Kalina Izabela Zioła – Życie malowane słowem

0
248

Kalina Izabela Zioła

Życie malowane słowem

 

                Przed kilkoma dniami miałam w ręce wydaną w 2012 roku książkę Urszuli Zybury „2012 wierszy”. Zaczęłam ją przeglądać i „wciągnęła mnie” ta piękna, liryczna poezja. Urszula znana jest w Polsce przede wszystkim jako znakomita aforystka, ale te ciepłe, oszczędne w formie utwory trafiają chyba do każdego. Książka jest zbiorem wierszy z kilku poprzednich tomików poetyckich, między innymi: „Nieuleczalnie żywa”, „Na wieki wieków chwilka” i „Miłość jest bardziej niż najbardziej”. Pokazują one życie człowieka ze wszystkimi przypisanymi mu zdarzeniami, radością, miłością, śmiercią, rozpaczą, z wiarą w Boga i we własne „zmartwychwstanie” po życiowych upadkach. Są jakby pamiętnikiem, pisanym przez kilka długich, trudnych lat.

          Urszula Zybura urodziła się 22 czerwca 1952 roku w Kaliszu. Ukończyła Wydział Pedagogiczno-Artystyczny w Kaliszu Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Debiutowała w 1975 we Wrocławiu jako autorka aforyzmów.

Wydała sześć zbiorków aforyzmów: “Aforyzmy” , “Zbliżenia oddalają czyli paradoksy” oraz “444 nowe aforyzmy”, “Zyburki i inne aforyzmy”, “Zyburaki – aforyzmy prawie bezsłowne” i “Myśli pokręcone” oraz wspólny zbiorek aforyzmów jednosłownych razem z lekarzem Henrykiem Słodkowskim zatytułowany “Achforyzmy. Ukfialogramy. Henioterapia”. Wydała też aforyzmy w wersji polsko – niemieckiej “Verwirrte Aphorismen”. Opublikowała dwa tomiki poezji w Wydawnictwie Literackim w Krakowie: “Nieuleczalne żywa” i “Na wieki wieków chwilka” oraz zbiorki wierszy “Miłość jest bardziej niż najbardziej”, “Już kochać ciebie się zatracam” i poezje zebrane w tomie “212 wierszy” wydane w krakowskiej Miniaturze w 2012 roku. Opublikowała też zbiorki haiku: “Haiku”, oraz “Haiku wszelkie”. Urszula Zybura prowadzi terapię słowem wg autorskiego programu “Słowa, które leczą”. Napisała książkę na ten temat: „Akademia Szczęścia. Słowa, które leczą. Afirmacje i aforyzmy”.

              Z podmiotem lirycznym, występującym w utworach omawianej przeze mnie książki „212 wierszy” może utożsamiać się każdy czytelnik. Wiersze poruszają bowiem sprawy bliskie każdemu z nas. Najważniejszym tematem jest miłość, przewijająca się przez wiele kartek. Zresztą już Józef Stanisław Tischner pisał: „Miłość sama w sobie jest nie do pojęcia, ale dzięki miłości możemy pojąć wszystko”. Spotykamy więc wśród wierszy Urszuli Zybury miłość będącą podstawą życia, będącą wszystkim:

miłość jest czekaniem na początek świata

jest światem

jest pytaniem

jest odpowiedzią

 

miłość jest siatką na motyle

i jest motylem

 

miłość nigdy nie przemija

to my odchodzimy od zmysłów miłości

                                         („zmysł miłości”)

 

i miłość, która powraca bolesnym wspomnieniem: „teraz już wszystko w porządku / choć serce mam jeszcze za ciasne / dla słów tych paru których nie wypowiem / choć życie się chmurzy wspomnieniami / i miłość straszy po nocach / teraz już wszystko w porządku / oprócz porządku” („porządki”), miłość będącą pełnym namiętności krzykiem: „twoje ciało / nagi poemat pulsujący gorącym rymem / gniazda oczu / ptaki płoszone pożarem wzroku / pragnę cię / tłumaczyć na milczenie miłości” („alfabet rozumienia”) albo sielskim obrazkiem , w którym panna młoda drży w oczekiwaniu poślubnej nocy: „panna młoda ma sukienkę z marzeń / welon utkany z miłości do ziemi / jej buciki to biegi po szczęście / pończoszki pełne złotych nitek nadziei / … / wiązanka świeżych kwiatów uśmiechów / z czerwoną kokardą kwitnącej krwi / zakochana do granic praobłędu / oczekuje oblubieńca / …” („panna młoda”). Czasami jest to miłość trudna, pełna bólu i poniżenia jak w wierszu „arcymężczyźni”:arcymężczyźni / w garniturkach wymuskanych uśmiechów /  … / wybierają na tarczy kobiecości  / numer pogotowia seksualnego / czynny całą / zachłanną noc”, a czasami wzniosła jak kościelna cisza:

a kochać ciebie uklęknę

siedmioma ołtarzami

i nieba przecież nie starczy

dla tej modlitwy

….

a kochać ciebie

dość nie wyrzeźbię

spójrz tylko cała jestem marmurowa

a przecież – nie z kamienia                                                                                                                

                              („marmur”).

Kobieta w wierszach Urszuli Zybury oddaje całą siebie, spala się w uczuciu, mierzy czas uderzeniami serca: „to nieprawda / że godzina ma tylko sześćdziesiąt minut / godzina we dwoje ma tyle / ciepłych dotknięć oczami o oczy / tyle stłumionych wzruszeń / gorących jak żar jądra globu / tyle drgań obojga serc /…”(„sześćdziesiąt minut”), nawet we śnie czeka na tego, który ma prawo przyjść zawsze, nawet nie zapowiedziany: „jak to / już nawet do snu się zakradasz / tego / tuż sprzed przebudzenia / … / wszędzie cię tyle / któż to później zdoła posprzątać / – kochanie moje / wchodź do mnie / bez pukania w drzwi przyzwolenia” („powieki marzeń”) i zerwać ją jak dojrzały owoc: „jestem / pękniętym od pocałunku słońca / owocem / spójrz tylko / jak delikatną mam skórkę / cała / jestem soczysta i słodka / … / skosztuj mnie” („owoc słońca„). Swoją definicję miłości przedstawia autorka w wierszu „prawda miłości”: „miłość jest czasem co nie mija / snem który śni się bezustannie / … / miłość jest ogniem co nie parzy / gwiazdą jest która nie upadnie / … / miłość codziennie jest czymś innym”. Uczucie sprawia, że człowiek jest tym, kim chce być: „ten którego kocham / ma oczy ze szczęścia / … / a moje dłonie w czułość ubiera / na oczy nakłada mi ciepło / i oto jestem” („ten którego kocham”) i że drugi człowiek staje się wszystkim, o czym tylko się zamarzy:

różą na niebie tęczą wśród nocy

orgią aniołów demonów szałem

mitem realnym jak bogów oczy

a może wszystkim albo też wcale

                                     („jesteś”)

Przepięknym utworem o miłości jest wiersz „samo się tęskni”. Autorka w kilku słowach potrafiła ukazać dramat samotności:

wcale nie tęsknię

 

samo się tęskni

samo kocha

 

samo się marzy

samo śni się

 

samo się płacze

. . .

ja tylko o tym piszę wiersze.

 

Samotność, o której Oscar Wilde pisał: ‘”Mężczyźnie samotność może dopomóc w odnalezieniu siebie, kobietę zabija”,  jest również jednym z bardzo ważnych tematów, poruszanych przez Zyburę. Poetka próbuje ją oswoić, obłaskawić, by móc dalej normalnie żyć:  „podaruj dotyk / pozapalaj świeczki palców / rozkołysz chorą samotność / roztańczę pustkę / może zgadnę / w którą stronę mam teraz żyć” („Boże z pierwszego wiersza”). Definiuje ją, opisuje: „samotność daje mniej niż najmniej / i nie udaje że jej nie ma / … / samotność krąży po ulicach / dwoi się troi zwielokrotnia / zapełnia każdy kącik cisz / … / niekiedy w kącie tkwi skulona / i brak jej sił by znosić siebie / … / samotność daje mniej niż najmniej / i to jest wszystko co dać może” („ samotność daje mniej niż najmniej”). Jak można się domyślić z zawartych w książce tekstów, samotność autorki to ogromna otchłań, w jaką wpadła ona po nagłej, niespodziewanej śmierci męża. Otchłań, która wciąga ją coraz głębiej, do depresji, do obłędu, do samounicestwienia… I stamtąd pisze poetka rozpaczliwe listy, których nikt nie chce czytać, pisze, by nie poddać się zupełnie. Listy – wiersze o śmierci, o cierpieniu, o bólu i tęsknocie… Wiersze wzruszające, autentyczne, pełne emocji, czasem rezygnacji, ale zawsze niezwykłe, zapadające w pamięć:

                      

 

list od nikogo do nikogo

nie napisany nie wysłany

pusta nie kartka w nie kopercie

nie zapisana nigdzie nie leży

. . .

 

list do nikogo ciągle piszę

słowa jak wiersze niepojęte

nie w moim życiu ta nie miłość

nie zdarzy się nie mnie na pewno

 

list od nikogo do nikogo

co dzień na nowo jest pisany

nikt go nie podrze nie odeśle

nikt nie przeczyta nikt nie czeka

                               („list od nikogo do nikogo”)

Te listy – wiersze są właściwie pięknymi trenami, nowoczesnymi w formie, których treść  jest niezależnie od czasu zawsze aktualna. To protest, wyzwanie rzucone obojętnej i okrutnej śmierci: „ty leżysz w grobie / a mnie w domu tak zimno / już teraz nie da się go ogrzać / poza tym w cieple / ciało szybko się rozkłada / a ja chcę uchronić / to co z ciebie we mnie / od rozpadu…” („rozpad”), to rozpamiętywanie wspólnych chwil i momentu nagłego odejścia tam, skąd nie ma powrotu: „łagodnie żyłeś / i cicho umarłeś / … / wyszedłeś / na moment do drugiego pokoju / na spacer do nieba” („spacer do nieba”), to bezradność samotności: „zanim zdołaliśmy / zbudować wspólny dom / już buduję dla nas grobowiec / i  / sama nie wiem gdzie mieszkać” („gdzie”) i chęć  przyspieszenia własnej śmierci, by nie czuć już nic: „mój dom to prawdziwa umieralnia / … / w tych pokojach /  nadal czai się szansa / na spokojną śmierć / w tych zwariowanych czasach” („umieralnia”), co wyczytać można również utworze „też bym umarła”: „też bym sobie tak umarła / ale ktoś musiał cię pochować” i w  „szybciej donikąd”:

poumierajmy sobie razem

no nie bądź taki samolubny

 

przecież na dwóch parach skrzydeł

szybciej trafimy donikąd

Poetka nie wie, jak dalej żyć, bo w jej życiu nagle zabrakło sensu: „pamięć o śmierci pozwala żyć / tuż na krawędzi przemijania” (pamięć jest Bogiem bez imienia”). Przecież, jak napisał Antoine de Saint-Exupery: ”Z każdą śmiercią człowieka ginie cały nieznany świat”. I jej świat właśnie się rozpadł, pozostawiając wspomnienia i tęsknotę: tęsknota suknię ma niebieską / spocone dłonie sucho w gardle / tęsknota znowu ma gorączkę / i śni na jawie nie we śnie / tęsknota głupie ma pomysły / ciągle jej mało czego nie ma / tęsknota prawie traci zmysły / bezsenne noce w dnie zamienia” („ tęsknota znowu ma gorączkę”). Śmierć jest rzeczą nieodwołalną, choć trudną do zdefiniowania: „śmierć jest rozpadem jest rozdarciem/ … / śmierć kończy czego nie zaczęła / zabiera wszystko nic nie dała / śmierć jest kamieniem w otchłań gnanym / mroczną czeluścią bez dna czasu / każde jej skrzydło jest z ołowiu / zamiera w bezruch czego muśnie / śmierć jest tragicznie nieruchoma / zastyga w marmur rzeźbi bólem / śmierć burzy czego nie stworzyła” („śmierć jest rozpadem”). Autorka nie ma już nikogo, kto by ją kochał, przytulił, nie ma nawet nikogo, kto chciałby ją okłamać: „nikt mnie nie pragnie nikt nie kocha / … / nikt nie przytuli nie obejmie / nikt nie zadzwoni nikt nie pisze / nikt mnie nie kłamie nikt nie zdradza / nikt nie przeprasza po raz któryś /  nikt mnie nie nazwie innym imieniem / nikt nie oszuka już mnie więcej” („nikt mnie nie kocha”).  Zybura pisze nie tylko o swych traumatycznych przeżyciach. Pokazuje również różne ludzkie postawy, obojętność, brak empatii, nieświadome okrucieństwo, tak jak w wierszach „sąsiedzi”: „a wie pani / mąż mi umarł /  co pani powie / a ja to cały poniedziałek nie miałam wody” czy „moda”:

pani cała w czerni

jak pani ładnie

to teraz taka moda

 

nie to po pogrzebie

 

a widzi pani

gdyby nie pogrzeb

nigdy pani nie wiedziałaby

jak pani pięknie w czerni

Wstrząsający jest utwór „odwiedziny w psychiatryku”, uświadamiający jak bolesne może być dla drugiego człowieka zapomnienie o nim, zaniedbanie, zlekceważenie: „czekam w psychiatryku / na odwiedziny brata / … / już pięć godzin czekam / na termometrze serca / trzydzieści siedem koma wiersz / … / trwam w beznadziei oczekiwania / … / późnym wieczorem / na termometrze świata / trzydzieści siedem koma nikt”. Pomimo wielu utworów w kolorze czarnym Urszula Zybura potrafi dojrzeć jaśniejsze barwy świata, potrafi uwierzyć w to, że jeszcze może być piękniej, inaczej, lepiej… Że zawsze można rozpocząć wędrówkę przez życie od początku: „podaruj mi mnie / skoro już zaistniałam / … /  ty / całe moje życie moja śmierć / nie kończ jeszcze tej bajki o mnie” pisze w wierszu „podarunek”.  Wierzy, że można jakoś nauczyć się oddychać bez tej drugiej, bliskiej kiedyś osoby. Mówi o tym w wierszu, tak przypominającym wiersz Marii Pawlikowskiej – Jasnorzewskiej „Miłość”, choć przekazuje to swoim własnym poetyckim językiem: „a więc na tobie świat się nie kończy / można więc żyć bez ciebie / całą epokę / i nie umrzeć / nie oszaleć…” („cała epoka”). Owija się szalem spokoju i idzie naprzód :”teraz nareszcie idę drogą / gdzie stopy piasek nie dotyka / cisza najcichsza nie jest ciszą / jeżeli ciszą jest muzyka” („dopiero teraz idę”). I choć czasami nie ma ochoty na tę dalszą wędrówkę, to wie, że jeszcze jest wiele do zrobienia tu, na ziemi: „jeszcze nie czas jeszcze nie pora / jeszcze nie wszystko zakończone / zostały wiersze podniebne słowa / sny wciąż nie całkiem rozproszone” („wpółsenna piana”), więc: ”kurz ognia wspomnień lodem obmywam / i szukam siły i jestem siłą” („moje pożegnanie”). Tę wiarę w siebie, we własne siły, w sens dalszego działania zawarła w wierszu „wszystkim dla wszystkich”:

choćbym miała stać się

wszystkim dla wszystkich

wszystko zdobędę o czym zamarzę

 

i wszędzie dojdę

wszystkiego doznam

cała się stanę

Urszula Zybura wiele strof swych wierszy poświęca poezji, bo przecież: „poeta pisze / wyrywa z serca grosz duszy /  rzuca tej żebraczce / poezji”(„poeta pisze”). W jej utworach układają się rymy, lśnią celne metafory, a wszystko to splecione misterną pajęczyną oszczędnych słów: „żyję ten wiersz do ciebie / poemat jak ty – nie do pojęcia / skanduję cię wzrokiem / … /  rozbieram cię z metafor / …  /  cóż z tego że nikt nam do rymu”(„promienie”). Bawi się czasem słowami, tworząc ruchliwe obrazy, używa poetyckich określań dla wypowiedzenia swych życiowych racji: „wiszę na lianie wiersza / nad przepaściami życia /  jestem tak silna /  że metaforą przefrunę / na bezpieczny brzeg jawy /  i dopiero tam cała się stanę / dopiero tam” („liana”). Poezja jest tym, co w każdej sytuacji pozwala autorce przetrwać złe momenty życia: „ja rozbitek / przepłynęłam na tratwie wiersza / ocean rozłąki z tobą” („rozbitek”). I chociaż:

 

życie to batów branie

duszy zaprzedanie

na wieczne zmarnowanie

i oczu się śmianie

na z żyły do żyły krwią strzelanie

 

życie to walka z WILKIEM wilczka

i  śmierć motyla za motylka

                                („życie”)

to  zawsze można się schować, uciec w świat poezji, podzielić się nią z innymi. I autorka dzieli się z czytelnikiem poezją, uczuciami, nadziejami. Robi to w naprawdę piękny sposób. Jej słowa zapadają w pamięć i pozostają tam jeszcze długo po odłożeniu książki. Warto więc przeczytać „212 wierszy” i warto do nich wielokrotnie wracać.

 

 

Urszula Zybura, „212 wierszy”, Wydawnictwo Miniatura, Kraków 2012 rok.


Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko