Aleksander Nawrocki
Adam Siemieńczyk: Piękni ludzie – Poeci mojej emigracji
Na ciepłej jasnobeżowej okładce liczącej 246 stron Antologii dwa złożone w kształt serca skrzydła z napisem „Piękni ludzie”, a pod nimi informacja-dedykacja: „Poeci mojej emigracji”. To dzieło Adama Siemieńczyka: poety, grafika, eseisty, urodzonego na obrzeżach Polski, za Białymstokiem, niedaleko Białorusi, poza krajem od roku 2002, najpierw w Paryżu, potem na dobre w Londynie, gdzie dostrzegł, że pozbawieni w Polsce perspektyw młodzi, nierzadko wykształceni ludzie, udają się na emigrację początkowo za chlebem, ale po osadzeniu się w nowej rzeczywistości nie zapominają o swych korzeniach, polskości.Obcowanie na co dzień z innymi kulturami stwarza w nich konieczność zdefiniowania własnej. Nowi emigranci, w przeciwieństwie do poprzednich, są otwarci na nowe prądy intelektualne, wpisują się swobodnie w krąg światowego dziedzictwa kulturalnego i wykraczają poza zaściankowe kompleksy powojennych tzw. emigrantów-tułaczy. I tak narodziła się nam nowa emigracja ludzi wykształconych, świadomych, mających kontakty z krajem. Dla rozsianych po Europie i świecie ojczyzną stał się język polski, a celem jest nie tylko praca, lecz również wartości duchowe: widzenie siebie w nowej tradycji i innej rzeczywistości. Zrodziła się tedy w nich potrzeba twórczego artykułowania własnych przeżyć w innym świecie. Zapisują je w telefonach komórkowych, ale wydają też swoje pierwsze poetyckie tomiki, dwujęzyczne, po polsku i angielsku. I tak w emigracyjnej Wieży Babel zaczyna rozbrzmiewać nowy, żywy głos polskich emigrantów, zauważany w Europie i w kraju. Nasza krajowa poezja boi się życia, zamyka się w książkach, coraz mniej czytanych. Następuje brak związku literatury z energią życia, poezja odwraca się od rzeczywistości i staje się tylko literaturą. Tymczasem poezja emigracyjna lepiej widzi i mocniej odczuwa, żyje pazurem dnia. I nie ma czasu kostnieć na wydziałach filologicznych polskich uczelni, z których wychodzą świetni teoretycy i dziwią się, że nie mogą znaleźć pracy. Bowiem przez lata uczono ich tego, czego nie potrzebuje życie. Poza tym nie potrafią poprawnie i przekonywująco wyartykułować swoich myśli i piszą naukowym żargonem, z którego nic nie wynika. Dlatego poezja polska zaczyna dziać się poza krajem. Adam Siemieńczyk wyszedł naprzeciw pragnieniom poetyckiego zaistnienia naszych emigrantów, dotarł do wielu twórców, zebrał ich wiersze i wydał w formie liczącej 246 stron Antologii. Każdy twórca prezentowany jest trzyczęściowo: zdjęciem, esejem o jego twórczości oraz wierszem. Książka przekazuje wiedzę o 59 polskich poetach z różnych stron świata i z miejsca zaistniała w Polsce i za granicą. Powstała pod dewizą „wspólnego pomnażania piękna”. Jest to pierwsza, najobszerniejsza z dotychczas wydawanych, Antologia poetów emigracyjnych. Adama Siemieńczyka kosztowało to pół roku intensywnej pracy, najpierw zbierania materiałów od mieszkających w różnych krajach twórców, od Hiszpanii, Francji, Belgii, Holandii, Niemiec, Austrii, Irlandii, Wielkiej Brytanii, aż po USA. Potem krytyczne ich opracowywanie i docieranie do duszy każdego wiersza, wreszcie poszukiwanie funduszy na wydanie. I tu jedynym dobrym duchem okazała się pani konsul z Polskiej Ambasady w Londynie, która wsparła ideę wydania Antologii kwotą 600 funtów. Wystarczyło zaledwie na druk 200 egzemplarzy w życzliwie taniej drukarni, pod pieczą Wydawnictwa Książkowego IBiS i PoEzji Londyn. Reszta powstała nieodpłatnie. Egzemplarze rozeszły się błyskawicznie, a nowe sukcesywnie są dodrukowywane. Najważniejsze jednak to fakt, że ta Antologia zaczęła jednoczyć środowiska piszących polskich emigrantów, dzisiejszych, a dotychczasowym, zasiedziałym uświadomiła, że ich izolacjonizm zawieszał w próżni to, co pisali: stawali się znanymi tylko w bardzo wąskich własnych środowiskach. Podobno teraz lody się przełamują. Dla polskich czytelników zamieszczam trzy wiersze polskich poetów emigracyjnych z Antologii Adama Siemieńczyka pt. „Piękni ludzie – Poeci mojej emigracji’.
Anna Maria Mickiewicz – Londyn
Anioł w Londynie
Zobaczyłam polskiego anioła
sprzedawał marchewkę pomidory i truskawki
niebieskooki
jasna twarz
otoczona bielą
tylko skrzydło trochę ułamane
podniósł blade powieki
zagubiony w językach
jąkał się…
Opuściłam głowę
niepodobna…
Taki młody
Nasza Nike zagubiona w Londynie
Artur Tomaszewski
My za wielką wodą
Jeśli tak się chwilę zastanowić… to czy?
O taki właśnie kraj walczyli patrioci?
Kraj, z którego uciekają ludzie młodzi?
Kraj, w którym nie wiemy jak iść, choć mamy pomysł?
……………………………………………………….
Kraj odbudowano, postawiono sejmy i urzędy;
Mamy TV SHOW, gwiazdy telewizji, wszystkie zachodnie trendy.
Naród na pozór piękny…, lecz że to obłuda dowód oczywisty.
My za wielką wodą, kiedy oni napychają gęby,
My za wielką wodą bez rodziny, bez perspektyw,
My za wielką wodą dziś pijemy za ich błędy.
Adam Siemieńczyk
***
– Dlaczego tak trudno coś powiedzieć?
– Trudno tylko wtedy, gdy się nie wierzy, że się żyje w świecie wyobraźni.
– No właśnie. Jestem w nim i boję się, że o powiekę dalej jest coś innego.
– Czasem wystarczy uchylić powieki, by dostrzec spojrzenie.
I w nim zobaczyć świat drugi. Połączone wyobraźnie. Nic bardziej realnego.
– Więc kiedy mam je otworzyć, skoro mówisz Czasem?
– Czasem, czyli za pomocą czasu. Czas jest wieczny. Jednocześnie mija.
– By go nie zabijać, musisz to zrobić teraz.
Na zakończenie podaję parę cytatów Adama Siemieńczyka z eseju „Poezja emigracyjna. Czym jest?”
Położeniem geograficznym miejsca zamieszkania twórcy? Odczuciem obcości wobec rodzinnej ziemi? Dysydentyzmem? Przekazem z innego świata, gdzie mówi się również po polsku? Wyrażaniem głosu niewypowiadanego w Polsce? Otwarciem na siebie bez cenzury? Autokreacją? Twórczością? Rozmową? Otwarciem granic niezamierzonych? Tworząc na obczyźnie nie ma filtru odbioru przez znane sobie warstwy społeczne. Jest to chwila wolności. Nieznana wcześniej/…/. Lęk przed odbiorcą przestaje być dojmujący. Pojawia się świadomość możliwości przeniknięcia gdzie indziej. Nie jest wiadomym jak zostaną odczytane słowa. Nie ma pewności, czy ktokolwiek po nie sięgnie. Pozostaje jednak świadomość, że jest jeszcze ktoś inny/…/. Podkreślę tu aspekt konieczności nazywania świata na nowo/../. Stawia to przed twórcą podwójne wymaganie. Najpierw nazywanie, potem poetyckie przetworzenie. Czasem jednak pozwala to na przefiltrowanie znaczeń, słów które są istotne, oczyszczenie języka/…/. Na emigracji zdarza się, że jedynym autentycznym momentem jest proces tworzenia. Wiersz. Chwila przemieszkiwania w słowie. I nie jest to eskapizm, ucieczka od problemów/…/. Czymże jest więc poezja emigracyjna? Ona nie istnieje zamknięta jedną definicją/…/.
Adam Siemieńczyk: „Piękni ludzie – Poeci mojej emigracji”; PoEzja Londyn, Wydawnictwo IBiS str.246.