Nagrody Prezydenta
Prezydent Miasta Olsztyna Piotr Grzymowicz przyznał coroczne nagrody w dziedzinie twórczości artystycznej, upowszechniania i ochrony dóbr kultury za 2012 rok, które wręczono w sali olsztyńskiego ratusza, a towarzyszyła tej uroczystości sentencja J. W. Goethego: Piękno należy wesprzeć, bo tworzą je nieliczni, a potrzebuje wielu.
W tym roku otrzymali je:
– Maria Rubik-Grabska artystka plastyczka;
– Krzysztof Szatrawski kulturoznawca, naukowiec i poeta;
– Antoni Grzybek artysta plastyk;
– Krzysztof Stachowski dyrektor Centrum Edukacji i Inicjatyw Kulturalnych;
– Elżbieta Skóra szefowa Wydawnictwa „ELSet”;
– Anna Korybut-Dziemidowicz artystka plastyczka;
– Wiesława Szymańska aktorka;
– Janusz Wierzyński artysta plastyk;
– Basia Raduszkiewicz wokalistka oraz
– Tomasz Śrutkowski szef Wydawnictwa „Wers” i „Kalendarza Olsztyńskiego”
Ponadto przyznano nagrody rzeczowe, które otrzymali: ks. kanonik dr Michał Tunkiewicz i zespół muzyczny TRE pod kier. Magdaleny Niedźwiedź; oraz
podpisano deklarację na rzecz kultury Olsztyna, jako wynik wcześniejszych wspólnych przemyśleń przedstawicieli samorządu olsztyńskiego z przedstawicielami środowiska kultury; tyle że jak zwykle „złośliwcy” powiadają: im więcej deklaracji – tym mniej środków na kulturę, o czym informuje
Ostatnio byłem na dwóch wernisażach, jakie zaserwowali Olsztynowi twórcy różni pokoleniowo, jak też różni podejściem do materii plastycznej: ujęcia tematycznego, formalnego czy kolorystystycznego – rzekłbym – filozofii obrazu, co oznacza tutaj pokazania iluzji przedstawionej rzeczywistości.
I.
Pierwsza wystawa to obrazy Edwarda Ratuszyńskiego (rocznik 1957) wystawione 11 września br. w Klubie „U Artystów” Andrzeja Goździewskiego, w piwnicy, i jak to z kol. Ratuszyńskim bywało i bywa, stanowią serię obrazów, a w tym przypadku: „Dzielnice Olsztyna – Śródmieście”, zaś następne w kolejności będą pokazane w najbliższej przyszłości.
Seria 12. obrazów malowane akwarelą i gwaszem, mają swą niebywałą temperaturę twórczą, jako że farby kładzione są stanowczo ale i rozważnie, aby uchwycona architektura śródmieścia była jednocześnie rozpoznawalna i jednocześnie malarsko opowiedziana kolorem, co tylko wytrawnym malarzom to się udaje, a takim jest przecież Ratuszyński. Edward Ratuszyński, który wystaw miał co niemiara (ponad setkę z przyległościami), a jego obrazy malowane gwaszem, akrylem czy farbami olejnymi są na tyle wyraziste i rozpoznawalne swoistą temperaturą malarską, że nie można jego obrazy pomylić z innymi twórcami.
Ba, sam również jest nieposkromionym artystą, wolnym, niezależnym i nie należącym do związków twórczych, a jako absolwentowi Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie, do dziś trudno samemu wymienić ile namalował obrazów, ile miał wystaw indywidualnych, i gdzie te jego obrazy się znajdują – bo nie prowadzi własnej, prywatnej „inwentaryzacji” artystycznej, i stąd utrudnienia piszącym o nim podania jego materii biograficznej.
A mimo tego, mam właśnie przed sobą świetny album pocztówkowy, opublikowany w „115-lecie Miejskiej Gazowni w Olsztynie” z 2004 roku, gdzie na czternastu pocztówkach widać Olsztyn w świetle gazowych latarni, znakomite oleje na płótnie, gdzie imaginacyjnie Edward Ratuszyński przedstawił np.: „Latarnie gazowe na moście św. Jana w 1900 roku” czy „Latarnie gazowe na rynku Staromiejskim przy Ratuszu w 1918 roku”, zaś na obecnej wystawie mamy współczesne ulice Starego Miasta pokazano w akwareli i gwaszu. Te jego imaginacje malarskie nie są jedyne, jakie udało mi się zachować i zapamiętać, bo również Zamek olsztyński uległ jego „obróbce malarskiej na przestrzeni wieków” – i powstał cykl obrazów „z wyobraźni” – jak drzewiej mówiono – a część z tego cyklu można znaleźć w zbiorach muzealnych; zaś prywatnie kontempluję „Małą Jersey” 2009 – dorodny tors jałówki w akrylu, z cyklu „Tubylcy z” …
Wprawdzie Edward Ratuszyński zajmuje się malarstwem i projektowaniem graficznym, to jednak nie obce są mu również satyryczne oblicza codzienności, a jego rysunki widać było w cyklach: „Gutelmeni”, „Bąbole”, „Czarownice” (wystawione w sex shopach), „Znaki zodiaku” czy „Kłobuki”, jak również w projektowaniu logo zespołu Oddział Zamknięty, okładki zespołu Kaczki z Nowej Paczki bądź plakaty graficzno-satyryczne promujące Olsztyn oraz przedwojennej mapy miasta Allenstein – Olsztyna…
Co tak wyróżnia malarstwo Ratuszyńskiego, że jest rozpoznawalne i jednorodne w swej materii malarskiej? Myślę, że ta jego „miękka” kolorystyka, kładziona zdecydowanie na płótno czy papier, jak również jego chyba romantyczne podejście do rzeczywistości, dodają obrazom jemu tylko przypisanej niepowtarzalności i malarskiego widzenia, jakie nadaje obrazom i rysunkom swoistej indywidualności i piękna w jednorodnej materii plastycznej – owej filozofii obrazu jako iluzji przedstawianej rzeczywistości.
II.
Tegoroczna stypendystka Prezydenta Olsztyna Justyna Sołowiej (rocznik 1986) wystawia od 20 września również cykl obrazów „Na Jeziorze” w sali konferencyjnej Olsztyńskiego Planetarium. I od razu dodajmy: jakże inne to malarstwo niż Edwarda Ratuszyńskiego, o innym podejściu do materii plastycznej, czyli do filozofii obrazu i pokazywaniu rzeczywistości, na jaki już sam tytuł cyklu wskazuje.
Justyna Sołowiej – jak czytam w informacji podanej mi przez dyrektora Planetarium Jacka Szubiakowskiego – to malarka urodzona w Morągu, która ukończyła w 2011 roku studia na Wydziale Sztuki Uniwersytetu WM w Olsztynie, gdzie obecnie mieszka. Pracę dyplomową prezentowała na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie jako „Street of Design” w 2011. Odtąd powstają prace w cyklach: „Rytm miasta”, „Tętniące miasto nocą” i prezentowane są na różnych portalach internetowych czy Aukcjach Młodej Sztuki w Warszawie, Krakowie, Sopocie, Wrocławiu, zaś na podstawie wystawianego cyklu obrazów w Planetarium – powstał jej mural w podziemnym przejściu Dworca Zachodniego w Olsztynie.
Przedstawione w Planetarium malarstwo Justyny Sołowiej to, jak powiedziała, malarstwo jaskrawe, zabawowe, podparte mocą koloru i siłą linii, aby znosiło szarość i smutek codzienności. Stąd jej sztuka inspirowana jest na pewno koloryzmem, fowizmem z dodatkiem niemieckiego ekspresjonizmu, pop artem, reklamą i ilustracją modową czy neon-nizmem, to jednak z tej całej jaskrawości i post-różnorodności powstało malarstwo na tyle jednorodne, na tyle spójne w swym ostatecznym kształcie, że staje się wyznacznikiem i siłą malarstwa olejnego Justyny Sołowiej.
A że – jak twierdzi – „moda otacza nas z każdej strony i samoistnie uczestniczymy w jej machinie, to właśnie moda narzuca charakter i tempo sposobu naszego życia oraz charakteryzuje nasze społeczeństwo, a ja w swych pracach interpretuję i przetwarzam na swój sposób naszą rzeczywistość”.
I niech tak pozostanie w swych ostatecznym kształcie, bowiem jej malarstwo przez to staje się jednorodne i jednoznaczne, przypisane w swej idei, w swej filozofii – jak najbardziej dla niej: Justyny Sołowiej, a przez to wyróżnia ją spośród jej młodego pokolenia artystycznego.
I jeszcze: oto dwa pokolenia artystów olsztyńskich, i dwa odmienne widzenia imaginacyjnej rzeczywistości na obrazie.
Józef Jacek Rojek