Jan Stanisław Smalewski – Minął Tydzień

0
116

Jan Stanisław Smalewski


Minął Tydzień

Piękny maj, piękni ludzie

 

Maria Wollenberg - Kluza  Siedząc w ogrodzie i obserwując pracujące cierpliwie na jabłoni pszczoły, przypomniałem sobie: przecież maj to najpiękniejszy miesiąc w roku. Wszystko wokół nas pięknieje, a i my sami stajemy się radośniejsi, lepsi, bardziej pazerni na uroki życia, (co wcale nie musi przekładać się na zwykłą ludzką pazerność jako przywarę), piękniejemy.

Pięknieją nasze serca. Mężczyźni są lepsi dla kobiet, przynoszą im kwiaty: narcyzy i tulipany. I bez, który pachnie najzwyczajniej w świecie majem, i niczym więcej. No może jeszcze kobietą; piękną, dobrą kobietą. Przypomniała mi się w tym momencie moja matka, która zawsze wieściła: synu będziesz szczęśliwy, bo gdy się urodziłeś, kwitły bzy i okukała cię kukułka.

I jestem szczęśliwy, zwłaszcza w maju, gdy siadam w moim ogrodzie wśród kwitnących kwiatów i mogę podziwiać wiosenną przyrodę. I słuchać kukułki, która się właśnie odezwała. Kuka.

Kiedyś, jak kukała kukułka, liczyło się: „Powiedz kukułko, ile jeszcze będę żył?” – pytał mój dziadek. Boję się o to pytać kukułki. To już wolę, żeby sprawdziło się, że trzeba wówczas gdy się ją słyszy, mieć przy sobie drobne monety. Przez cały rok nie będzie się miało wtedy problemów z finansami.

Och! Jesteś kochana, kukułeczko – myślę sobie. – Mam w portfelu same drobniaki, żona dała mi sześć złotych, żebym jej przyniósł jaja od sąsiada. Kurzęce oczywiście.

W maju, to już koniec przednówka, robi się lepiej chłopom. To znaczy kończy się bieda na wsi. Kury się niosą, w przydomowych szklarenkach zieleni się sałata i rzodkiewka, w polu można nazrywać szczawiu na szczawiówkę z gotowanymi jajami.

Babciu Cecylio, czy to czasami nie twój dobry duch krząta się teraz przy mnie? – „Chwalcie łąki umajone.// Góry, doliny zielone. // Chwalcie majowe gaiki… – Widzisz pamiętam jeszcze, jak trzymałaś mnie za rączkę, jak chodziliśmy razem na majówki, jak twój śpiew niósł się ku błękitnym niebiosom niczym nie skażona gniewem ludzka dobroć. I miłość do ziemi, nieba i Boga.

Gdzie to wszystko? Oj gdzie? Dlaczego odeszło wraz z Tobą, babciu…

Ale uwaga. W maju mamy okazję i powspominać, i pomarzyć, i konkretnie podziałać na rzecz innych. Przed nami Dzień Matki, święto najwierniejszych nam istot na Ziemi.

Maj jest też miesiącem miłości. Ostatnio przekonali się o tym akcjonariusze PKO, którzy zainwestowali w miłosną sagę o Annie German. Serial okazał się hitem, a akcjonariusze zarobili krocie.

Teraz, podtrzymując miłosne napięcie, telewizja po raz kolejny puszcza kobietom „Małą Moskwę”, a Waldemar Krzystek z operatorem Arkiem Tomiakiem w pośpiechu finalizuje nowy film.

Przypadkowo, bo przy okazji małego wywiadziku ze mną, dowiedziałem się z „Panoramy Legnickiej”, że w długi majowy weekend ekipa filmowa robiła zdjęcia do filmu „Fotograf”. Legnica gra w filmie Krzystka rolę współczesnej Moskwy. Panie powinno zwłaszcza zainteresować to, że tym razem Krzystek zaangażował takie filmowe gwiazdy, jak Agata Buzek, Adam Woronowicz i Tomek Kot.

Tomek Kot – proszę sobie wyobrazić, jeszcze niedawno byłem na jego pierwszej komunii, siedział na moich kolanach, a teraz… będzie grał rolę sześćdziesięciolatka. Na szczęście jednak– w przypadku Tomka – to tylko gra. Ale już się niecierpliwię, żeby to obejrzeć.

Przed nami także Dzień Działacza Kultury i Drukarza przypadający w piątą środę każdego maja tym razem 29. Jest o czym pisać, będzie co wspominać. Kultura w maju otwiera się na nas szeroko, szerokimi ramionami przygarnia nas do siebie, otwiera szeroko na świat okna naszych nadziei. Wiele miast i miasteczek organizować będzie swoje święta, władze samorządowe niejako z urzędu będą mogły przeznaczyć skromne (coraz skromniejsze, ale jednak) fundusze na te cele.

W maju nasze biblioteki obchodzą też wiosenne dni książki. Książki, dla której my pisarze zaprzedajemy swoje dusze, ograniczamy swe wolności ciała, popadamy we frustracje i nałogi (np. nałóg bycia kimś innym).

Po raz pierwszy nasz stadion narodowy w Warszawie nie będzie grał w piłkę, ale… w dniach 16 – 19 maja szeroko otwiera podwoje dla miłośników książki, czytelnictwa i sztuki słowa. Och! jak żałuję, że nie mogę tego zobaczyć na własne oczy, ale mam nadzieję, że np. Pan Marek przybliży mi to w swoim błyskotliwym felietonie „Z lotu Marka Jastrzębia”.

Na koniec tych majowych westchnień, co usprawiedliwiam także miesiącem poezji i… poetów – przypominam – Panowie, w maju będą jeszcze kwitły irysy, piwonie i… ukochane kwiaty kobiet: róże. Roże, w swej symbolice miłosnych doznań, przynoszące najwięcej radości i ciepła. Nie zapominajcie o tym. Zwłaszcza ci, którzy na co dzień tak często nie doceniacie swych kobiet, nie macie dla nich czasu, nie mówicie im wystarczająco często, że je kochacie, że są aniołami, bez których tu na ziemi byłoby wokół nas tylko piekło.

 

Prawda, że o maju można tak w nieskończoność? I nic by mojego dobrego nastroju nie popsuło, gdyby nie ta fatalna informacja GUS, że w I kwartale tego roku nie – jak planowano – 0,4, ale już tylko 0,1 % wyniósł wzrost PKB.

No cóż, potwierdzają się dla nas piszących felietony o gospodarce czarne scenariusze i przypuszczenia, że z naszą gospodarką jest źle, coraz gorzej jest z państwem, staczamy się po równi pochyłej w niewiadomą, ale na pewno bolesną przepaść. Już nie jesteśmy zieloną wyspą Europy. Zatapiają nas fale inflacji, bezrobocia i pospolitego nieudacznictwa tych, którzy rządzą naszym państwem.

No, ale to zawsze jest tak wtedy, kiedy gospodarz wyprzedaje bezrozumnie cały swój majątek, gdy żyje na kredyt i czeka, aż mu inni coś dadzą.

Kończą się możliwości wyprzedaży majątku narodowego. Zapanowanie nad prywatnymi właścicielami zawsze jest bardzo trudne. Tym bardziej, kiedy wcześniej nie dostosuje się do nowych potrzeb prawa własności, podatkowego i spadkowego. A tak niestety u nas jest.

Unia Europejska też coraz dokładniej się przygląda rozdawnictwu funduszy. Sprawdza, karze tych, co nimi źle gospodarują i… uwaga! – Czy rządzący naprawdę tego nie widzą?! – Dba o to, by nie topiono ich w błocie. Unia daje tam i na to, skąd i z czego może potem z nawiązką skorzystać.

Swoją drogą od dawna się dziwię drogowcom i wszystkim tym, którzy nimi z góry kierują. A sprawa jest prosta, „nie wyjdziemy na prostą, nie potrafiąc zbudować sobie drogi”. Sam jestem także z wykształcenia inżynierem budowy dróg i mostów, i wiem, że ta dziedzina wymaga wyjątkowej precyzji, organizacji i solidności w podejściu tak do tematu szacunków materiałowych, finansowych, jak i logicznego potem wykorzystania finalnego produktu (drogi).

Jak można nie umieć doszacować na potrzeby przetargu na wykonanie inwestycji (drogi) kosztów materiałowych? Jak można na potrzeby przetargu nie umieć prawidłowo oszacować kosztów pracy? Gdzie są i kim są (jakimi specjalistami?) dyrektorzy z ministerstwa gospodarki, którzy nie potrafią dobrze zorganizować przetargów, pokierować budowami dróg, nie zadbać potem o właściwe ich utrzymanie itp.?.. Jeśli to są tylko działacze partyjni, no to ja rządowi pana premiera serdecznie gratuluję.

 

Nie wtajemniczonym Czytelnikom w nasze sprawy twórcze, wyjaśniam, że polemizowałem ostatnio z Panem Andrzejem Walterem. I wyjaśniliśmy sobie sprawy dotyczące problematyki naszych felietonów. Pan Andrzej przy okazji jak gdyby pożalił mi się na samotność.

– Andrzeju – zwracam się teraz do Pana Waltera. – Jeśliś jako pielgrzym obrał los pielgrzyma, baczaj, by jako pielgrzym podążać tą drogą. Wszak C. K. Norwid napisał kiedyś „Poważny pielgrzym, mimo szron i błoto,// Idzie i wzdycha piechotą…” (Westchnienie pielgrzyma…)

Co do samotności Panie Andrzeju, to myślę, że najlepiej ją oswoić, albo się z nią zaprzyjaźnić. Proszę pomyśleć: ma Pan za przyjaciela (ciółkę) Samotność. I jesteście już we dwójkę, przestaje Pan być samotny.

A poza tym, czyż samotność nie jest przynależna artystom? Ludziom wielkim, którzy jako ten Norwidowy pielgrzym podążają własnymi ścieżkami, obierają własne, jakże często dla innych niezrozumiałe drogi? Czyż nie tacy to właśnie samotnicy dokonywali w przeszłości wielkich czynów, tworzyli znaczące dla świata dzieła (chociażby ów przywołany przeze mnie Norwid, czy też Van Gogh, doktor Judym…).

Panie Andrzeju, a czyż nie jest tak, że w gruncie rzeczy samotność wybieramy sobie sami?

Najpierw dążymy do tego, by oderwać się od jakiejś smutnej rzeczywistości, która jakoś nam nie leży. To znaczy nie chcemy z rówieśnikami spędzać czasu pod budką z piwem, nie akceptujemy tych, którzy próbują nas zaszufladkować do swojej grupy, kliki, partii, a potem… nie podobają nam się ci, co chcieliby się nami wysługiwać, wykorzystywać nas w swoich sprawach, interesach…

Aż wreszcie, gdy już z tej obłąkańczej serii przypadków zostajemy zepchnięci na pobocze, orientujemy się, że zostaliśmy sami.

Owszem wzdychamy wtedy: Uf, udało się, wyrwaliśmy się z tego kręgu pijaczków, uwolniliśmy się od przyziemnych problemików zaprzątających umysły maluczkich. Uf, potrafiliśmy dopiąć swego, uzyskaliśmy więcej, niż nam rokowano, więcej niż skazywała nas na to nasza przynależność środowiskowa, społeczna, rodzinna…

Pokazaliśmy, że jesteśmy inni, jesteśmy lepsi, mądrzejsi doświadczeniem innych, wartościowsi wiedzą tych, których inni nie potrafili zrozumieć, uszanować, docenić…

Panie Andrzeju, zwyciężyliśmy. Pokazaliśmy, na co nas stać, co potrafimy. I niestety… zostaliśmy z tym sami.

Pan Andrzej chce uciec w samotność. Już to widzę:


 

Sonet o jego świecie

 

                   z dedykacją dla Pana Andrzeja Waltera

 

Patrząc na balkonową lampę, jak wiatr ją kołysze,

obserwuje gałęzie drzew w zabłąkanym wietrze.

Z jego pokoju widać niepokój. On w topiony w ciszę

czuje się na tym zadupiu jak u Pana Boga za piecem.

 

On ma wszystko w nosie, jakby dawno umarł,

wycofał się z życia poza ziemskie granice.

Zamknął się w wiejskiej chaty i ogrodu trumnach.

Nawet księżyc nocami zapala mu gromnice.

 

Mówi, że tak lepiej – w oddaleniu od ludzi.

Od całej tej plugawej i wielkiej polityki.

Że z kapitalizmem jest „straszno” i… grzesznie.

 

Nie chciałby więc sumienia i rąk własnych brudzić,

lawirować pomiędzy prawdami, grać z losem w guziki.

Zza pieca u Pana Boga świat wygląda śmiesznie.

 

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko