Płyniemy gdzieś tęczową,
falującą głębiną, otoczeni zewsząd
płonącymi stworami.
Ich ślepia i paszcze, na pozór
bezgłośne, uchylają się, to
przymykają.
Oto wreszcie na własne oczy
oglądam sławetne okrzyki i
zawodzenie ryb;
widzę, całym ciałem głosy
niemal nieprawdopodobne, gdyby
tak sądzić
po twoim wzgardliwym,
grymasie i nerwowym przygryzaniu
warg, jeszcze przed chwilą, Tais.
falującą głębiną, otoczeni zewsząd
płonącymi stworami.
Ich ślepia i paszcze, na pozór
bezgłośne, uchylają się, to
przymykają.
Oto wreszcie na własne oczy
oglądam sławetne okrzyki i
zawodzenie ryb;
widzę, całym ciałem głosy
niemal nieprawdopodobne, gdyby
tak sądzić
po twoim wzgardliwym,
grymasie i nerwowym przygryzaniu
warg, jeszcze przed chwilą, Tais.