Jan Strękowski- Oblatywanie budyniu (3)

0
316

Jan Strękowski


Oblatywanie budyniu (3)


Czwartek i inne dni tygodnia

 

Janusz Hankowski

Niedawno „Fronda”, czyli jak czytamy na stronie tytułowej, pismo „poświecone” przypomniało nam zapomnianą i zakurzoną powieść Gilberta K. Chestertona „Człowiek, który był Czwartkiem”, wprowadzając do księgarń jej nowe wydanie. Opublikowana w 1907r., przynosi ona obraz zagrożeń, jakie na początku XX wieku niosła ze sobą myśl i działania grup anarchistycznych. Przypomnijmy sobie choćby Bakunina, Narodną Wolę, i udane oraz nieudane, zamachy na cara i dostojników cesarskich, ale też inne zamachy tego czasu, bo anarchistyczna zaraza rozlała się wówczas po całej Europie. A może i świecie.

Nie na tym jednak chcę się zatrzymać, a na tytułowym Czwartku z powieści Chestertona. Naczelna Rada Anarchistyczna, organ kierujący światowym anarchizmem, która postanowiła przeprowadzić zamach na cara oraz prezydenta Francji składała się z siedmiu członków, którzy przybrali pseudonimy wywodzące się od dni tygodnia. Przewodził im demoniczny Niedziela, a tytułowym Czwartkiem został… tajny agent, który starał się zamachowi zapobiec. Tym, którzy chcą się dowiedzieć, czy Czwartek wygrał z Niedzielą oraz pozostałymi dniami tygodnia, radzę zajrzeć do kryminału Chestertona.

Nie ukrywam, że potyczka Czwartku z pozostałymi dniami tygodnia, opisana przez tego angielskiego pisarza i katolickiego filozofa, przypomina trochę wykazywanie wyższości Świat Bożego Narodzenia nad Świętami Wielkiej Nocy lub odwrotnie. Jednak to pozory. Problem przewagi jednych dni tygodnia nad innymi jest stary jak świat. By nie sięgać zbyt daleko, wystarczy cofnąć się do PRL – u i  przypomnieć tytuł filmu Tadeusza Chmielewskiego „Nie lubię poniedziałku”. Albo piosenkę bigbitowego zespołu Niebiesko – Czarni „Niedziela będzie dla nas”, której tekst niezbicie wykazywał wyższość niedzieli, dającej szansę spotkania zakochanym, nad pozostałymi dniami tygodnia („w poniedziałek ja nie mogę/Bo pomagam mamie”, „A we wtorek i w środę/ Ty masz w domu pranie”, „no a w czwartek ja mam dyżur”,  „w piątek dwa zebrania”, „ty w sobotę też nie możesz/Bo na lekcje ganiasz”).

Co zrobić, kiedy jakiś dzień tygodnia nam nie odpowiada? Można go nie zauważyć, przegapić, przespać, przeskoczyć. Bywa, że jakiś dzień tygodnia zdarza nam się zgubić. Czasem dzień zapodziewa się niejako samoistnie i wtedy, jak w przypadku powieści dla dzieci „Głowacze”,  Bohdana Chorążuka, która opowiada o zniknięciu Środy, trzeba się mocno naszukać i natrudzić, odwiedzając wielu fachowców, a nawet doktora Środologa, by w końcu przywrócić porządek w naturze, czy precyzyjnie rzecz ujmując, w czasie, by środek tygodnia nie ział przerażającą pustką.

Z dniami tygodnia problemów bywa bez liku. Weźmy tegoroczny koniec Karnawału, czyli kojarzący się z opychaniem się pączkami Tłusty Czwartek. Poza tymi, którzy obchodzili ten dzień w czwartek (Tłusty Czwartek w czwartek) byli też tacy, którzy uznali (i zakomunikowali), że Tłusty Czwartek obchodzi się… w sobotę (Tłusty Czwartek w sobotę), oraz tacy, według informacji których, Tłusty Czwartek obchodzi się… w poniedziałek (wszystko to wiadomości uzyskane za pośrednictwem ekranu TV) i wtedy powinniśmy popędzić w kolejkę do cukierni po upragnione pączki.

Podobne problemy mieli autorzy pewnego kalendarza ze zlokalizowaniem Środy Popielcowej, dnia rozpoczynającego w chrześcijaństwie Wielki Post, kiedy należy ograniczyć zabawy i karnawałowe obżarstwo. I, być może z gorliwości neofickiej, przesunęli Popielcową Środę już… na wtorek. Jak mówiło się w dawnych czasach, co masz zrobić jutro, zrób dziś! Czy, by przypomnieć czasy stalinowskie, tri w czetyrie. (U nas było to wykonywanie planu sześcioletniego w pięć lat, czyli rok przed terminem.)

W styczniu tego roku miała miejsce premiera filmu dokumentalnego Włodzimierza Krygiera „Wszyscy jesteśmy wymyśleni”, opowiadającego o kulisach powstania, a potem odłożenia na półki przez ówczesnych decydentów politycznych filmu Aleksandra Forda „Ósmy dzień tygodnia”, zrealizowanego w 1958 r. na podstawie powstałego cztery lata wcześniej opowiadania Marka Hłaski. W filmie Forda, który zresztą nie podobał się pisarzowi, zagrali główne role przyszła żona Hłaski, Sonia Ziemann i Zbigniew Cybulski, a opowieść dotyczyła czekania przez wszystkich bohaterów filmu na ów mityczny ósmy dzień tygodnia, który nie chce nadejść.

W PRL – trudno to uznać za coś dziwnego. Jak mawiał kiedyś mój sąsiad: – My tu wszystkie na coś czekamy, synu… Cóż, trend był, by tak rzec, światowy. Prawie każdy czekał wtedy na jakiegoś Godota. Film Aleksandra Forda czekał na polską premierę aż … 25 lat !

Dziś trudne to już do pojęcia, tak jak i sama Polska Rzeczpospolita Ludowa, która straciła dawne kły i trafiła do gabinetu osobliwości.

Bo dziś potrafimy się nawet bez niektórych dni obejść.

Tak jak pewien amerykański zespół muzyczny, którego członkowie deklarują:

– Jeśli damy czadu w piątek, to po co nam sobota!?


Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko