Rekomendacje książkowe Krzysztofa Lubczyńskiego

0
119

Rekomendacje książkowe Krzysztofa Lubczyńskiego


Pisarz to styl

Po „Wieszaniu”, „Kinderszenen” i „Samuelu Zborowskim” Jarosław Marek Rymkiewicz opublikował czwartą część swojej tetralogii polskiej – „Reytana. Upadek Polski”.


Ten pisarz sprawił mi rzecz szczególną. Zniechęcił do czytania literatury poświęconej historii Polski, bo po lekturach Rymkiewicza właściwie już niczego o historii Polski czytać nie lubię. Wszystko (prawie, są wyjątki) jawi mi się jak nudne, płaskie wypracowania albo uniwersyteckie piły. Wspaniały talent Rymkiewicza niesie mi historię na wyżyny smaku, z których już nie chcę schodzić, ponieważ każdy inny wydaje mi się gorszy. Może to odczucie niesprawiedliwe, ale nic na to nie poradzę. I na domiar wszystkiego, mocą osobliwego paradoksu, ani na jotę ten podziw dla pisarstwa Rymkiewicza nie zbliża mnie do akceptacji jego ideologii, poglądów, emocji, afirmacji i idiosynkrazji. Nie dałem się uwieść ideologowi, misjonarzowi. Dałem się uwieść pisarzowi. Oto miara siły artystycznej wizji pisarskiej!


Zdaję sobie sprawę, że ten rodzaj komplementu mógłby się części czytelników, admiratorów i ideowych sojuszników Rymkiewicza nie spodobać. W Polsce bowiem przynajmmniej (jak jest w innych krajach – nie wiem) panuje dominacja stylu czytania wyznawczego, a nie poznawczego. Dominacja, podkreślam. Nie dotyczy to wszystkich, Zdeklarowani prawicowcy czytają jedynie literaturę i prasę prawicową. Religijni – religijną. U lewicowców ta homogeniczność jest chyba mniejsza, czytają oni bardziej eklektycznie, ale rzadko też czytają teksty prawicowe, chyba że w omówieniach.


Już zatem w którejś recenzji znalazłem zdanie o estetyzacji płaszczyzny oceny prozy Rymkiewicza jako sposobie na neutralizację wymowy jego książek, które dla mnie są esejami. I pierwsze trzy i ostatnia część tetralogii to są bowiem w moim odczuciu eseje historyczne, w bardzo oryginalnej odmianie tego gatunku, do niczego co było wcześniej niepodobne.


W tkankę namiętnej, bezwarunkowej, wyzwolonej z rozsądku afirmacji Polski i polskości wpisuje Rymkiewicz zawiłości swojego profesorskiego i pisarskiego umysłu. Przyjemność tej lektury polega m.in. na towarzyszeniu Rymkiewiczowi  w podróży przez niejasności, hipotezy, zagadki w archiwach, w towarzyszeniu mu w dyskusjach z niejasnymi frazami zapisanymi dwieście lat temu, z niezliczonymi lukami w literaturze źródłowej. Przyjemność ta jest tak duża, że bohater tytułowy, ów nieszczęsny szaleniec, który skończył jako zamknięty w klatce samobójca (podobno zabił się łykając skrawki rozbitego szkła) właściwie niewiele mnie wzrusza i niewiele obchodzi. Lubię też zniewagi Rymkiewicza pod adresem „moskiewskich Polaków”, pod adresem odwiecznego obozu zdrady narodowej. Nikt w tak wyrafinowany sposób jak on, nie serwuje zniewag. Są one niezbywalną komponentą jego tetralogii.


Tu może ma miejsce, przynajmniej w moim czytelniczym przypadku, porażka pisarska Rymkiewicza, bo on przecież nie pisał swojej tetralogii by estetyzować czytelnika, estetycznie go wzbogacać, choć sam jest estetą nie lada, esteta przewrotnym, acz wyrafinowanym. Rymkiewiczowi chodzi o to, by przekonać czytelnika do jego wizji  samospalenia, oszalałej samozatraty jako najwyższej i – co bardzo ważne, jeśli nie kluczowe – najbardziej potrzebnej formy miłości do ojczyzny.


Jako czytelnik odpowiadam Mu – nie, dziękuję. I czytam z przyjemnością. To trochę jak z czytaniem Sienkiewicza przez Gombrowicza: wykrzykiwał jakie to denerwujące, jakie tandetne, jakie niepoważne w wymowie, ale oderwać się nie mógł od lektury.


Jarosław Marek Rymkiewicz – Reytan. Upadek Polski”, Wyd. Sic!, Warszawa 2013, str. 278

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko