Piotr Smoliński – Mieczysław Czychowski, zapomniany artysta?

0
516

Przez  zupełny przypadek trafiłem w Expresie Kaszubskim na artykuł Piotra Smolińskiego o moim Przyjacielu Mietku Czychowskim. I choć artykuł ten jest pisany przez pryzmat związków Mietka z Kaszubami, zresztą dość bogatymi, to nic nie pomniejsza jego wagi, znaczenia, że Mietek był wielkim artystą, twórcą, którego twórczość i pamięć o nim samym winny być zapisywane złotymi literami w annałach literatury i malarstwa polskiego.

bohdan


 

Piotr Smoliński


Mieczysław Czychowski, zapomniany artysta?

Nazwisko tego niezwykle utalentowanego poety, malarza i rzeźbiarza nie funkcjonuje w kanonach lektur szkolnych czy akademickich. Lubił Kaszuby, chętnie przyjeżdżał do Kartuz i Żukowa. Był przez cztery dekady czołową postacią życia literackiego na Wybrzeżu. Zmarł w roku 1996 w Gdyni, a jego twórczość jest dzisiaj zapomniana. On sam spoczywa na cmentarzu w malutkiej miejscowości Rzekuń k. Ostrołęki. Malował i rzeźbił lewą ręką.

Mieczysław Czychowski do Kartuz, Żukowa i Chmielna przyjeżdżał na zaproszenie Stanisława Zielińskiego. Ma w swoim dorobku prace plastyczne, które przedstawiają fragmenty kartuskich ulic, drzewa na ulicy Klasztornej, pejzaże z okolic Chmielna.

 

Mieczysław Czychowski na ulicy w Żukowie. Arch. Marii Dombek.

 

Instalacja, która niegdyś stała przy wjeździe do Żukowa. Projekt M. Czychowski. Identyczna stała w centrum miasta. Arch. Marii Dombek.

Mieszkańcy Kaszub mieli niegdyś okazję kupić prace Mieczysława Czychowskiego, bo Stanisław Zieliński, po organizowanych przez siebie plenerach, wystawiał dzieła poety na licytację. Było to w latach 60. i 70. W samych Kartuzach znajduje się kilkanaście obrazów Czychowskiego.

Posiadacze tych dzieł sztuki często nie zadają sobie sprawy z tego co też wisi u nich na ścianie. Nie wiedzą dokładnie kto te obrazy namalował.

 

Jako uczeń Liceum w Orłowie. 1949 – 1951. Fot. archiwum rodzinne

 

Z córką nad brzegiem Narwi, która płynie nieopodal rodzinnego domu. 1979. Fot. Stanisław Zieliński.

Mieczysław Czychowski to jeden z największych talentów powojennej poezji polskiej. Napisał wiele pięknych wierszy. Oprócz tego rysował, malował i rzeźbił. Okazjonalnie zajmował się architekturą i plakatem. Funkcjonował prawie wyłącznie w miejscu swojego zamieszkania – w Gdańsku, m.in. dlatego na scenie ogólnopolskiej nie został doceniony. Wszystkie tomiki wydał w prowincjonalnym Wydawnictwie Morskim. Obrazów prawie nie wystawiał poza Wybrzeżem.

Miesiąc po śmierci Mieczysława Czychowskiego krytyk Maciej Geysztor pisał na łamach czasopisma „Autograf”: Los Czychowskiego (…) może być ostrzeżeniem, że największa nawet indywidualność twórcza może pozostać niedostrzeżona, jeśli nie potrafi sama, lub przy czyjejś pomocy, „sprzedawać się” na ogólnokrajowym rynku wydawniczym.

 

fot. zbiór prywatny/ PS

 

Zbiór prywatny. Fot. PS

Nie umiał się wypromować i nie miał przychylnych sobie krytyków. Nawet studenci filologii polskiej na Uniwersytecie Gdańskim (nawet większość pracowników katedry polonistyki tej uczelni!) nie ma dzisiaj pojęcia, kim był. To samo jeśli chodzi o studentów czy pracowników katedry historii sztuki i ASP Gdańsk (wyniki ankiety). Mamy do czynienia z dziwną sytuacją, bo mowa o nie byle kim – Mieczysław Czychowski od końca lat 50. aż do swojej śmierci był w gdańskim środowisku twórczym postacią niezwykle ważną i powszechnie znaną.

Wydał kilka znaczących tomików poezji, które ilustrował swoimi pracami plastycznymi. Malował przede wszystkim pejzaże, portrety, rysunki postaci, kompozycje abstrakcyjne (abstrakcja geometryczna i biologiczna). Wszystkie jego dzieła mają niepowtarzalny charakter, są napiętnowane osobowością twórcy. We wszystkich uprawianych przez siebie dziedzinach sztuki Mieczysław Czychowski wypracował własny, niepowtarzalny styl.

 

Zbiór prywatny. Fot. PS

 

Zbiór prywatny. Fot. PS

Prof. Kazimierz Nowosielski, wykładowca Uniwersytetu Gdańskiego, powiedział w gdańskiej Panoramie – Poezja u [Czychowksiego] jest szalenie malarska, a zaś malarstwo charakteryzuje się dużą dozą liryczności, czułości, poetyckiej wrażliwości. Obie te rzeczywistości, obie te wypowiedzi artystyczne charakteryzuje jakaś czułość egzystencjalna, czułość wewnętrzna. On widzi sercem, bym powiedział. Tak w swoim malarstwie, jak i w swojej poezji.

Był ignorowany przez środowiska plastyków. Uważano, że jest poetą. Także przedstawiciele środowisk literackich nie do końca uznawali go za swojego. Spełniał się w dwóch pokrewnych dziedzinach, malując i pisząc. Nie mógł się do końca zdecydować. Ostatecznie funkcjonował poza oficjalnymi środowiskami. Złośliwcy mówili, że jest „najlepszym poetą wśród malarzy i najlepszym malarzem wśród poetów”.

 

Zbiór prywatny. Fot. PS

 

Baby. 1965. Fot. MC, archiwum rodzinne

Mieczysław Czychowski wraz z rzeźbiarzem Bronisławem Tuskiem i wybitnym grafikiem Ryszardem Stryjcem współtworzył czołówkę tzw. gdańskiej bohemy artystycznej. Tych troje przyjaciół otaczała grupka młodzieży aspirująca do bycia artystami. Szczególnie hołubiony był Czychowski, który prowadził bardzo „swobodny” tryb życia. Ten fakt jednych od niego odpychał, innych przyciągał.

Są tacy literaci czy malarze, którzy mają ustabilizowane życie rodzinne i zawodowe. Mają gdzie mieszkać, dokąd pójść. Ich nazwiska nie kojarzą się z osobistą tragedią, czasem nawet tragiczną śmiercią. Drudzy łamią wszelkie zasady obyczajowości. Oprócz pisania wierszy nie zajmują się niczym innym, chyba że kolejną formą sztuki. Latami klepią biedę. Nie przynoszą do domu wypłat, bo nie wstają rano do pracy

 

Na ostatniej wystawie w Gdańsku. 1995r. Fot. archiwum rodzinne

 

Dom rodzinny w Dzbeninie k. Ostrołęki. 2012. Fot. PS

Do tych drugich należał Mieczysław Czychowski. Nie stronił od alkoholu. Dramat potęgowała tragedia rodzinna. Przez ostatnie 20 lat życia przeżywał kryzys twórczy. Dało o sobie znać wypalenie literackie. Zaczął więcej malować. Jego prace charakteryzują się m.in. tym, że powstawały na byle czym. Na papierze pakowym, bibułach. Był to zabieg celowy, dla uzyskania pewnego malarskiego efektu.

Urodził się we wsi Dzbenin k. Ostrołęki w roku 1931. W 1945 stracił prawą dłoń, bo wraz z kolegami rozbrajał znalezioną w polu minę. Ojca zamordowano tuż po wojnie jako przedstawiciela władzy komunistycznej (był sołtysem), choć komunistą nie był. Cztery lata później Mieczysław Czychowski wyjechał do Gdyni, żeby podjąć naukę w Liceum Sztuk Plastycznych w Orłowie. W roku 1957 ukończył wydział malarstwa w Państwowej Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych w Gdańsku.

 

Dom rodzinny w Dzbeninie k. Ostrołęki. Strych. 2012. Fot. PS

Był wielokrotnie odznaczany za działalność twórczą. Otrzymał wszystkie możliwe nagrody poetyckie na Wybrzeżu, wielokrotnie był stypendystą Wojewody Gdańskiego. Wygrywał konkursy, potem sam zasiadał w jury. Odznaczano go m.in. medalem Zasłużony Ziemi Gdańskiej. Otrzymywał ordery państwowe.

Utrzymywał siebie, żonę i troje dzieci przede wszystkim z renty i ze stypendium Związku Literatów Polskich, Związku Artystów Plastyków, Ministerstwa Kultury i Sztuki. Dorabiał najróżniejszymi zleceniami, np. w latach 50. stworzył projekt dekoracji wnętrz Filharmonii Bałtyckiej. Sprzedawał obrazy, ale najczęściej za marne grosze.

 

Dom przy ulicy Kręckiego w Gdańsku – Oliwie. Pracownia. 2012. Fot. PS

 

W tym bloku przy ulicy Świętojańskiej w Gdyni mieszkał w latach 1962 – 1963. 2012. Fot. PS

Zmarł 23 stycznia 1996 roku o godzinie 19:20 na łóżku szpitalnym w Gdyni Redłowie. Orzeczenie lekarskie – rak mózgu. Wcześniej w Gdańsku poeta przeszedł operację wycięcia fragmentu płuc (rak spowodowany m.in. paleniem olbrzymiej ilości papierosów), ale choroba po pół roku dała przerzuty na inne organy.

O jego śmierci pisano w całej prasie w Gdańsku i rodzinnej Ostrołęce, sporadycznie w innych regionach Polski. Włodarze Gdańska postanowili dopłacić do pogrzebu. Poeta chciał, aby pochowano go wraz z matką. Spoczywa na cmentarzu w Rzekuniu k. Ostrołęki, w grobie rodzinnym.

 

Blok przy ulicy Kartuskiej w Gdańsku, w którym mieszkał od połowy lat 60’. 2012. Fot. PS

 

Ulica Mariacka w Gdańsku. Pierwszy od lewej – niegdyś siedziba gdańskiego oddziału ZLP, na dole mieściła się Kawiarnia Literacka. Tam M. Czychowski malował, tuż za drzwiami. Dzisiaj restauracja. 2012. Fot. PS

W ostatnich miesiącach życia poetą opiekowała się siostra Zofia. Opuszczony przez żonę i wyrzucony z mieszkania przy Kartuskiej w Gdańsku dogorywał w „pracowni” w Oliwie. Bez prądu, w pokoju z powybijanymi oknami, z masą niezapłaconych rachunków. W powietrzu wciąż wisiała aura niezwykle okrutnego morderstwa, którego tam kiedyś dokonano na młodym poecie i grafiku Zdzisławie Augustynie Malinowskim.

Wspomina prof. Kazimierz Nowosielski: Kiedy w połowie sierpnia 1995 roku przyszedł do mnie, zmęczony, ledwie trzymający się na nogach, powiadając, że wyrzucono go z mieszkania przy Kartuskiej, i że wszystkie rzeczy są teraz na Kręckiego – uświadomiłem sobie, że Jego życie zatoczyło okrąg, i że tak oto zamyka się ono ciemnym, dławiącym węzłem. Pomieszczenie w Oliwie, do którego przyszło Mu wrócić, Jego niegdysiejsza pracownia, przez kilkanaście lat zionęło mroczną, głuchą pustką. Od czasu, gdy w okrutny sposób zamordowano w nim człowieka (…). Na podłodze leżały stosy brudnych rzeczy, byle jak poskładane sterty papierów i książek, przez wybite okno wdzierał się wilgotny, jesienny chłód. (…) Przy drżącym blasku świeczki długo w noc z rozmaitych miejsc wyciągał swoje stare, jeszcze z licealnych lat rysunki, pozdejmowane z blejtramów olejne prace z okresu studiów, poniszczone tempery. Z pewną czułością wygładzał je tą swoją jedną ocaloną z wojny ręką, z trudem opowiadając o swoich początkach, o nadziejach, jakie wiązała z Nim Matka(…). W tym zimnym, teraz tak jak i On okaleczonym mieszkaniu, gdzie nawet elektryczne kontakty powyrywano ze ścian, w latach sześćdziesiątych przeżył chyba najwspanialszy okres swojej twórczości.

 

Grób na cmentarzu w Rzekuniu. 2012. Fot. PS

 

Grób na cmentarzu w Rzekuniu. 2012. Fot. PS

Pisano w prasie tuż po zgonie artysty: Poeta, który przez dziesięciolecia był gwiazdą pierwszej wielkości na firmamencie wybrzeżowego Parnasu, otoczony niegdyś całą gromadą wielbicieli grzejących się w jej blasku (…) umierał w samotności, pozbawiony godziwych warunków egzystencji, nawet domu, do którego mógłby powrócić ze szpitala (…). Kilka miesięcy temu wydawało się, że los dał mu kolejną szansę. Operacja przebiegła ponoć pomyślnie, na szpitalnym łóżku powstał cykl składający się z dziesiątków miniaturowych portretów, które wraz z pastelami-pejzażami złożyły się na otwartą latem ub.r. w galerii GTPS „Punkt” wystawę. To było chyba najbardziej dojrzałe w jego dorobku malarstwo. (…) „Stary lew jeszcze raz zaryczał”. Niestety, po raz ostatni.

Kiedy latem 2012 roku odwiedziłem cmentarz w Rzekuniu nie mogłem odnaleźć grobu Czychowskiego. Przez ponad dwie godziny krążyłem między pomnikami i pytałem się ludzi gdzie spoczywa poeta. Nawet stary grabarz tego nie wiedział. W Ostrołęce o twórczości Czychowskiego wiedzą wyłącznie wtajemniczeni. Tylko w Dzbeninie, wsi w której się wychował, chyba każdy wskazałby dom jego matki, dzisiaj opuszczony.

 

Wystawa prac w Muzeum w Ostrołęce, w roku 2001. Fot. K. Nowosielski

 

Klub Rudy Kot w Gdańsku. To tutaj tętniło życie artystyczne miasta. 2012. Fot. PS

Warto poczytać wiersze tego autora, w Internecie poszukać reprodukcji jego obrazów. To trudne malarstwo i jeszcze trudniejsza poezja.

Los Czychowskiego pokazuje, jak niewiele zależy od nas samych. Warto wspomnieć chociażby Edwarda Stachurę, który dzisiaj jest bardzo znanym twórcą. To przecież Czychowski go wypromował. Stachura wiedział, że jako poeta nie dorasta Czychowskiemu do pięt (pisał o tym w listach). A pomimo tego to on wszedł na stałe do świadomości szerszego grona miłośników klasyki literatury polskiej.

Napisałem na podstawie wywiadów z lat 2011-2013. Nie istnieje żadna publikacja książkowa, opisująca życie i twórczość M. Czychowskiego, poza niekompletną broszurą wydaną przez rodzinę, w której nie opisano wielu kontrowersyjnych wątków biografii.


Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko