Jacek Geisler
Między daremną mądrością a niemożliwością świętości
Sprzysiężę się z czarną rozpaczą przeciwko
mej duszy i samemu sobie stanę się wrogiem
William Szekspir, „Ryszard III”
Emil Cioran (1911-1995) był mędrcem, który na próżno borykał się ze słabością swej, to znaczy ludzkiej natury. Wysiłek ten nie pozostał jednak bez skutku; uczynił go jednym z najprzenikliwszych myślicieli dwudziestego stulecia. Był też Cioran mistykiem, usiłującym bluźnierstwami sprowokować Boga do objawienia się. Wprawdzie Bóg się Cioranowi nie objawił, lecz i ten trud nie pozostał bez nagrody, pokrył bowiem pisma Ciorana archaiczną patyną tchnącą Ojcami Pustyni i ekstazami średniowiecznych świętych. Dusze udręczone, te które „szukają jęcząc” mogą odnaleźć w Cioranie pocieszyciela a przynajmniej ducha bratniego, który rozumie i współczuje.
Lubię sobie nieraz wyobrażać Ciorana jako mnicha w zakonie, którego opatem jest Gustaw Flaubert, a przeorem Joris-Karl Huysmans. Odczuwam bowiem pokrewieństwo łączące Ciorana ze św. Antonim – bohaterem powieści Flauberta i między Cioranem a des Esseintes’em – postacią powieści Huysmansa. W tym kontekście można Ciorana postrzegać jako pustelnika udręczonego niemożliwą świętością a zarazem jako paryskiego dandysa, wykwintnego incroyable.
Od dawien dawna mądrość kojarzy się nam (na mocy samej etymologii) z filozofią. Spróbujmy przyjrzeć się w jakim sensie Cioran był filozofem, w jakim znaczeniu jego pisma zaliczyć można do pism filozoficznych. Spoglądając na filozofię z perspektywy historycznej wyodrębnić w niej możemy dwa splątane ze sobą acz logicznie niezależne wątki. Jeden z tych wątków koncentruje się wokół pytania: jaki jest naprawdę otaczający nas świat i czym my, ludzie w nim jesteśmy. Ten poznawczy nurt filozofii zaowocował z czasem naukami przyrodniczymi. Wątek drugi skupia się na pytaniu: jak postępować ma człowiek, by jego życie było autentyczne i pełnowartościowe. Ten mądrościowy nurt filozofii inspirował kaznodziejów, humanistów i uszczęśliwiaczy ludzkości. Rzecz oczywista, że Ciorana-filozofa należy zaliczyć do nurtu drugiego i ujrzeć w nim reprezentanta filozofii mądrościowej. Tu jednak nasuwa się natychmiast zasadnicza wątpliwość. Czy istotnie Cioran udziela odpowiedzi na pytanie – jak żyć? Czy w ogóle stawia takie pytanie? Nie sądzę. W istocie rzeczy pisma Ciorana są zakamuflowanym i przepuszczonym przez filtr literackiego stylu wyznaniem; – świadectwem borykania się autora z „trudem istnienia”, bez udzielania instruktażowych odpowiedzi. Jest to rodzaj intelektualnej autoterapii mającej za cel nie tyle „uzdrowienie pacjenta”, co złagodzenie dokuczliwości wywołanych impasem w jaki popadła europejska świadomość. Pozwala to włączyć Ciorana w ciąg filozofów, których prekursorem, jak się wydaje, był Marek Aureliusz, a dalszymi kontynuatorami byli św. Augustyn, Boecjusz i Pascal.
Czytelnik nie odnajdzie w książkach Ciorana pouczeń odnośnie życia godziwego; może jednak przyłączyć się doń jako fellow traveller i stowarzyszyć w zgodnym chórze lub polemicznym dialogu. W każdym wypadku może liczyć bądź na efekt terapeutyczny, bądź przynajmniej na wzbogacenie inwentarza możliwych punktów widzenia.
Fundamentem, na którym wspiera się filozoficzny światopogląd Ciorana jest sceptycyzm tak wszechogarniający, że w swych konsekwencjach zaprzeczający samemu sobie. Tutaj beznadziejność ludzkiej kondycji prowadzi do contra spem spero. Ta jednak „sperancja” zostaje z kolei zakwestionowana przez nieubłagane wątpienie i tak da capo al fine. Wrażenie niespójności i błędnego koła jest nieodparte. Nie sposób jednak czynić z tego Cioranowi zarzutu. Sam się do tego przyznaje, udziela sobie nawet przywileju na to, by myśl jego była niekonsekwentna i poznawczo jałowa. A czym uprawomocnia ten przywilej? Tym, że celem jego usiłowań nie jest ujawnienie prawdy, lecz skuteczność terapii, czyli znalezienie wyjścia z sytuacji bez wyjścia.
Cioran konstatuje rozkład kultury europejskiej i przepowiada zagładę rodzaju ludzkiego. Ta zagłada ma nastąpić nie na skutek zewnętrznego a przypadkowego kataklizmu; ma ona wyniknąć z głębi ludzkiej natury, natury dotkniętej pierworodną skazą. W wizji Ciorana człowiek jest chorym zwierzęciem, aniołem opętanym przez diabła – jednym słowem jest Kosmiczną Anomalią. Samozagłada jest wpisana niejako w jego gatunkowy genotyp. Co o tym sądzić? Można by mniemać, że Cioran jest jednym z tych elokwentnych nihilistów delektujących się pejzażami apokalipsy; albo zblazowanym dekadentem, który w paradoksach i okropnościach szuka ucieczki przed bezkrwistym upiorem nudy. Opinia taka byłyby jednak, w odniesieniu do Ciorana, niesprawiedliwa. Bowiem widok rozkładu europejskiej kultury budzi w nim niekłamany smutek i przygnębienie. Cioran chodzi w żałobie po śmierci boga i sacrum, a jego bluźnierstwa są krzykiem niezgody i … bezsilności.
*
Czy ktoś, kto jest niedowiarkiem i wszechwątpiącym sceptykiem może być mistykiem? Owszem, jeśli zgodzimy się, że mistycyzm ma dwa oblicza: pozytywne i negatywne. Sednem mistyki pozytywnej jest doświadczenie obecności bóstwa i oczywistości sacrum. Zaś sednem mistyki negatywnej jest doświadczenie nieobecności bóstwa i problematyczności sacrum, połączone z bolesnym poczuciem braku. Mistyk negatywny to niedowiarek, utrapiony swą niewiarą i szukający trzeciej drogi – drogi pomiędzy Tak i Nie. Takim mistykiem negatywnym był w mojej opinii Cioran. Pragnął niemożliwej świętości i niemożliwego zbawienia i wiedząc o tej niemożliwości nie potrafił przestać ich pragnąć. Ten antynomialny stan rzeczy był jego golgotą, a zarazem źródłem inspiracji. Mistyk poniósł klęskę – kronikarz klęski odniósł sukces.
*
Na zakończenie tych uwag warto podkreślić, że Cioran obdarzony był niepospolitym poczuciem humoru i darem ironii. Uzdolnienia te pozwalają uzyskać dystans do swoich problemów i Cioran niewątpliwe z nich korzystał.
Wreszcie był Cioran wybitnie uzdolnionym pisarzem i lektura jego książek może zadowolić każdego miłośnika intelektualnej beletrystyki.