Sławomir Majewski – ŻEROMSCY czyli Chwała Bucom!

0
113

Sławomir Majewski


ŻEROMSCY czyli Chwała Bucom!

 

Ryszard TomczykCzym kieruje się współczesny polski pisarz, gdy zasiada do napisania powieści? Intelektem gotowym dzielić się z potencjalnym Czytelnikiem swoimi wahaniami, rozterkami, zwątpieniami i pewnikami; swoimi przemyśleniami i chęcią przekazania czegoś, co być może umknęło uwadze innych? Czy rynkowym zapotrzebowaniem na ściśle określony, modny i pożądany rodzaj wędliny? Odpowiedź być może kryje się w zdaniu, jakie napotkałem w Internecie.

 

“Wcale mi się nie chce pisać książek. Tyle jest zajebistych książek, tyle jeszcze do przeczytania i tyle już przeczytanych, że trzeba być naprawdę ostatnim bucem i ignorantem, by twierdzić, że to właśnie tobie uda się powiedzieć coś zajebistego, ciekawszego i lepszego niż ci wszyscy, co mówili już przed tobą.”

 

Ilu “ostatnich buców i ignorantów” kiedyś napisało nowe, wspaniałe dzieła, jakich nikt, nigdy przed nimi, “ostatnimi bucami i ignorantami” nie napisał? W początkach XX wieku takimi bucami byli m.in.: Proust, Joyce, Gertrude Stein, Wirginia Woolf. A więc? A więc: Chwała bucom!

Co spowodowało napisanie tak dramatycznego wyznania – zwątpienie? A może zniechęcenie realiami polskiego rynku czytelniczego? Stawiam na to ostatnie. Jestem dozgonnym dłużnikiem Autora powyższej cytaty.

 

“Szanowny Panie. Nie istnieje coś takiego w literaturze jak “proza poklatkowa”. Jest to tylko i wyłącznie wymysł niejakiego Sławka M. Takie terminy wymyśla się na usprawiedliwienie własnych nieudolności.  Z szacunkiem…”

 

W ramach solidarnego dokopywania mi za teorię Prozy Poklatkowej, rzeczy starej ale dla Żeromskich kompletnie niezrozumiałego novum, Żeromscy IV R. P. rozsiani niczym jałowe plemniki po mosznie Ojca-Internetu postanowiły solidarnie nakopać mi do dupy. Na co liczą? Nie mam pojęcia! Napisałem “solidarnie” acz cytuję jeden przypadek. Innych szukajcie sami (tylko: po co?)  Na co poniektórych blogach, forach, witrynach Żeromscy twierdzą, że jestem frustratem, który w goryczy swych porażek całą „ współczesną literacką Polskę” czyli ich, Żeromskich, mieszam z błotem i odbieram dulce et decorum zdobyte uznanie Czytelników. Do tego Żeromscy nic a nic nie pojmując z prostego jak dymanie kozy moich: credo, definicji i „manifestu” Prozy Poklatkowej twierdzą, że bełkocę jak starozakonny i nie jestem spolegliwy i trendi jak giej ani miły, jak bogoojczyźniane pienia.

Wprawdzie jestem umęczony nieskutecznymi próbami łagodnego wyjaśniania, że Proza Poklatkowa, to tylko jedna z wielu funkcjonujących teoryjek nt. nieco odmiennych sposobów pisania prozy niż czynił to ich, Żeromskich protoplasta czyli Żeromski Stefan, ale to Żeromskim nie wystarcza bo Żeromscy nijak nie chwytają, że pisać można inaczej, bo się inaczej pisać da. Wyznam jak na spowiedzi, że tysiące sznytek chleba z kiełbasą „Zwyczajną”, miliard wyfajczonych papierosów, hektolitry wypitej wódy, ileś-tam wypieszczonych kobiet nazad a więc w tych bezpowrotnie utraconych czasach, kiedy byłem i piękny i młody i głupi (czyli dokładnie tak, jak Żeromscy dzisiaj), znużony czytaniem wszechobecnych Żeromskich w każdej nowej powieści i opowiadaniu każdym, doszedłem do prostego wniosku:

– Dość, kurwa!

i tak mi, kurwa, zostało do dziś. No i trudno; każdy ma prawo mieć kilka słabostek. Stałem się jak niewiasta, która w trzecim no, góra czwartym roku pożycia zamyśla mężowi zdradę; i ja zamyśliłem zdradę: olać Żeromskich i pisanie ich a wszystko dlatego, że umordowało mnie (jak ową zdradliwą niewiastkę) dymanie przez lata w sposób, w którym niesposób znaleźć ociupinkę fantazji; jakiegoś novum, jakiejś ciekawej pozycji… Ile można grzmocić na misjonarza? Jak postanowił, tak uczynił: wymyślił sobie prozę poklatkową. Niech ma. I dobrze, jak powiadają ruscy bajkopisarze.

Zapewniam, że doskonale rozumiem potrzebę pisania nowych opowiadań i pisania nowych powieści, obojętne dla jakiego Czytelnika przeznaczonych. Nie rozumiem tylko, dlaczego trzeba (należy?) pisać je a la dziadunio Żeromski? Bo niby co? Więc ja Żeromskim powiadam tak:

– Miłe, poczciwe ludzie, piszta piszta, ktoś przeczyta na pewno, bo przecież piszecie dla tych, którzy takiego pisania potrzebują i oczekują: kucharka i sprzątaczka – swojego, kombajnista i kołodziej – swojego, policjant i siostra zakonna – też swojego. I Wy z pewnością zapewnicie im to, czego potrzebują, bo przecież piszecie pod trendy, gusta i oczekiwania, szukając haczyka: na co dziś bierze ryba? A tymczasem? A tymczasem historia literatury dowodzi, że pisarze pisują od siebie, dla siebie i mają paskudną (o ile nie wredną) egoistyczną tendencję do pisania o tym, co ICH męczy, dręczy i upieprza IM myśli oraz zazwyczaj ciężkawy żywot i właśnie DLATEGO piszą tak, jak ONI uważają i w jaki sposób ONI chcą wyrazić to, co do wyrażenia mają a nie dlatego, że się to ma podobać i jest oczekiwane przez czytelników.

No, ale ja się tutaj rozgadałem o byle kim, że strach a mnie pora napić się herbaty nocnej. Mocnej i nocnej. Żeby o Prozie Poklatkowej sobie pokombinować:

– Jestem bucem, ili – niet?

 

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko