Józef Jacek Rojek – WŁADYSŁAW OGRODZIŃSKI (1918-2012) Wspomnieniowy portret literacki

0
458

Józef Jacek Rojek



 

WŁADYSŁAW  OGRODZIŃSKI  (1918-2012)

Wspomnieniowy portret literacki


 

 

Pięć lat temu, w maju 2008 roku, Kapituła Nagrody im. Biskupa Ignacego Krasickiego przyznała Władysławowi Ogrodzińskiemu XX. Medal „Godzien Kraj Kochania” za: Wierność w swej twórczości pisarskiej warmińsko-mazurskiej krainie, głównie jej historycznej przeszłości oraz czynne uczestnictwo w rozwoju nauki i kultury regionu w czasach nam współczesnych.

      Dlatego obecnie, po Jego śmierci, jako członek Kapituły i jednocześnie głoszący wówczas laudację o Nim, Władysławie Ogrodzińskim, chciałbym przypomnieć portret XX  Laureata tej  Nagrody. Przypomnieć  w literackiej tonacji wziętej z poetycko-żartobliwych   pism Księdza  Biskupa,  a jednocześnie wskazać, dlaczego  Władysław Ogrodziński był tym, kim pozostał do końca swych dni, czyli: historykiem, powieściopisarzem, autorem reportaży, esejów i antologii, redaktorem, organizatorem ośrodków nauki, działaczem kultury, założycielem stowarzyszeń społeczno-kulturalnych oraz członkiem stowarzyszeń naukowych i literackich etc.  A prawie  wszystko spełniło się i dokonało tutaj, na Warmii i Mazurach – w Olsztynie, i dla Niego, ta Kraina, pozostała na zawsze Ziemią odnalezionych przeznaczeń – jak brzmi tytuł Jego debiutanckiej książki – reportaży z 1947 roku.

       A Medal przyznaliśmy Mu w sali im. Mikołaja Kopernika, który mniej więcej 490. lat drzewiej, przez trzy   lata (1516 – 1519)  był tutaj administratorem  dóbr kapitularnych w Olsztynie, podobnie jak dzisiejszy Laureat 454. lata później, od 1970 do 1983 roku, był z nadania władz „współczesnym” kasztelanem  tego zamku, który bardziej demokratycznie  nazwano    dyrektorem. A dlatego, że od dawna ten zamek został  znacjonalizowany,  przez  – co by nie powiedzieć – najpierw  za przyczyną  króla pruskiego po 1772 roku, a następnie po 1945 roku, czyli  II wojnie światowej.

      Informacja niniejsza, którą powyżej  zapodałem, wcale nie jest w moim wywodzie przypadkowa, również i dla XX. Laureata, Władysława Ogrodzińskiego, honorowego obywatela Lidzbarka Warmińskiego, gdzie  rezydował  ostatni polski biskup na tej ziemi warmińskiej – Ignacy Krasicki – przed, w czasie i po rozbiorach   Polski; odtąd po śmierci biskupa – rezydencję objęli  niemieccy biskupi aż  do 1945 roku, przenosząc ją do Olsztyna. 

       Jak  wiemy, kanonik Mikołaj Kopernik –  w którego sali jego imienia odbyła się uroczystość przyznania Medalu im. Biskupa Ignacego Krasickiego Władysławowi Ogrodzińskiemu –  był również  znakomitym astronomem – i nie tylko astronomem – który ze sferami niebiańskimi był za pan brat. A kto z nimi, czyli niebiańskimi sferami, miał do czynienia, również nie obce mu były, w tamtym okresie dziejowym, tak zwane astrologiczne aspekty położenia i biegu planet, ponoć wpływające  na życie codzienne mieszkańców nie tylko w tym  mieście, ale i na  tej krainie  warmińskiej.

     Pamiętajmy bowiem, że   astrologia, bo o niej tu mowa,  również i obecnie  ma się  bardzo dobrze wśród rzeszy wielu światłych i wykształconych obywateli naszego trzeciego tysiąclecia, ba,  jeżeli nie lepiej  niż astronomia – mimo znakomitego bodźca w postaci odkrycia przez Aleksandra Wolszczana w 1992 roku pierwszych planet poza  naszym Układem Słonecznym.

      Dlatego też, dla urozmaicenia niniejszego portretu,  proponuję przeprowadzić tu wywód astrologiczny o Panu Władysławie, lekko wprawdzie  podkraszony erystycznie, ale konsekwentnie zmierzający do celu, czyli ukazanie Portretu Laureata w całej okazałości nauk tajemnych i faktów życiowych;  bowiem, jak powiadają  astrolodzy, wszystko o człeku  zapisane jest  w dniu jego  urodzenia  w gwiazdach i planetach.

       Czy jednak Mikołaj Kopernik stawiał horoskopy – nie wiemy, ale na pewno był z tym czymś obznajomiony, jako że  w owym okresie często mylono astronomię z astrologią, więc na wszelki wypadek  trzeba zapytać o to innego historyka Jerzego Sikorskiego, autora świetnej opowieści biograficznej  o Mikołaju Koperniku, aby nam to uściślił, prawda? Ale  ad rem!

       Władysław Ogrodziński urodził się 2 czerwca 1918 roku, wprawdzie w Dolinie na Pokuciu, w przedwojennym województwie stanisławowskim, ale potem stał się do imentu Krakusem w Krakowie  – z powołania, wychowania, pracy i wykształcenia na Jagiellonce.

       Zatem – powołując się na współczesnego polskiego astrologa Leszka Szumana i jego książkę  W kręgu znaków zodiaku z 1983 roku opublikowaną w Gorzowie Wielkopolskim – dzisiejszy XX.  Laureat  Nagrody im. Biskupa Ignacego Krasickiego  urodził się niemal  w połowie znaku zodiakalnego Bliźniąt, oscylujący w dniach 22.05 – 20.06.  Nota bene chciałbym dodać, że ze sławnych ludzi spod tego znaku zodiakalnego  dzień wcześniej urodziła się Marylin Monroe – aktorka, a dzień później Josephine Beker – tancerka i piosenkarka, zaś w tym samym dniu, czyli 2 czerwca, urodził się  Mikołaj Rubistein – muzyk i dyrygent. 

        Co to ma  zatem wspólnego z naszym  XX Laureatem?

       Otóż,  wg  astrologa Leszka Szumana,  powołującego się nie tylko na księgi  znane z czasów Mikołaja Kopernika, ale na  psychologiczne aspekty szwajcarskiego  psychiatry prof. Gustawa Junga,   jak i na własne badania stawania horoskopów oraz na wypowiedź  docenta Kazimierza Kordylewskiego z Krakowa, bliżej mi nie znanego, który powiedział, że „astrologia to wiedza przyszłości”, tudzież powołując się  na dra med. Alfreda Kalacińskiego – przedwojennego najlepszego astrologa w Europie  (podaję te informacje za krakowskim pismem „Przekrój” z dn. 7 stycznia 1979 roku) –   ma to na  tyle  wspólnego z naszym  Laureatem, iż:  „zodiakalny Bliźniak jest intelektualistą o podkreślonej ekstrawersji,  czyli wzmożonej aktywności, i mający szybką reakcję myśli”.  To po pierwsze, po wtóre: „Bliźnięta są nowatorami, lecz nie dla jakichś tam idei rewolucyjnych. Po prostu nudzi ich wszystko co stałe, nie ulegające zmianie, mało postępowe (…) Jest faktem znanym, że wielu Bliźniąt zmienia dziedziny pracy kilka razy w życiu”

       No i proszę: czyż p. Władysław nie był w swym życiu  najpierw bibliotekarzem  w Krakowskiej Polskiej Akademii Umiejętności przed II wojną światową, następnie robotnikiem w Zakładach Sodowych  „Solvay”, gdzie widywał  Karola Wojtyłę,  przyszłego papieża „z dalekiego kraju”. Zaś  po wojnie, kolejno, został:  m.in.  adiunktem w Zakładzie Archeologii Kultury Materialnej i Zakładzie Archeologii PAN w Krakowie (1953-1956),  w tym działaczem Towarzystwa Przyjaciół Mazurów i Warmiaków. Ponadto, po osiedleniu się w 1956 roku w Olsztynie, w latach 1956–1957 został adiunktem w Stacji Naukowej PTH, następnie kierownikiem Wydziału Kultury WRN (1957-1960), następnie został  współzałożycielem i dyrektorem programowym SSK „Pojezierze” (1961-1962), zaś w latach 1968-1970 również dyrektorem i współzałożycielem Ośrodka Badań Naukowych, no i na końcu wspomnianym już dyrektorem Zamku olsztyńskiego przez  trzynaście lat, aż do przejścia na emeryturę, co nie znaczy, że nadal nie  bywał tu czy tam,  pracując naukowo i społecznie, prawda? I jak nie wierzyć horoskopom. Ale to nie wszystko.

        Bliźnięta – jak podaje horoskop – lubią wszystko „co rozsądne, logiczne, lotne, bystre. Lubią zmiany, podróże, ruch, pojedynki słowne, dysputy, pertraktacje, aforyzmy, ruchliwość, lekkość. Wszystko co modne, eleganckie, rozmowne, aktywne, żywe, niespokojne, efektowne, błyskotliwe (…) Ale również brak im fanatyzmu, zaciekłości politycznej, religijnej”.

       A kto bliżej Go znał, czyż nie odnosił się ów horoskop do osobowości Pana Władysława? Odnosił, jak najbardziej.

      I jeszcze na koniec:  otóż zdarza się,  że  „Bliźniak wzbija się ponad przeciętne właściwości współtowarzyszy swego zodiakalnego znaku. Wówczas staje się dokładny, systematyczny, dociekliwy. Jego wiadomości są głębokie, szczegółowe, systematyczne”, o czym świadczy chociażby opublikowane i skomentowane przez Władysława Ogrodzińskiego dwutomowe dzieło Gustawa Gizewiusza „Pieśni ludu znad Górnej Drwęcy…”  opublikowane w latach 2000-2001 Kraków – Olsztyn, a praca ta wymagała przysłowiowej  benedyktyńskiej cierpliwości i żmudnej dociekliwości  naukowo-porównawczej.

       A zatem dość tych krótkich,  empiryczno-erystycznych kompilacji i cytologii o tym, jaki jest lub bywa  środkowy Bliźniak, czyli pan Władysław Ogrodziński,  o czym świadczą: dotychczasowe Jego życie i Jego dokonania intelektualne w postaci publikacji  swych  dzieł,  a które najogólniej możemy podzielić na trzy kategorie literackie, nim jednak je jednak  wykażę, trochę faktów.

     Władysław Ogrodziński debiutował w 1946 roku tomem reportaży z Wybrzeża, Powiśla, Warmii i Mazur zamieszczonych w książce Ziemia odnalezionych przeznaczeń pod pseudonimem Stefan Sulima. I, jak sam powiada, zbiór ten jest konfrontacyjny w stosunku do dziesięć lat wcześniej wydanego „Na tropach Smętka” Melchiora Wańkowicza. Ale może – jak pisze we wstępie  Joanna Szydłowska do innego zbioru reportaży p. Władysława, a mianowicie Ta chwila wytchnienia z 2006 roku – „Ogrodziński  surowo (może zbyt surowo) ocenia warstwę dokumentacyjną swojego tekstu, wytyka sobie pośpiech, brak lepszego przygotowania merytorycznego ect. Wańkowicza ciszę i skupienie klasztoru Notre Dame, gdzie powstawały z wyraźnym zamiarem artystycznym reportaże prusko wschodnie, zestawić wiec wypada z Ogrodzińskiego doraźnością zapisków  przeznaczonych wprzódy – jak utrzymuje autor – wyłącznie dla grona przyjaciół”.  Jest to prawda, bowiem reportażowi przysługuje prawo „krótkiego trwania”, chyba że się go spokojnie cyzeluje z myślą o – przyszłości, ot co! Co uczynił był  właśnie Melchior Wańkowicz Na tropach Smętka.

      Stąd do dorobku wydawniczego  Władysława Ogrodzińskiego w kategorii reportażu, eseju historycznego i publicystyki eseistycznej współczesnej, należy zaliczyć następujące opublikowane pozycje książkowe: wzmiankowana już  Ziemia odnalezionych przeznaczeń (1947, II wyd. zmienione 1979), Lidzbark Warmiński (1958), W cieniu samotnych wież (1968), Przysposobione piórem  (1982), Szkice warmińskie (1998), Tropem odnalezionych przeznaczeń ((2003), Piękna  Nieznajoma (2003), Ta chwila olśnienia (2006) opublikowana z okazji 60-lecia Jego publicystyki o Warmii i Mazurach oraz najnowsze dzieło w postaci Pochwała Lidzbarka (2008), opublikowanego bardzo  pięknie z okazji 700-lecia  nadania praw miejskich temu  miastu; oraz, jak mi wiadomo, w przygotowaniu są dwa wybory szkiców pisanych i głoszonych w radiu na przestrzeni lat, które ukażą się w najbliższym czasie.

      Do drugiego nurtu uprawianej literatury przez p. Władysława, należą powieści:

     a)   historyczne, czyli: Proporzec z Białym  Barankiem (1975)  oraz Po Święcie Rozesłania (1974); pierwsza dotyczy  czasów XIV stulecia na Warmii, druga czasów krzyżackich, ale po bitwie pod Tannenbergiem, gdzie „Nie ma już Zakonu Niemieckiego Najświętszej Panny Maryi!”  oraz

      b)  powieści obyczajowe, współczesne, czyli:   Krajobraz z tarniną (1969),  Ulica zwana Bystrą (1985) oraz Za Gwiazdą Betlejemską (1989) – stanowiące swoistą trylogię, odwołującą się do osobistych doświadczeń narratora i autora, a zaczynająca się owa trylogia od czasów okupacyjnych w Krakowie po lata sześćdziesiąte na Warmii i Mazurach. Z tym że warto tu nadmienić, iż Ogrodziński po raz pierwszy „spojrzał na trudne problemy integracyjne nie z perspektywy Mazurów, jak to robili Erwin  Kruk, Henryk  Panas czy Klemens Oleksik, ale oczyma Warmiaków. Ludzi organicznie związanych z tym regionem i jego problemami. Trzeba uznać za poprawną całą warstwę stylizacyjną narracji, umiejętność  prowadzenia dialogów w miejscowej gwarze” –  jak recenzował był  te powieści swego czasu Andrzej Staniszewski.

     Ale i dodać tutaj należy, że sam np. narrator Ulicy zwanej Bystrą, tak z patosem wyobrażał sobie owe pierwsze zasiedlenia i migracje ludnościowe: „W poznaniu zupełnie inaczej wyobrażaliśmy sobie przybycie na Ziemie Odzyskane. Nieśliśmy pomoc, młode, potrzebne siły i umiejętności. Na front bezpośrednich działań – na ziemie odzyskane(…),  ale następnie ów patos bogoojczyźniany przeradzał się w zwyczajne  frustracje i rozczarowania, zwłaszcza z  przełomu lat czterdziestych  i pięćdziesiątych, zwane później „stalinowskimi”…

      Do trzeciego nurtu  twórczego  Władysława Ogrodzińskiego należą     antologie:  Bursztynowym szlakiem (1963) czy Miecze jak pochodnie. Grunwald w publicystyce i literaturze  (maszynopis z 1990 roku w posiadaniu OBN); a przede wszystkim prace historyczne i bibliograficzne, jak:  40. tom Oskara Kolberga Dzieła wszystkie, wzmiankowane wcześniej II-tomowe dzieło Gustawa Gizewiusza Pieśni ludu znad Górnej Drwęcy… (2000 – 2001), nie licząc setki  artykułów, polemik, recenzji, wypowiedzi, wstępów do książek ect, etc, a na razie tylko ujęte przez Danutę Piątkowską  jako  Bibliografia prac Władysława Ogrodzińskiego za lata 1946 – 1986.  A zatem czekamy na zakończenie pełnej bibliografii prac  XX Laureata, bowiem jest „Godzien Kraj Kochania” – jak  brzmi napis na awersie Medalu  Biskupa Ignacego  Krasickiego, a przyznanego Mu przez Kapitułę w maju  2008 roku, której jestem współzałożycielem, a przez ostatnie kilkanaście  lat także prezesem olsztyńskiego Oddziału Związku Literatów Polskich, do którego to Władysław Ogrodziński należał od 1959 roku, a w przeszłości, nieraz razem bywaliśmy w poprzednich zarządach, o czym można wyczytać np. we wspomnieniach Leonarda Turkowskiego Księga Warmii i Mazur (1983).

     Również warto sięgnąć do publikacji Pióro i pamięć. 50-lecie Oddziału Związku Literatów Polskich 1955-2005, gdzie Władysław Ogrodziński  w swym szkicu wspomnieniowym „Moje trzy po trzy o pisaniu” znakomicie, ale z dystansem,  relacjonuje swoje pisarskie powołanie, że już: „Jako nastolatek pragnąłem zostać dziennikarzem, dziecinnie idealizując realia zawodu (…) Imaginacja stroniła od pospolitych szczegółów i, prawdę mówiąc, uwodziła pozorną łatwością władania piórem na wzór kawaleryjski”…

     I jeszcze jedna, ważna sprawa w życiu Władysława Ogrodzińskiego – z dzisiejszego osądu i punktu widzenia społecznego czy politycznego –  a mianowicie: olsztyńskie szefostwo Frontu Jedności Narodu w latach osiemdziesiątych ubiegłego stulecia, a następnie w PRON [dla niewtajemniczonych: Patriotyczny Ruch Odrodzenia Narodowego – JJR]  jako przewodniczący Rady Wojewódzkiej…

    Przyznaję: nie piszę tutaj merytorycznego życiorysu mojego Kolegi z Oddziału ZLP, ale luźne  wspomnienia literackie o nim, jako  przede wszystkim pisarzu. Pisarzu,  a nie jego postawach moralnych, społecznych czy politycznych z minionego okresu, w jakim przyszło mu żyć, i przede wszystkim – tworzyć takie a nie inne pisarstwo: reportaże, opracowania historyczne czy wreszcie powieści.

     Wiadomo, iż Władysław Ogrodziński urodził się w rodzinie inteligenckiej w CK Galicji i Lodomerii z Wielkim Księstwem Krakowskim  do kompletu, gdzie w latach 1782-1914 istniał szematyzm, czyli schemat organizacyjny  władz administracyjnych  pod berłem  cesarsko-królewskim w Wiedniu, zwłaszcza w czasach  „ukochanego” cesarza Franciszka Józefa, gdzie istniała względna „swoboda” autonomiczna i   obywatelska, ale skrojona bardziej do podtrzymywania  więzi podległych ziem z Wiedniem. Zatem, jako Galicjanin, Władysław Ogrodziński wychowywany był na galicyjskim patriotyzmie: uszanowania tradycyjnego, cesarskiego  prawa i  tradycji historycznej, gdzie wykształcenie inteligenckie łączyło się ze  społecznikostwem [podkreślenie moje – JJR], jak również z idealizmem  życia codziennego i  trzymało się całkiem dobrze  w granicach  katolickiej  wiary i konserwatywnej obyczajowości. Nie inaczej stało się   po II wojnie światowej, gdzie „oświecony” humanizm konserwatywny i tradycja podtrzymywana była przez Jagiellońską Alma Mater bądź lwowskie centrum kulturalne i uniwersyteckie z  Ossolineum  na czele, żeby nie rozpisywać się zbyt głęboko.  

      Zatem, wychowany na takiej to tradycji,  Władysław Ogrodziński  okrzepł był, studiował i wyrósł na obywatela, pisarza, zgodnie niebłahą a ludową przypowieścią: Czym skorupka za młodu nasiąknie, tym… Dlatego możnaby przypisać mu – w moim mniemaniu –  obywatelski oświecony humanizm konserwatywny – jakim kierował  się za życia. I dlatego takie, a nie inne widzę jego postępowanie obywatelskie, w jakim przyszło mu żyć, szczególnie w okresie najwyższej jego intelektualnej sprawności pisarskiej i naukowej – w dobie PRL-u, aby na Warmii i Mazurach zaistniało naprawdę środowisko naukowe, pisarskie czy obywatelskie, zwłaszcza po 1956 roku, a kończąc na przemianach społecznych i politycznych lat dziewięćdziesiątych tamtego stulecia.

PS.

     Jako jeden z 24. autorów wspomnień w tej publikacji,  chciałbym przypomnieć  również inne książki,  gdzie można dowiedzieć się o Władysławie Ogrodzińskim, a mianowicie: Olsztyńskie biografie literackie 1945-1988 (1991) pod redakcją Jana Chłosty oraz  również tegoż autora  Warmia i Mazury w literaturze polskiej i niemieckiej w latach 1945-1995 (1997); ponadto odsyłam do  publikacji  niżej podpisanego: Literaci & literatura Warmii i Mazur. Przewodnik eseistyczny (2008) oraz do wspomnień okazjonalnych Pióro i pamięć. 50-lecie Oddziału Związku Literatów Polskich 1955-2005  pod moją redakcją opublikowaną w 2005 roku; ponadto w internetowej Encyklopedii Warmii i Mazur CEiIK-u Olsztyn.

———————–

Nigdy nie wypuszczał pióra z ręki… Wspomnienia o Władysławie Ogrodzińskim.   Wstęp i opracowanie Jan Chłosta. Biblioteka Olsztyńska nr 62.  Ośrodek Badań Naukowych i Towarzystwa Naukowego im. W. Kętrzyńskiego, Olsztyn 2013, ss. 259.

                                                                   

Józef Jacek Rojek

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko