Jerzy Marciniak
Ulica Prezydenta Roosevelta
Mówiono na nich Amerykanie. Rodzina mieszkała w wilgotnej suterynie. Okna jej wychodziły na ciemne, wybrukowane kocimi łbami podwórko, wciśnięte między wysoką kamienicę i równie wysokie oficyny. Amerykanin był synem Amerykanina. Obaj kochali bardziej Amerykę niż własny kraj. I, żeby być bardziej wiarygodnymi, to nawet mieli w planach rozpoczęcie nauki języka angielskiego.
Na podwórku szybko zapadał zmrok. Mieszkańcy wychodzili wtedy przed swoje siedziby i siadali na swoich miejscach. Bo na tym podwórku każdy wieczór był podobny do poprzedniego i każdy chodził swoją, wydeptaną przez lata drogą. Sąsiedzi wychodzili, siadali na starych krzesłach, podniszczonych fotelach, kulejących ławkach i mówili to co mieli na dany wieczór do powiedzenia. Tam każdy mówił a bardzo rzadko rozmawiał. Zazwyczaj rozpoczynała Matylda, żona Inwalidy Wojennego.
– Gruby zasłabł, tak jak każdego tygodnia, przyszedł ten z Zakładu Pogrzebowego i mówi… trza mu zrobić lewatywe bo go nikt nosił nie będzie, no to żona mówi, nie ma wyjścia, jak go już nie da się uratować to niech ta będzie lewatywa, lekarz z pogotowia ratunkowego był tydzień temu i powiedział szczerze, że to koniec idzie szybkimi krokami, lekarz uczony to wie co mówi… to wypuścili przy tej lewatywie z grubego półtora wiadra, kartofle z kwaśnym mlekiem głównie, to jak gruby był na tamtym świecie jedną nogą to po lewatywie stanął na nogi i mówi, nagotuj kartofli i nalej kwaśnego mleka do dużego garnka, to ten z Zakładu Pogrzebowego walnął ze złości pięścią w stół, zaklął i poszedł.
Matylda musiała być kobietą uczuciową, bo gdy mówiła o tym rozezłoszczonym i zawiedzionym pracowniku Zakładu Pogrzebowego, to robiło się jej żal jego i ocierała ukradkiem oczy rogiem chustki.
Amerykanie głównie myśleli. Siedzieli więc najczęściej w milczeniu i wpatrywali się we flagę kraju, który bardziej kochali od kraju w którym się urodzili. Twarze mieli skupione.
Kamienica z oficynami należała do przedwojennego ziemianina, który sprzedał resztówkę koło Stawiszyna i zainwestował w mieście. Siadał on teraz pod oknem swojego małego mieszkania i wspominał.
– Drzewo genealogiczne mam długie i szeroko rozrodzone, mimo, że ostatnio zrobiłem w nim gruntowną czystkę, wuj Skibiński wyleciał bo wyczytałem w jego pamiętnikach, że nadużywał samogonu, stryjeczny wnuk mojego dziada wyleciał, bo nie zwracał długów karcianych, które uważano w mojej rodzinie za długi honorowe, paru Bocheńskich wyleciało, bo słabo się uczyli, Wereszczyńscy wyskoczyli, bo strzelali do cietrzewi w czasie godów, Berezowskich zawiesiłem, bo w czasie Wielkiego Postu zakradali się nocami do spiżarni, Iwanowska miała romans zaraz po ślubie z moim pradziadem, więc zawieszenie.
Lokatorzy kamienicy, którzy nazywali właściciela burżujem, najczęściej nie przerywali, gdy ten mówił. On często postępował odwrotnie. Nazywał swoich lokatorów, narzuconych mu przez Urząd Miasta, dziadokami, czerwonymi darmozjadami czy źle urodzonymi i przerywał im dosyć często. Wtedy na podwórko wkradał się haos i naraz mówiło kilka, czy nawet kilkanaście osób:
– Jakby Polacy tak zdradzili Amerykanów, jak oni nas w Jałcie, to by żadnej ulicy w Ameryce nikt polskim nazwiskiem nie nazwał !… Stalin cię za mordę trzymał i do dzisiaj jesteś głupi !… ulica Franklina Roosevelta, bo generała Władysława Andresa oszukał, to skandal !… gruby zemdlał, przeszedł ten z Zakładu Pogrzebowego, zrobił lewatywę, dwa wiadra wypuścił, to gruby wstał i zaczął tańczyć krakowiaka, mimo, że był już praktycznie na tamtym świecie !… będzie w Polsce poszanowanie prawa własności, to ja was wszerze za mordy i powyrzucam !… jakby Stalin zatrzymał wojska na Bugu, to byśmy mieli dzisiaj dwa państwa w Europie, faszystowskie Niemcy i komunistyczny Związek Radziecki i mówicie, że my komuniści to zdrajcy !… poeta Tadeusz Gajcy i generał Wojciech Jaruzelski siedzieli razem w szkolnej ławce, jeden walczył za Ojczyznę a drugi przeciw Ojczyźnie !
Amerykanie w wymiany zdań najczęściej się nie wdawali. Powód był oczywisty, brak czasu. Woleli go przeznaczać na myślenie. Chodziły plotki między lokatorami, biegały między sąsiadami domysły, że starszy Amerykanin przygotowuje się do ponownego zadania ciosu bufetowej z restauracji, która kiedyś krytykowała wojnę w Vietnamie a teraz krytycznie wypowiadała się o torturowaniu więźniów w bazie Guantanamo. Za krytykowanie działań Amerykanów w Vietnamie, zwłaszcza wypalanie całych wsi i jej mieszkańców napalmem, podpalił na niej sukienkę. A teraz podobno obmyśliwał przeciw niej szczególny rodzaj przesłuchań, czyli Topienie Czarownic. Zabieg kiedyś stosowany przez Inkwizytorów, zabroniony na początku siedemnastego wieku jako zbyt okrutny i wznowiony teraz przez Amerykanów w stosunku do, tak zwanych, terrorystów. A drugi Amerykanin myślał prawdopodobnie, by… tutaj zdania były podzielone.
Na trzecim piętrze oficyny mieszkała Lidia, słynąca z wielkiej urody i gdy ona pojawiała się na podwórku, to cichły wszystkie krzyki i głosy przechodziły w szept.
– Chodzi na dancingi w każdą sobotę… kto z nią zatańczy to od razu jej się oświadcza… ostatnio jeden z nią dwa tańce przetańczył i nie oświadczył jej się, był to dla niej wstrząs, bo takiego niepowodzenia jeszcze nie przeżyła.
Młodszy Amerykanin widząc ją bladł na twarzy, albo mocno się czerwienił. W każdym bądź razie gwałtownie się zmieniał. I to za każdym razem. Siedzący na podwórku, mimo zmroku, widzieli to każdorazowo i powoli zaczęli się domyślać, że Amerykanin, oprócz myślenia o Ameryce, dodatkowo myśli o… I wtedy wzrok swój kierowali ku górze, ku trzeciemu piętru oficyny.
Jesienią młodszy Amerykanin był, mniej więcej, gotowy z procesem tego dodatkowego myślenia i postanowił powoli przejść do fazy następnej, czyli realizowania tego, co przez długie, letnie wieczory obmyślił. Pomógł mu w tym amerykański film, który obejrzał kilka razy. Widział na nim, jak jeden chłopak przechodził przez ruchliwą ulicę. Samochody hamowały gwałtownie, zderzały się ze sobą, wpadały na latarnie a on szedł sobie spokojnie. Kilka dziewczyn widząc to szeptały z uznanien między sobą, ale opanowany, ale ma stalowe nerwy, nawet powieka mu nie drgnie… I po kilku dniach chłopak zaczął od dziewczyn otrzymywać listy pełne pięknych słów.
Amerykanim wszedł na ulicę. Kilka samochodów gwałtownie zahamowało, rozległy się klaksony, jakiś motocykl wjechał na chodnik, poleciały przekleństwa i krzyki. Amerykanin szedł spokojnie w poprzek ulicy. Nawet powieka mu nie drgnęła.
List od Lidii nie nadchodził. Postanowił więc chodzić przez ruchliwe ulice częściej i bliżej samochodów.
Drugi Amerykanin mniej robił, ale dla odmiany więcej myślał. Kiedyś jak Amerykanie bombardowali Vietnam, bombardowali szkoły, osiedla i miasta, gdy ginęły dzieci, kobiety i starcy to gazety polskie krzyczały, ludobójstwo, barbarzyństwo, łamanie Konwencji Genewskich… Krzyczała Telewizja Publiczna, wrzeszczała Trybuna Ludu, grzmiał Żołnierz Wolności, oburzony był Dziennik Ludowy czy Sztandar Młodych. A dzisiaj, gdy Amerykanie robią dokładnie to samo w Afganistanie, to jest dokładnie odwrotnie. Telewizja Publiczna chwali Amerykanów, gazety chwalą, Prezydent z lewicy wysyła wojska, by wesprzeć Amerykanów w tych zbrodniach, Prezydent z prawicy chwali i przedłuża pobyt wojsk, by pomagali Amerykanom w rzezi niewiniątek, Premier popiera, brytyjski bezpiek bez względu jakim ministerstwem kieruje, popiera te krwawe jatki, Sejm popiera, Senat ze swoim Marszałkiem popierają… Czyli są zmiany. Amerykanin myślał dalej, jak kiedyś za podpalenie sukienki bufetowej dostałem wyrok w zawieszeniu i grzywnę, to dzisiaj bym prawdopodobnie dostał pochwałę, niewykluczone też, że Telewizja Publiczna by przeprowadziła ze mną wywiad, gazety coś przychylnego o mnie napisały, Prezydent przyznał jakieś odznaczenie, Premier być może pośpieszył z jakąś rentą na zasadach specjalnych, brytyjski bezpiek odpalił trochę z tego co sam dostawał. Będzie więc Topienie Czarownic dla bufetowej, postanowił, za krytykowanie Amerykanów i ich Prezydenta, za krytykowanie prowadzonej przez nich krwawej jatki w Iraku.
Młodszy Amerykanin wszedł przed autobus, kierowca gwałtownie zahamował, kilku pasażerów poleciało na podłogę, jakaś furgonetka uderzyła w tył autobusu, posypało się szkło… Amerykanin szedł przed siebie. Spokojny i opanowany. Nawet powieka mu nie drgnęła.
W pochmurne, jesienne dni ze starych dachów spływały rdzawe krople, uderzały o pochyłe parapety, zsuwały w dół i rozbijały o kamienne progi. Wtedy podwórko obejmował taki mokry, gęsty mrok. Ludzie nie siedzieli w te wieczory na swoich miejscach, tylko kupili się w bramie, czy stali w drzwiach frontowych oficyn. Niektórzy mówili przez uchylone okna.
– Chcecie ulicy Roosevelta, to będziecie mieli i amerykańskie poszanowanie własności, wtedy wezmę was za mordy i na wysypiska śmieci pójdziecie… nieśmiały był, podobno mówił koledze, żeby zastąpił go w noc poślubną, bo małe wiano dostał… ktoś zatańczył z Lidią trzy tańce i zapomniał oświadczyć się jej, z szoku to trafić do swojego stolika nie mogła… jakby Vietnamczycy myśleli tak, jak nasi politycy, to tam w Vietnamie co druga ulica powinna mieć nazwę Prezydenta USA, za to, że ich kazał mordować… za PRL-u wszystko co było w granicach Polski, to należało do Polaków a teraz większość banków w Polsce należy do obcego kapitału i połowę fabryk też, i to ma być sukces ?… to były bliźniaczki a nie chłopak, jedna drugą wymieniła w noc poślubną, bo pan młody to był pijak i ta co ślub wzięła to się go brzydziła… poczekajcie, poczekajcie, już niedługo okaże się, że PRL to były złote lata dla tego kraju… PGR-y zlikwidowano, to ja was za mordy i tam w te puste chlewy pójdziecie… Lenin to się nic nie pomylił jak mówił, że imperializm to najwyższe stadium kapitalizmu, patrzecie na Amerykę… ci kulasa w wojnę urwało, dla ciebie byłoby lepiej gdyby ci przy okazji i ten głupi łeb odleciał… wznowić działalność Trybunału Norymberskiego i sądzić dzisiejszych faszystów i hitlerowców za ludobójstwo w Iraku… gruby jak wczoraj zasłabł, to ten z Zakładu Pogrzebowego wypuścił z niego dwa wiadra i gruby odzyskał przytomność i wróciła mu praca serca, to ten z Zakładu Pogrzebowego apopleksji z nerwów dostał i leży teraz w szpitalu nieprzytomny… Lidia jak kiedyś wracała z dancingu, to widziała wesołość w wierzbach płaczkach a w sobotę jak wracała, to obok wierzby płaczki rosła lipa-płaczka, dalej dąb-płaczek, sosna-płaczka, świerk-płaczek, bo facet zatańczył z nią dwa razy i powiedział, że go but obciera na trzeci taniec, ale jak szedł do baru to żwawo… brytyjski bezpiek to cedzi wolno słowa, bo to nie jest umysł lotny.
Amerykanie w dyskusje się nie wdawali. Jeden stał oparty o laskę, bo miał nogę w gipsie. Samochód nie zdążył wyhamować i doszło do kolizji. Drugi Amerykanin przygotowywał się intensywnie do zafundowania bufetowej z restauracji Topienia Czarownic, by zaistnieć w środkach przekazu jako pozytywny bohater. W duszy powtarzał słowa bufetowej; jak ich prowadzili na przesłuchania-tortury to ci prowadzeni cali drżeli i prosili, zastrzelcie, zastrzelcie, ale Amerykanie nie chcieli zastrzelić, bo to to oni robili codziennie w Afganistanie, oni chcieli tego drżenia przesłuchiwanych, okręcenia głowy szmatą i pod kran dopóki nie stracił przytomności a potem bicie po twarzy, żeby się ocucił i znowu pod kran aż do utraty przytomności. Powtarzał jej słowa w duszy, a od czasu do czasu, dodawał pod nosem; zafunduję ci to samo, jak się ockniesz i odzyskasz przytomność to usłyszysz w Telewizji, Sejmie i Senacie jak mnie chwalą.
Zimą tradycyjnie mniej ludzi wychodziło wieczorami na podwórze. A tej zimy było ich szczególnie mało. Zmarł Inwalida Wojenny, stolik Amerykanów też był pusty. Właściciel, po kilkuletnich procesach, wyeksmitował dwie rodziny z suteryny za odmowę płacenia komornego i ich uciążliwy styl życia. Praktycznie słychać było tylko dwie starsze kobiety jak coś mówiły, czy jak rozmawiały ze sobą.
– Podobno zrobił siedemdziesiąt trzy wypadki… ojciec jego siedzi, ale
stara się o przepustkę, jak dostanie to ma iść do Sejmu i Senatu, bo mówi, że wsadzili go za przestępstwo polityczne… jak Lidia jechała do pracy to on wychodził przed autobus… zgwałcić chciał bufetową, ale najpierw chciał, żeby się wykąpała, żeby go nie rozpoznała, to okręcił jej głowę szmatą… z młodszym chyba nie jest dobrze, bo jak dostał list od Lidii to ucałował kopertę, mimo, że ona takie ostre słowa, ty durniu je… ale co miała zrobić jak przed autobus wychodził… ojciec na widzeniu mówił, że jak go nie wypuszczą to zrzeknie się obywatelstwa polskiego i przeniesie do USA, bo tam okręcić głowę szmatą i wsadzić do wody jest legalne, gdyż Prezydent podpisał takie prawo… ten z Zakładu Pogrzebowego zmarł i gruby się teraz martwi, bo on go stawiał na nogi… stary Amerykanin mówił, że rozważa możliwość ponownej zmiany ulicy, też na Prezydenta z Ameryki, ale lepszego, który rządził niedawno… Lidia skończyła niedawno trzydzieści lat i postanowiła wyjść za mąż, ale nie ma partnera… mówił, że zrobili z niego kozła ofiarnego, bo poszedł siedzieć za jedną kobietę a w Iraki i Afganistanie wymordowano przeszło sto tysięcy kobiet i nikt nie poszedł siedzieć a ci w Polsce co to popierali i wysyłali tam wojsko, to nadal na swoich stanowiskach… żona Inwalidy Wojennego niosła za trumną medal, który on dostał pod Lenino, mimo, że ten medal już od dawna został wykreślony z wykazu odznaczeń.
Nieraz staruszki opuszczały swoje podwórze i wychodziły przed kamienicę. A gdy pogoda była słoneczna, to szły nieraz do końca ulicy, która łączyła się z dużo większą i bardziej ruchliwą ulicą. Tam stały nieraz i rozglądały się, jakby chciały sprawdzić, czy na rogu nadal wisi ta sama tablica z nazwą ich ulicy, czy też już nowa. Z nazwiskiem lepszego kandydata, też Prezydenta z Ameryki, ale który prowadząc wojnę w Iraku czy Afganistanie, lepiej się Polsce zasłużył i z polskimi politykami był bardziej zżyty.
Stały tam chwilę, nieraz trochę dłużej a potem wolnym krokiem wracały na swoje podwórze.