Tomasz Sobieraj – Czy Polacy to kury?

0
103

Tomasz Sobieraj

 

Czy Polacy to kury?

 

 

Bruno Schulz„Zmusimy was do szczęścia żelazną ręką” – tak brzmiało jedno z haseł rewolucji bolszewickiej w Rosji. Dzisiejsze metody sprawowania władzy w Polsce są pochodną bolszewickich wzorów zmodyfikowanych przez wprowadzenie pozorów liberalizmu i demokracji. Efekt tej syntezy jest podobny do skutków operacji plastycznej – zmiany są powierzchowne, wnętrze nadal to samo.

Wirus bolszewizmu opanował po II wojnie całą niemal Europę; czytelnikom elitarnego pisma nie trzeba przypominać nazwisk czołowych „intelektualistów” Wschodu i Zachodu zarażonych tą modną swego czasu chorobą czy jej mutacjami. Dzisiaj, oficjalnie, bolszewizm jest już démodé, ale hasło uszczęśliwiania na siłę spodobało się wielu współczesnym politykom i innej „swołoczy” (tak Andrzej Bobkowski nazywał inteligentów), szczególnie zaś tym, którzy dużo mówią o demokracji, prawach człowieka, wolnym rynku i innych bajkach z mchu i paproci dla gazetowyborczej gawiedzi (czy ludu Michnikowego, jak kto woli). Uważając się za mądrzejszych od reszty ludzi, dzisiejsi „demokraci”, tak jak kiedyś komuniści, wiedzą lepiej, co jest dla człowieka dobre, i nie pozwalają decydować obywatelom o własnym życiu, tworząc i narzucając prawa pożyteczne jedynie dla władzy i siebie. W ten sposób „uszczęśliwiają” na siłę społeczeństwo ręką na razie miękką i wilgotną, jednak historia dowodzi, że ta ręka, jeśli jej nie powstrzymać, stwardnieje.

            Prowadzona w PRL i w jej okrągłostołowym bękarcie, czyli III RP, polityka wrogości państwa wobec większości obywateli, od kilku dobrych lat nasila się w postępie geometrycznym i nabiera już cech korporacjonistycznego totalitaryzmu, stanowiącego swoisty, pozornie tylko schizofreniczny mariaż bolszewizmu z kapitalizmem, w którym człowiek został zredukowany do roli pogardzanego i ograbianego przez państwo półniewolnika. Żeby półniewolnik był szczęśliwy, rzuca mu się do konsumpcji coraz to nowe, tandetne produkty, narkotyzuje medialną papką, indoktrynuje iście goebbelsowsko-stalinowską propagandą (której podstawowe twierdzenie brzmi: „kłamstwo powtórzone sto razy staje się prawdą”) i organizuje igrzyska. Żeby miał wrażenie, że decyduje, daje mu się bawić w wybory; oczywiście ich wynik nie ma żadnego znaczenia, bo politycy w tym systemie są jedynie dobrze opłacanymi marionetkami, zatem nieistotne, którzy z nich rządzą – za sznurki w tym teatrzyku lalek pociągają inni panowie, a ich ryje (patrz: Folwark zwierzęcy) są starannie ukryte. Poza tym, zgodnie z obyczajem chama, obietnic wyborczych się nie dotrzymuje. One są tylko kiełbasą dla naiwnych, głodnych i kretynów.

Polak to dzisiaj okłamywany, pogardzany i kopany pólniewolnik, z odebraną ogromną częścią emerytury i połową zasiłku pogrzebowego, gnębiony podatkami i rosnącymi cenami, zastraszony wizją utraty pracy i jednocześnie zmuszony do niej niemal do śmierci; pozbawiony przyzwoitej opieki zdrowotnej; wynaradawiany, ograbiany z pamięci i świadomości poprzez ustawiczne obniżanie poziomu kształcenia, poddany medialnej indoktrynacji, słowem: odmóżdżany. To jest początek nowego totalitaryzmu. Wygląda jednak na to, że ten naród nie zasługuje na nic lepszego niż bat albo but na karku. Polaków, szczególnie tych „wykształconych”, ćwierćinteligentów, gubi obojętność, nihilizm, konsumpcjonizm, pańszyźniana mentalność, zakłamanie, wiara w fałszywe autorytety, tchórzostwo, wszechobecna pozorność i udawanie. Każdy, kto odważy się w tym kurniku mieć zdanie odrębne od powszechnie obowiązującego, jest nazywany wrogiem, wariatem, chamem, w najlepszym wypadku frustratem. Trzeźwe myślenie i logika, zawsze tutaj obce, teraz są uznawane za chorobę skazującą na śmieszność. Odwaga jest tylko mitem tego podupadłego narodu. Polacy to kury, i kura powinna być godłem III RP.

A może jednak się mylę? Może drzemią w tym narodzie resztki wolnego ducha, jakiś zapomniany, wciśnięty w kąt honor, zwykła przyzwoitość… W skali indywidualnej na pewno, gorzej ze skalą społeczną, z tym, co nazywam społeczną inteligencją. Polacy bywają wspaniali jako jednostki, ale są beznadziejni jako naród. Żyją mitami, kłamstwem i hucpą – nie mądrością, prawdą i uważnym działaniem. Jest jednak coś, co pozwoliłoby na poprawę tego wizerunku półidioty – obywatelskie nieposłuszeństwo, wzorowane na filozofii H.D. Thoreau. Rozumiane jako każdy gest, nawet najdrobniejszy, skierowany przeciwko prawom godzącym w zdrowy rozsądek i poczucie sprawiedliwości. Suma naszych drobnych nieposłuszeństw, wszelkich indywidualnych aktów łamania prawa, niesubordynacji, skromnych nadużyć, kantów i oszustw, skierowanych przeciwko złemu państwu, poparta jawnym okazywaniem pogardy reżimowym mediom, artystom, literatom, „intelektualistom” oraz władzy, szczególnie jej bezużytecznym dla zwykłych ludzi umundurowanym organom, może przyczynić się do rozregulowania, zachwiania i usunięcia tego ekskrementalnego monolitu, jakim jest dzisiejsza postubecka Polska, by na jego miejscu zacząć budować państwo przyjazne obywatelowi, w pełni demokratyczne i etyczne, w którym nie będzie miejsca dla ubeków, kapusiów, chamów, lokajów innych państw, ich dzieci oraz związanych z nimi wszystkimi cwaniaków. Niech cisi podniosą głowy. To nie wymaga wielkiej odwagi. To „sprawa smaku”. Przecież całego narodu nie da się ukarać ani zamknąć w więzieniach i psychuszkach. Nie udało się to nawet Stalinowi.

Jedyną siłą słabych jest myślenie. Nie dajmy sobie odebrać tej ostatniej broni. Jak wiadomo z historii, bywa bardzo skuteczna.

 

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko