematyzm, automatyzm, demoniczne deja vu, zaspokojenie… tego co miało być niezaspokojone. Coś co „kiedyś” miało sens, „dziś” staje się wyblakłe, jałowe… Bywa, że jedyne co musi wystarczyć, to rozmowa „W cztery oczy”:
(…)
rozmawiam z lustrem
Dobranoc
– szepczą usta zaparowanego odbicia
Jesteś
– mówię
potwierdza nieruchomym zamglonym spojrzeniem
nie odchodzi
(…) lustro nie krzyknie
nie ziewnie
i nie powie że jestem nienormalna
(…) rano wróci
zawsze wraca
mówić w znanym mi tylko języku
Smutny wiersz, który w moim przekonaniu jest rozpaczliwą próbą ocalenia się przed utratą własnej tożsamości. Każdy porządek rzeczy rozpoczyna się od jednostki. Nie można zrozumieć bliźniego, nie rozumiejąc siebie. Nie można kochać bliźniego, zanim wpierw nie pokochamy siebie. Jest to koherentne z ewangelicznym przykazaniem. Jednak często zapominamy, że słowa cieśli z Nazaretu uznają za nie wskazane tak wywyższanie, jak i samoponiżanie… które z kolei rodzi cynizm.
Reasumując, książki gorzowskiej poetki prezentują nam wysublimowane wnętrze młodej kobiety. Moroz w mistrzowski sposób poszukuje nowych znaczeń. Kotarbiński ongiś twierdził: „poeta przerabia siebie”, zaś Przyboś dopowiedział: „tworząc swoje dzieło (poeta), tworzy siebie”. Po kreacji artystycznej zaprezentowanej w wierszach Agnieszki wnioskuję, że mamy do czynienia z niezwykle zdolną i wartościową autorką, co gwarantuje dalszy jej rozwój. Cytowany wcześniej Przyboś trafnie to ujął słowami „…osobowość artysty tym różni się od innych, że jest ustawicznym formowaniem się, że nie zastyga nigdy w określony raz na zawsze wzór człowieka” (J. Przyboś „Sens poetycki”). Mając powyższe na uwadze, możemy ze spokojem oczekiwać kolejnych perełek poetyckich skreślonych ręką Agnieszki.
Kończąc, zgodzę się z poetką: nieprawda/że każdy jest kochany, choć każdy/przez całe życie/idzie do nieba, nie ważne prawdziwego, czy wyimaginowanego. Często droga wiedzie przez szereg iluzji, które jako wprawni magicy odczyniamy na przydzielonym nam odcinku ulicy. Gramy obrane przez siebie role, aż czasem nadchodzi dzień, że w kapeluszu nie znajdujemy już żadnego królika i pozostaje rozczarowanie… albo nowonarodzenie.
————————————————————————————————————————
Agnieszka Moroz „Ulica magików” Wydawca: Riwia Aleksandra Duda – ZLP O/Gorzów Wlkp. Seria „Biblioteka Pegaza Lubuskiego nr.34”(Gorzów Wlkp.2010r.) ISBN 978-83-62048-32-8 str. 50
Agnieszka Moroz „Aneks do gier” (Wybór wierszy) Wydawca, druk: SONAR sp. z o.o (Gorzów Wlkp.) ISBN 978-83-63189-24-2 str. 48